11 lat temu zmarł Czesław Miłosz
11 lat temu zmarł Czesław Miłosz, poeta, laureat literackiego Nobla. Czesław Miłosz w wieku 70 lat pisał: "lubię podróżować samolotem, pisać, czytać, pić. (...) zdumiewająca mnie samego aktywność i wigor zbiegały się ze zbliżaniem się i ukończeniem siedemdziesiątki. By rzec prawdę, wigor w piciu alkoholu, wigor seksualny i wigor twórczy szły razem" ("Rok myśliwego")
''To, czego nie przeżyłeś, nie jest prawdziwe''
**14 sierpnia 2004 roku zmarł Czesław Miłosz , poeta, laureat literackiego Nobla. W wieku 70 lat pisał: "lubię podróżować samolotem, pisać, czytać, pić. (...) zdumiewająca mnie samego aktywność i wigor zbiegały się ze zbliżaniem się i ukończeniem siedemdziesiątki. By rzec prawdę, wigor w piciu alkoholu, wigor seksualny i wigor twórczy szły razem" ("Rok myśliwego").
Od 2000 roku Miłosz zamieszkał na stałe w Krakowie z piękną, młodszą o 33 lata żoną, otoczony przyjaciółmi i wielbicielami, traktowany jak autorytet. Wciąż dużo pisał i wydawał: w ostatnich latach XX wieku ukazały się m.in. "Abecadło Miłosza" i "Piesek przydrożny" (1997), "Inne abecadło" (1998). "Właściwie podporządkował sobie polskie życie literackie i umysłowe lat 90. - skalą talentu i wiedzy, nieporównywalną umiejętnością pracy, ale także wskutek medialnych mechanizmów, które niejako mnożyły jego obecność. My zaś nie zawsze nadążaliśmy za nim i tylko po trosze jak żart brzmi opinia, że czytaliśmy kolejne jego książki znacznie wolniej, niż on je pisał" - wspomina Andrzej Franaszek, autor biografii poety.
Smok polskiej literatury
Marcin Świetlicki pisał o nim w tamtych latach:* "tak sobie właśnie wyobrażałem Smoka.Czesław Miłosz jest jednym z Ostatnich Zatrważających Poetyckich Wielkich Potworów, o którym można na kolanach albo wcale". Ale Miłosz nie spoczął na laurach jako artysta, regularnie pisał wiersze - w ostatniej dekadzie życia poety ukazały się m.in. "Na brzegu rzeki" (1994), "To" (2000), "Druga przestrzeń" (2002). "Jednym z głównych tematów tych późnych wierszy była też oczywiście starość, owe 'dalsze okolice' ludzkiego życia, w które trafiamy 'bez prawa powrotu', starość często zdumiona trudną cielesnością*, kiedy umysł zachowuje lotność można rzec: boską" - pisze Franaszek.
Wzrok poety pogarszał się w jego ostatnich latach życia i podczas odwiedzin w krakowskim mieszkaniu przy ul. Bogusławskiego zastawało się go najczęściej siedzącego przed specjalnym rzutnikiem, który powiększone strony druku wyświetlał na ekranie. Ostatnią książką napisaną jego ręką było "Inne abecadło" z 1998 roku, potem już tylko dyktował artykuły i wiersze.
Pożegnanie żony
W 2002 roku zachorowała żona Miłosza - Carol. "Miało być zupełnie inaczej - to ona, o tyle lat młodsza wysportowana, radosna, miała odprowadzić męża w ostatnią podróż, a potem opiekować się jego spuścizną. Tymczasem w 2002 roku zaczęła czuć się źle i poleciała na badania do Kalifornii, gdzie wszystko potoczyło się błyskawicznie: zmarła po sześciu tygodniach, 16 sierpnia" - pisał Franaszek.
Miłosz odbył wtedy swoją ostatnią podróż do Ameryki i zdążył pożegnać się z żoną. Niedługo potem - we wrześniu 2002 roku zmarł brat poety Andrzej Miłosz. Miłosz przeżył swoich przyjaciół, odprowadzał na cmentarz Turowicza , Giedroycia , Herberta . Miał poczucie, że został sam, że nie ma już nikogo, kto dzieliłby z nim wspomnienia.
Kłopoty ze zdrowiem
Z jego zdrowiem działo się coraz gorzej. Opiekował się nim profesor Andrzej Szczeklik, lekarz krakowskich artystów, którego Miłosz nazwał szamanem, który umie udać się w zaświaty i sprowadzić duszę chorego z powrotem na ziemię. Miłosz był pacjentem trudnym, bo nieufnym.Wymusił na profesorze obietnicę, że nie umrze w szpitalu, tylko u siebie w domu. Kiedyś doszło na tym tle do dramatycznej sceny. Którejś nocy Andrzej Szczeklik odebrał telefon - Miłosz ma problemy z sercem, czuje, że umiera. Profesor kazał mu jechać do szpitala, gdzie mógł szybko udzielić poecie pomocy. Miłosz jednak stawiał opór, chciał umierać w domu. W końcu udało się go nakłonić do przyjazdu na Skawińską. Po pobieżnym badaniu lekarz już wiedział, że to nic poważnego, nerwoból, na który pomoże kroplówka. Miłosz bardzo się buntował wobec perspektywy nocy w szpitalu. I wtedy Szczeklik nie wytrzymał i palnął: "Leczę pana już 12 lat, dlaczego mi pan nie ufa?", co Miłosza nieco spacyfikowało. Rano, gdy profesor przyszedł na wizytę,
Miłosz spokojny, zdrowy, ale naburmuszony, łypiąc spod brwi, niechętnie przyznał mu rację: "Uwierzyłem w potęgę pańskiej chemii" - powiedział.
Chciał umrzeć w domu
Przeważnie leżał w domu, opiekował się nim syn, Antoni. Asystentka poety Agnieszka Kosińska wspomina, że Miłosz w pewnym sensie sam zdecydował o swojej śmierci. "To była sztuka dobrego umierania. Bardzo spokojny, bardzo pewny siebie proces kończenia ziemskich interesów, odłączania głowy od reszty, woli od głowy, nie chaotycznie, nerwowo i neurotycznie, absolutnie nie. Trwało to od początku 2004 roku. Wszyscy w domu wiedzieliśmy, że umiera, że chce umrzeć i że to ma tak wyglądać. Powiedział mi, że kończy już dyktowanie. Że w ogóle kończy wszelkie zatrudnienia literackie, korespondencję, sprawy z wydawcami, że zostawia to mnie. Jemu żeby dać spokój". W ostatnich miesiącach Kosińska dużo czytała mu na głos. Serce poety było coraz słabsze, coraz częściej trafiał do szpitala.
Umierał w domu
Opiekujący się Miłoszem prof. Szczeklik zapisał, że w jednej z ostatnich rozmów poeta przekonywał go do napisania książki o umieraniu, przygotowującej ludzi na tę ostatnią próbę. Często tracił przytomność. Poeta chciał umrzeć w domu i tak właśnie się stało.
Odszedł 14 sierpnia 2004 roku około godziny 11, w wieku 93 lat. "Przegroda dzieląca życie od śmierci tak cienka. Niewiarygodna kruchość naszego organizmu, tak, że nasuwa się wizja: rodzaj mgły zgęszcza się w kształt ludzki, trwa chwilę i zaraz rozwiewa się" - pisał sam Miłosz o śmierci w "Roku myśliwego" .
PAP/książki.wp.pl