Trwa ładowanie...

Z czym Polacy dzwonią pod nr 112? Operator opisał kulisy swojej pracy

"Jedna kobieta regularnie zgłaszała, że sąsiad falami radiowymi grzebie w jej drogach rodnych" - wspomina Roman Klasa, który pracował w Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Gdańsku. O kulisach swojej pracy napisał w wydanej niedawno książce "Operator 112. Relacja z centrum ratowania życia".

Z czym Polacy dzwonią pod nr 112? Operator opisał kulisy swojej pracyŹródło: East News
d23qf46
d23qf46

"Relacja z ratowania życia" to bardzo ciekawy podtytuł. Zapytacie: dlaczego? Roman Klasa w swojej książce podzielił się historiami, przy czytaniu których człowiek łapie się za głowę. Pod 112 nie zawsze dzwonią ci, którym naprawdę trzeba udzielić pilnej pomocy. Operatorzy wysłuchują pijackiego bełkotu, niezrównoważonych psychicznie osób, którym przeszkadza skórka od banana na chodniku, czy spacerowiczów, którzy na plaży natknęli się na "smutną fokę".

Zobacz: Bohater słynnego reportażu powraca. Co robi dziś Daniel Glazer?

"Bywało, że po 10 minutach rozmowy z pijanym mężczyzną i wysłuchaniu lawiny wyzwisk rozłączałem się, a po kilku sekundach dzwoniła zrozpaczona matka, na której rękach właśnie odchodziło dziecko" - pisze Klasa w "Operatorze 112".

Jego książka to dość szczegółowy opis realiów tej pracy, o której wiele tak naprawdę nie wiemy. Autor przez prawie 6 lat pracował w Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Gdańsku. Zgłoszenia przyjmował głównie z Trójmiasta i okolic. Jego książka otworzyłaby oczy wszystkim tym, którzy wybierają nr 112 kompletnie bez sensu.

d23qf46

"Oglądałam po… porno"

Trzeba przyznać, że chyba nikt przed lekturą tej książki nie spodziewałby się, że Polacy dzwonią na 112, bo... oglądali strony pornograficzne, które zawirusowały im komputery.

Schemat był prosty: osoba błądziła w internecie, wchodziła na strony z pornografią i zdarzało się tak, że po kliknięciu w podejrzany link wyskakiwał komunikat o karze. Opatrzony dodatkowo logo policji lub Interpolu, by zmusić delikwenta do zapłaty za swoje błędy.

Komunikaty musiały być czasem wyjątkowo agresywne, bo i blokowały całkowicie komputery błądzących w sieci. Klasa opowiada o kilku sytuacjach, w których tacy internauci dzwonili pod 112. Opisał rozmowę z pewną kobietą, która była przerażona, że jest już ścigana przez Interpol.

"- Nie możecie tego jakoś sprawdzić? Bo tu pisze 'Interpol' i artykuły jakieś różne tu mam… - Proszę pani, ile razy muszę powtórzyć, żeby udała się pani w tej sprawie do informatyka. Swoją drogą, radzę nie zdradzać mu szczegółów, które pani mi zdradziła" - przytacza autor.

d23qf46

Przez bieliznę, fale radiowe i skórkę banana

Takich absurdalnych sytuacji było znacznie więcej.

Klasa pisze, że notorycznie zdarzało się, że ktoś dzwonił na 112 tylko dlatego, że goście nie chcieli opuścić imprezy. Pijani bawili się dobrze, ale gospodarz chciał już przerwać wieczór wrażeń.

"Pierwsze tego typu zgłoszenie naprawdę mnie zszokowało. Nie przypuszczałem, że komukolwiek może przyjść do głowy tak dziwny pomysł. Początkowo uznałem, że to odosobniony przypadek, a osoba zgłaszająca po prostu jest mocno pijana i może nawet nie zdaje sobie sprawy, do kogo dzwoni i o co prosi. Szybko okazało się jednak, że to nie pojedynczy wymysł upojonej kobiety, ale sytuacje notoryczne" - wspomina.

d23qf46

Inne zgłoszenie dotyczyło rozwieszonego na balkonie prania. Kobieta dzwoniła donieść na sąsiadkę, która rozwiesiła na własnym balkonie bezpruderyjną bieliznę. Pani przeszkadzało, że na bieliznę mogą spoglądać dzieci, bawiące się na podwórku.

