Wystawił w teatrze "Dziady". Będzie zwolniony? "Wiem, że zapłacę za to wysoką cenę, ale nie mam się gdzie cofnąć"
Dyrektor Teatru im. Słowackiego w Krakowie Krzysztof Głuchowski może zostać zwolniony ze stanowiska. Zarząd województwa małopolskiego rozpoczął już stosowną procedurę. To może być kara za wystawienie współczesnej wersji "Dziadów" Mickiewicza. - Nie będę się cenzurował, bo urzędnik pogroził mi palcem - mówi w rozmowie z WP Głuchowski.
Zaczęło się od wpisu krakowskiej kurator oświaty na Twitterze w listopadzie 2021 r. Kurator, nie widząc sztuki "Dziady" w reżyserii Mai Kleczewskiej w teatrze im. Słowackiego w Krakowie, napisała, że "odradza organizację wyjść szkolnych na spektakl". W jej ocenie haniebne było użycie Mickiewicza do "walki opozycji z polską racją stanu".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Krakowska kurator powoływała się na internetowe recenzje, a nasza autorstwa Przemysława Guldy była jedną z pierwszych.
Później do krytyków spektaklu dołączył minister edukacji Przemysław Czarnek, który – również bez oglądania – ocenił, że "w Krakowie zamiast 'Dziadów' powstaje dziadostwo".
Wreszcie minister kultury Piotr Gliński – także bez oglądania - powiedział, że w przypadku "Dziadów" "niepokoją wszelkie takie działania, które są kontrowersyjne w sztuce i przekraczają granice tej akceptowalnej kontrowersji". [cytat za PAP; Ministerstwo Kultury twierdzi, że te słowa nie padły - red.]
Teraz za słowami poszły czyny. Zarząd województwa małopolskiego, który ma zwierzchnictwo nad krakowskim teatrem, rozpoczął procedurę, która zmierza do usunięcia dyrektora teatru Krzysztofa Głuchowskiego ze stanowiska.
Zarząd województwa (sejmik województwa małopolskiego zdominowany jest przez radnych PiS) daje w swoim oświadczeniu dwa powody, dla których Głuchowski ma być odwołany.
Powód pierwszy - finansowy: rzekome naruszenie przez dyrektora przepisów o zamówieniach publicznych. Choć Urząd Marszałkowski tego nie precyzuje, może chodzić o rzekome uchybienie w procedurze przetargowej na sprzątanie teatru. Odpowiednie zawiadomienie trafiło do Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych Regionalnej Izby Obrachunkowej w Krakowie.
Dyrektor Krzysztof Głuchowski dla WP: - Wygląda to na usilne szukanie powodów. Urząd Marszałkowski przeprowadził kontrolę w teatrze na początku 2021 r., a teraz zarząd twierdzi, że dopuściłem się nieprawidłowości przy przetargach, co jest nieprawdą. Trzeba to najpierw udowodnić, a Regionalna Izba Obrachunkowa nawet nie wszczęła jeszcze postępowania.
To nie pierwszy raz, gdy niewygodni dyrektorzy publicznych placówek są przed zwolnieniem oskarżani o rzekome nadużycia finansowe. Stało się tak m.in. w przypadku dyrekcji Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku czy dyrektora Filmoteki Narodowej – Instytutu Audiowizualnego (FINA).
Drugi powód usunięcia dyrektora jest artystyczny: wystawienie na szwank dobrego imienia teatru. Tego zarzutu zarząd województwa także nie rozwija. Ale dyrektor Krzysztof Głuchowski uważa, że chodzi o wystawienie "Dziadów" oraz zapowiedź, że w kwietniu w teatrze im. Słowackiego wystąpi wokalistka Maria Peszek.
- To jest dosyć oczywiste. Nasze problemy zaczęły się po premierze "Dziadów" i słynnym tweecie pani kurator Nowak. A teraz jeszcze wezwał mnie do siebie marszałek województwa Witold Kozłowski i kazał zerwać umowę na gościnny koncert Marii Peszek. Dosyć enigmatycznie powiedział, że ona nie może koncertować w instytucji publicznej - tłumaczy Głuchowski.
Zapytaliśmy rzeczniczkę marszałka województwa małopolskiego Katarzynę Antosz, czy prawdą jest, że dyrektor zostanie odwołany za wystawienie "Dziadów" i koncert Marii Peszek.
- To są opinie dyrektora. Nie komentujmy ich. Przyjdzie czas na szersze wyjaśnienia. Na razie trwa procedura odwołania dyrektora. Potrzebujemy teraz opinii ministra kultury, związków zawodowych i organizacji twórczych. Dopiero wtedy podejmiemy ostateczną decyzję - tłumaczy Antosz.
Dyrektor krakowskiego teatru mówi WP, że doczekaliśmy czasów, w których to urzędnicy decydują, jakie koncerty i spektakle można organizować.
- Okazuje się, że urzędnicy chcą tworzyć kulturę. Pewnie chcą tu wstawić kogoś, kto zdejmie "Dziady" z afisza, bo chcą nam narzucić jeden wzorzec. To jest pogwałcenie konstytucyjnego prawa do wolności wypowiedzi oraz ustawy o działalności kulturalnej. A przecież to nie są ich pieniądze, tylko publiczne.
"Dziady" - Trailer filmowy.
Przypomnijmy, że sztuka nie podoba się PiS-owskim notablom (choć jej nie widzieli), ponieważ pojawiają się w niej odwołania do politycznej i społecznej sytuacji Polski, m.in. do Strajku Kobiet. Gustaw/Konrad jest kobietą (gra go/ją Dominika Bednarczyk). Spektakl odnosi się także do pychy hierarchów Kościoła oraz krytykuje rządy autorytarne.
