"Batman: Detective Comics #1000" – wspomnień czar [RECENZJA]
Po 80 latach obecności w świecie komiksu Batman doczekał się tysięcznego numeru swojej sztandarowej serii. W środku znalazło się kilkanaście historyjek, pod którymi podpisały się największe nazwiska w branży.
Żaden szanujący się fan Batmana nie przepuści tysięcznego numeru "Detective Comics", czyli serii, w której 81 lat temu zadebiutował zamaskowany detektyw. Historyczny album kusi jednak nie tylko symbolicznym #1000 na okładce, ale i listą nazwisk, przypominającą prawdziwy komiksowy dream team.
Kogo tu nie ma: Brian Michael Bendis, Kevin Smith, Jim Lee, Greg Capullo, Paul Dini, Warren Ellis, Scott Snyder, Neal Adams i wielu innych. Cała ta armia speców od Batmana stworzyła trzynaście nowelek, uzupełnionych bogatą galerią szkiców, okładek i innych cieszących oko grafik.
"Król" - zwiastun nowego serialu na motywach książki Szczepana Twardocha
W każdej historii patrzymy na Batmana, jego przeszłość i całe uniwersum z nieco innej perspektywy. Bierzemy udział w jego najdłuższym, ciągnącym się latami śledztwie. Poznajemy najgorszego pomagiera, jaki kiedykolwiek stąpał po świecie przestępczym Gotham City. Dowiadujemy się, jak Bruce Wayne wszedł w posiadanie broni, z której zabito jego rodziców i co zrobił z tym wyjątkowym narzędziem zbrodni.
W "Batman: Detective Comics #1000" to bardziej hołd niż lektura obowiązkowa, która będzie wspominana za kilka lat jak najsłynniejsze historie z Batmanem (vide "Zabójczy żart" czy "Powrót Mrocznego Rycerza"). Czuć w tej antologii miłość i szacunek twórców do legendarnej postaci, o której nawet po 80 latach nie wiemy jeszcze wszystkiego.