"Xerxes": Frank Miller w swoim żywiole [RECENZJA]
"Xerxes" to długo oczekiwana kontynuacja, czy raczej powrót do świata przedstawionego w "300". Powrót, który nastąpił po 20 latach i na pewno nie zrobi takiej furory jak historia spartańskich herosów.
"Xerxes: Upadek rodu Dariusza, świt ery Aleksandra" to miniseria, która zaczęła się ukazywać na Zachodzie w zeszytach w 2018 r. Teraz nakładem Egmontu pojawiło się polskie, zbiorcze wydanie w takim samym formacie, w jakim lata temu Taurus Media wydało "300". Twarda okładka, 30.5 x 23.5cm, układ horyzontalny. Fanaberia autora? W żadnym wypadku. To, co Miller pokazał w "Xerksesie", po prostu straciłoby cały urok w tradycyjnym "pionowym" albumie.
Obejrzyj: "Klaus" - zwiastun filmu Netfliksa
"Xerxes: Upadek rodu Dariusza, świt ery Aleksandra" jest bowiem pełen całostronicowych, panoramicznych ilustracji, które wyglądają jak żywcem wyciągnięte z artbooka. Fani kreski Millera będą zachwyceni odwagą i pomysłami, brutalnością i charyzmą, ale nie da się ukryć, że "Xerxes" nie jest szczytem możliwości twórcy "300", "Sin City" czy "Mrocznego Rycerza". Ani pod względem graficznym, ani tym bardziej scenariuszowym.
Choć po "Xerksesie" spodziewano się kontynuacji "300" (znany nie tylko fanom komiksu za sprawą ekranizacji Zacka Snydera), to Miller wcale nie opowiedział tu kolejnej emocjonującej historii opartej na starożytnych faktach. Zamiast tego bardzo pobieżnie zarysował tytułowe motywy, czyli upadek rodu Dariusza i świt ery Aleksandra Macedońskiego, nie wplatając w nie jednostkowych opowieści tak, jak to zrobił w "300". Innymi słowy, skacze od jednego wielkiego wydarzenia do drugiego, by po drodze rozegrać widowiskową bitwę, symbolicznie musnąć jakiś epizod z życia władcy i pognać dalej.
W efekcie "Xerxes" to bardziej zbiór luźnych notatek, potok myśli ubranych w szaty efekciarskiego artbooka. Jest tu pewna myśl przewodnia, Miller wyznaczył sobie ramy. Są znakomite ilustracje, ale i bardzo "tanie" obrazki, którym wręcz brakuje warsztatowego dopracowania. Frank Miller ma taką pozycję, że w swoim komiksie może sobie pozwolić na wszystko. Niestety "Xerxes" pokazuje, że nie wszystko, co wyjdzie spod ręki mistrza, jest mistrzowskie.