Jak na te zarzuty polityków PiS reaguje dyrektor?
Głuchowski: - Mówimy w teatrze o ważnych problemach, które dotykają Polaków. Nie boimy się trudnych tematów. Nie jesteśmy od tego, żeby głaskać władzę. Władza musi się liczyć, że artyści mają na jej temat coś do powiedzenia. To normalne. Ja nie robię celowych prowokacji, aby komuś konkretnemu dopiec. Nie ja jestem organizatorem trasy koncertowej Marii Peszek, to jest koncert gościny, dzięki któremu teatr zarabia pieniądze, a Maria Peszek to wybitna artystka. Tak samo Maja Kleczewska - uznana międzynarodowo reżyserka.
"Teatr jest nasz"
Informacja, że Głuchowski ma zostać odwołany, wywołała protesty aktorów i pracowników teatru im. Słowackiego. 180 z nich podpisało się pod listem w obronie dyrektora do marszałka województwa małopolskiego Witolda Kozłowskiego z PiS. W czwartek 17 lutego protestowali także w teatrze pod transparentem "Teatr jest nasz".
W czasie tego protestu wypowiedział się Andrzej Grabowski, znany krakowski aktor teatralny, kinowy i telewizyjny.
- Jestem nestorem w tym teatrze. Przeżyłem wiele zmian dyrekcji. Wielu dyrektorów było wyrzucanych, w innych przypadkach odbywało się to łagodniej. Ale nigdy nie spotkałem się z tym, żeby cały zespół stanął w obronie dyrektora. Obojętne co się stanie, Krzyśku, jesteś wielkim dyrektorem, i takim będziesz - mówił aktor.
W rozmowie z WP dyrektor Krzysztof Głuchowski powiedział, że we wrześniu i październiku 2021 trwały rozmowy między teatrem Słowackiego, Sejmikiem Województwa Małopolskiego a Ministerstwem Kultury o współprowadzeniu teatru przez Ministerstwo. - Ministerstwo miało współprowadzić teatr, jednak się z tego wycofało - powiedział WP Głuchowski.
Jak ocenia dyrektor to wycofanie się ministerstwa oznacza, że Słowackiemu zabrakło kilku milionów złotych na działalność. Teatr, aby zebrać brakujące fundusze, zorganizował na początku tego roku zbiórkę publiczną. Udało się zebrać wśród darczyńców ponad 200 tys. zł.
Głuchowski: - Zbieramy na premiery, na program artystyczny. Po raz pierwszy od stanu wojennego teatr jest w tak ciężkiej sytuacji. Prosiliśmy o pomoc, ale dostaliśmy odmowę.
Jednak Ministerstwo Kultury nazwało wiadomość o 3 mln zł dotacji dla teatru fake newsem: "W związku z powielanymi przez media kłamstwami na temat finansowania Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, Ministerstwo Kultury informuje, że MKiDN nie "odebrało" żadnej dotacji temu teatrowi, ponieważ dotacja taka nie została mu przyznana ani obiecana. Wbrew fałszywym informacjom rozpowszechnianym i powielanym przez media, Teatrowi im. Słowackiego nie została w żadnym momencie przyznana ani przyrzeczona dotacja w wysokości 3 mln zł. Rzeczywiście, na podstawie wniosku marszałka województwa małopolskiego, MKiDN rozważało w 2021 roku prowadzenie Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie jako wspólnej instytucji kultury – jednak teatr ten był tylko jedną z wielu instytucji artystycznych ubiegających się w ubiegłym roku o współprowadzenie przez Ministra, z których ostatecznie tylko jedna została przyjęta do współfinansowania, a w sprawie kolejnej – trwają procedury związane z przygotowaniem współprowadzenia".
Głuchowski: - Mówienie, że Ministerstwo tylko planowało, a wcale nie miało zamiaru tego robić, to jest wygodne tłumaczenie.
ZOBACZ TEŻ: PiS mści się za "Dziady"? Teatr bez państwowych dotacji
Dyrektor krakowskiego teatru mówi, że wciąż liczy na możliwość mediacji w swojej sprawie. Ale dodaje, że "Dziady" nie zejdą z afisza, póki on jest na stanowisku. Bilety są wyprzedane do kwietnia.
Głuchowski nie zamierza też odwoływać kwietniowego koncertu Marii Peszek.
Pytam dlaczego. Czy nie lepiej byłoby pójść władzy na rękę?
Głuchowski: - Może niektórzy boją się o swoje posady i swój byt, i dlatego przyjmują postawę konformistyczną, ale ja nie chcę żyć w strachu i zarządzać strachem w pracy. Ci urzędnicy, którzy nas straszą, sami są straszeni. Ten lęk jest paraliżujący, bo cały czas myśli się w pracy, czy komuś się nie podpadnie. Trzeba cały czas kalkulować - mówi.
- Mam się autocenzurować, bo urzędnik pogroził mi paluszkiem? To uniemożliwi mi bycie sobą. Nie chcę stracić szacunku do samego siebie i szacunku ludzi, z którymi mam zaszczyt współpracować od ponad pięciu lat. Wiem, że zapłacę za to wysoką cenę, ale nie mam się gdzie cofnąć.
PS. Dyrektor Głuchowski dostał w piątek 18 lutego z Urzędu Marszałkowskiego maila z prośbą o pilne spotkanie.