Dungeons & Dragons: Furia lodowego giganta – recenzja komiksu wyd. Egmont
Trzeci tom serii na licencji "Dungeons & Dragons" udowadnia, że to świetny cykl nie tylko dla fanów wiadomej marki. Przygoda, humor, wartka akcja – wszystko jest na swoim miejscu, a po przewróceniu ostatniej strony, chce się więcej.
Scenarzysta Jim Zub napisał w przedmowie: "Czy wolicie gry fabularne, czy gry wideo, czy też jesteście komiksiarzami, czekają na was stronice wypełnione akcją i intrygą oraz dobra zabawa". I w sumie jest to najlepsze podsumowanie nie tylko "Furii lodowego giganta", ale całego cyklu Zuba, na który składają się jeszcze tomy "Legenedy Wrót Baldura" i "Cień wampira". A kolejny już został zapowiedziany.
"Furia lodowego giganta" to bezpośredni ciąg dalszy wydarzeń z "Cienia wampira", choć jak słusznie podkreśla sam autor, nie trzeba znać poprzednich przygód, by w mig wsiąknąć w tę opowieść. Znajomość bohaterów i ich niezwykłych przygód oczywiście procentuje, szczególnie, że Zub będzie rozwijał pewne wątki w kolejnych zeszytach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Seriale w 2024. Szykują się genialne premiery!
Dla przypomnienia, komiksowe "Dungeons & Dragons" przypomina zapis fascynującej, a momentami przezabawnej sesji RPG, w której śledzimy losy nietuzinkowej drużyny. Minsc i Boo to odpowiednio legendarny łowca i miniaturowy wielki kosmiczny chomik, którzy powinni być doskonale znani fanom gier komputerowych "Baldur’s Gate". Do ekipy należy też księżycowa elfka Delina, złodziej Krydle, łotrzyca Shandie oraz poznana w poprzednim tomie Nerys, kleryczka oddająca cześć bogu śmierci Kelemvorowi.
Po dramatycznych wydarzeniach w Ravenloft drużyna trafia na północne rubieże Zapomnianych Krain. To skute lodem i zasypane śniegiem górskie terytorium, które wystawia poszukiwaczy przygód na ciężką próbę. Walka z zimnem schodzi jednak na drugi plan, gdy oczom śmiałków ukazują się lodowi giganci w towarzystwie białego smoka...
"Furia lodowego giganta" to kolejny świetnie napisany i zilustrowany (tym razem przez Netho Diaza) komiks przygodowy, który podchodzi z szacunkiem do kultowego uniwersum "D&D". Ale zachowuje przy tym luźny charakter i humorystyczne zacięcie. Nie jest to w żadnym wypadku parodia – ot, scenarzysta uznał, że w świat "D&D" wpisana jest przede wszystkim dobra zabawa bez zadęcia i patosu. I wyszło mu to naprawdę znakomicie.
Po lekturze "Furii lodowego giganta" może nie dowiedziałem się czegoś specjalnie nowego o bohaterach, Zub traktuje ich troszkę zbyt jednowymiarowo. Ale już nie mogę się doczekać dalszego ciągu.