"Do bani z takim komiksem": recenzja komiksu wydawnictwa Kultura Gniewu
Nie musisz być już obrzydliwie bogaty ani zdesperowany, aby postawić na półce ostatni komiks z prof. Nerwosolkiem. Wszystko dzięki Kulturze Gniewu, która wznowiła białego kruka Tadeusza Baranowskiego. I to w pięknej edycji.
Dawno, dawno temu, czyli w 2005 r., efemeryczna oficyna Orient Men i Spółka wypuściła album, którym Tadeusz Baranowski postanowił pożegnać się z dwójką swoich kultowych bohaterów: profesorem Nerwosolkiem i jego asystentką Entomologią Motylkowską.
"Tffffuj! Do bani z takim komiksem!" ukazało się w nakładzie zaledwie 550 sztuk. Album był nie tylko limitowany, ale zawierał też szereg unikalnych bonusów, w tym rysograf i replikę medalu (!), który Baranowski dostał jako nagrodę na festiwalu w Belgii.
Na rynku wtórnym komiks mogliście upolować w cenie tysiąca zł. Jeśli mieliście szczęście. Nie trudno się więc domyślić, że był poza zasięgiem większości fanów talentu mistrza.
ZOBACZ TEŻ: Komiks - renesans gatunku
Aż do teraz. Po 15 latach Kultura Gniewu wznowiła album podtytułem "Do bani z takim komiksem". Wprawdzie nie ma tych samych dodatków, co w przypadku kolekcjonerki, ale i tak jest bardzo, bardzo dobrze. W pakiecie ze 48-stronicowym komiksem (twarda oprawa) dostajemy plakat o wymiarach 44x60 cm (gruby, błyszczący papier) oraz szkicownik (osobny zeszyt).
A co w środku? To dokładnie ten sam Baranowski, jakiego zapamiętaliśmy z "Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa" czy "Przepraszam, remanent".
Na "Do bani z takim komiksem" składają się dłuższe bądź krótsze epizody z udziałem profesora i jego asystentki. Podobnie, jak reszta twórczości Baranowskiego, scenariusz przesiąknięty jest cudownie absurdalnym humorem, lingwistycznymi zabawami, autocytatami i aluzjami do popkultury. Oczywiście, jak na pożegnanie przystało, z gościnnym występem innych dobrze znanych bohaterów.
Rysunki? Też palce lizać, wciąż bajecznie kolorowe i niebywale plastyczne, choć fani na pewno zauważą, że z biegiem lat styl Baranowskiego nieco się zmienił i uprościł. Widać to szczególnie we fragmencie, gdzie autor przywołuje kadry ze swojego najbardziej kultowego komiksu. Ale to naprawdę niuans. Serdecznie polecam.