Getty Images
Źródło: Getty Images

"Mówiła to z ogromną zawziętością i zupełnie nie miała świadomości, że nie jest to temat odpowiedni dla policji" - komentuje autor.

Z jakimi jeszcze problemami Polacy są gotowi dzielić się z operatorami 112 (numeru, który ma pomóc w ratowaniu ludzi!)?

d23qf46

Na przykład takimi: "Kobieta zadzwoniła, żeby zgłosić, że na chodniku leży skórka od banana. Uznała, że stwarza niebezpieczeństwo i trzeba znaleźć na miejskim monitoringu osobę, która ją wyrzuciła".

Albo takimi: "Jedna kobieta regularnie zgłaszała, że sąsiad falami radiowymi grzebie w jej drogach rodnych. Inna ubzdurała sobie, że podsłuchuje ją wojsko. Często dzwonili z tych samych numerów, więc po jakimś czasie opisywaliśmy je tak, żeby każdy operator wiedział, z kim ma do czynienia".

d23qf46

"Usłyszałem krzyk i przerażający huk"

Książka Romana Klasy może otworzyć oczy Polakom, ale przede wszystkim to gorzki obraz realiów tej pracy. Bardzo słabo opłacanej pracy, co trzeba dodać.

Autor pracował w Centrum Powiadamiania Ratunkowego przez 6 lat i tylko kilka razy zdarzyło się, że jego wypłata przekroczyła próg 2 tys. zł. Za godziny spędzone na odbieraniu telefonów od m.in. świadków wypadków, zgwałconych kobiet, samobójców i ofiar bójek.

Po miesiącu pracy, wysłuchiwaniu często najtragiczniejszych historii, wypłata jest jak policzek w twarz.

d23qf46

To nie jest tylko pretekst do tego, by ponarzekać. W tej książce pisze też o sytuacjach, gdy operatorzy ratują Polakom życie, gdy ci chcą je sobie odebrać. Albo gdy przekazują ostatnie słowa samobójców rodzinie. Albo gdy pomagają ofiarom przemocy domowej.

Jest taka jedna historia, która zostanie z czytelnikami zdecydowanie na dłużej. Klasa opowiada o tym, jak kiedyś przypadkowo połączył się z nim pewien mężczyzna. W tle słychać było rozmowę dwóch osób i momentami płacz dziecka. Próby kontaktu były bezskuteczne, więc po chwili rozłączył się. Operatorzy powinni w tej sytuacji oddzwonić i upewnić się, że nic się nie stało.

I tak zrobił. Mężczyzna odebrał, był zdziwiony, ale przeprosił, bo nr wybrał przez przypadek. Nie miał zestawu głośnomówiącego, więc nie mógł rozmawiać. Zanim się rozłączył Roman usłyszał huk.

"Okazało się, że mężczyzna podczas rozmowy ze mną stracił panowanie nad pojazdem, uderzył w barierki i auto zaczęło koziołkować. Jego ciało – przecięte na pół – wypadło na ulicę. Kobieta, zmiażdżona w pojeździe, zginęła na miejscu. Jakimś cudem przeżyła tylko czteroletnia dziewczynka siedząca w foteliku na tylnym siedzeniu. Tamtego dnia nie odebrałem już żadnego zgłoszenia. Przez prawie pół godziny tępo wpatrywałem się w pustą formatkę" - opisuje.

Klasa nie pracuje już jako operator 112. Odszedł wiele miesięcy po tym zdarzeniu. Przeczytajcie jego książkę, bo opisuje też, jak powinien zachować się dzwoniący pod 112 i jakich błędów trzeba unikać. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Mova. Jeśli nie uda wam się teraz zdobyć papierowego egzemplarza, to pamiętajcie, że dostępne są też ebooki i audiobooki.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe
d23qf46
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d23qf46