Trwa ładowanie...

Wygrał wyścig i zabił dwie osoby. Po wszystkim dopalił papierosa

Mieli po dwadzieścia kilka lat i 140 km/h na liczniku. Urządzili sobie wyścig ulicami Jeleniej Góry, przejechali sześć skrzyżowań, a kiedy kierowca seata z LPG uderzył w parę na przejściu, zatrzymał się dopiero 200 m za pasami. Świadkowie zeznali, że młodzi nie podeszli do ofiar i przed przyjazdem służb dopalali papierosy. Kiedy 25-latek miał już na rękach kajdanki, powiedział tylko: "Do końca życia będę miał problemy".

Na zdjęciu: spotkanie miłośników nielegalnych nocnych wyścigów na warszawskim Ursynowie, 2017 r.Na zdjęciu: spotkanie miłośników nielegalnych nocnych wyścigów na warszawskim Ursynowie, 2017 r.Źródło: East News
d3qacjq
d3qacjq

Bartosz Józefiak w swoim reportażu "Wszyscy tak jeżdżą" skupił się m.in. na nielegalnych wyścigach samochodowych, które są zmorą wielu polskich miast. Bezmyślność i brawura młodych kierowców z tzw. drive clubów czasami prowadzi do tragedii, które wpisują się w niechlubny wynik Polski w europejskich rankingach. "Co roku chowamy około 2 tys. ofiar wypadków drogowych. Do tej pory ze śmiertelnością rzędu 59 osób na milion mieszkańców trafialiśmy na szary koniec europejskiego rankingu bezpieczeństwa drogowego" - pisze Józefiak, zwracając uwagę, że gorzej jest tylko w Bułgarii, Rumunii, Chorwacji i na Łotwie.

Dzięki uprzejmości wyd. Czarne publikujemy fragment książki Bartosza Jóżefiaka "Wszyscy tak jeżdżą".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Nuda latem? Audiobooki to najlepsze rozwiązanie

Każdemu mogło się zdarzyć

Teraz Przed dwudziestą są już na miejscu. Parkują obok myjni, pod zakazem. Czarne, lśniące bmw i wysłużona toyota, audi, passat, sportowa honda accord, srebrny nissan.

d3qacjq

Średnia wieku: dwadzieścia lat. Chłopcy: bluzy z kapturem, krótkie spodenki, czapki z daszkiem, włosy na żel. Dziewczyny: trampki, bluzy odsłaniające pępek, szorty. Piwa bez procentów, kebaby, hot-dogi i fajki ze stacji. Śmiechy i przeciągłe spojrzenia. Papierki i butelki lądują w koszu, "k...y" i "spi...j" latają w powietrzu, ale nie za głośno. Klienci i pracownicy stacji benzynowej nie zwracają na nich uwagi.

Chłopak z kebabem w ręce przeżywa ostatniego grilla.

– Poszliśmy, k...a, na te afterki, i ten cielak podchodzi, taka świnia. Typ pokazuje na mnie palcem, mówi, że mam wp...l. Mówią: stary, najgorzej z ekipy wybrałeś. Dostałby w p...ę jak ch... ode mnie.

Chłopak z nosem w komórce rzuca:

d3qacjq

– Dwudziestego piątego będzie jakieś upalanie. Już do mnie piszą.

Z piskiem opon na parking zajeżdża beemka. Wysiada z niej dwóch gości w wieku mocno licealnym. – Jak nawracaliśmy przy Kiepury, to wziął normalnie za...ł bokiem. Ale się jaram, k...a. Normalnie bokiem polecieliśmy!

– Po co wrzucać dwa tysiące, żeby za...ć cały dyfer z 2.8? Po co hajs wydawać? Ale weź mu to przetłumacz.

d3qacjq

O północy wciąż tam będą. Drive Club może oficjalnie nie istnieje, ale ma się całkiem dobrze.

Wtedy

– To jak, Iza, idziemy czy zostajemy? – pyta Grzegorz znad kufla lanego lecha. Kolega przyniósł do baru koszyk świeżo zebranych grzybów. Wzbudził tym zazdrość Grzegorza i Izy, zapalonych grzybiarzy. Teraz rozważają, czy może jednak jutro z rana nie wyskoczyć do lasu. – Bo jak mamy rano jechać, to ja już więcej piwa nie biorę – podkreśla Grzegorz.

d3qacjq

– No to chodźmy – decyduje po namyśle Iza.

Ta decyzja ich zabije.

Jest sobotni wieczór, kilka minut przed jedenastą, 28 października 2018 roku. Zabobrze – ogromne blokowisko z lat sześćdziesiątych – to pierwsze, co widzą kierowcy wjeżdżający do Jeleniej Góry. Czteropasmowa krajówka dzieli osiedle na pół. Wciśnięty między osiedlowy parking a dziesięciopiętrowe bloki przycupnął bar Torreto’s, serce osiedla. Długi drewniany blat, barowe stołki, flippery i bilard, na ścianach rejestracje amerykańskich wozów i telewizory ustawione na rozgrywki meczowe. To właśnie tutaj Grzegorz poznał Izę.

d3qacjq

Powiedzieć o nich, że przeciwieństwa się przyciągają, to nic nie powiedzieć. Grzegorz: wesoły gaduła, potężny, brodaty brat łata. Pięćdziesięciosiedmiolatek sprzedawał chemię budowlaną. Budowlańcy z okolicy lubili się go poradzić: "Grzesiek, jaką techniką byś ten basen uszczelnił?", "Stary, wchodzą mi robociarze jutro, nie wiem, jak zrobić elewację. Co doradzisz?". Koledzy z Torreto’s zwracali mu uwagę: "Grzegorz, ty pracą żyjesz. Odpocznij". Żona zostawiła go po dwudziestu pięciu latach małżeństwa. Córka w Niemczech, wnuki widuje kilka razy do roku. Czas zabijał przy kuflu lecha i chesterfieldach z kolegami z baru. Tak trafił na Izę.

Młodsza o dziesięć lat. Pogodna, nieśmiała, cicha. Myszka, nie lwica. Dorabiała przy sprzątaniu, sprzedawała umowy na telefon, jej synowie jeździli po budowach w Holandii i Anglii. Z Grześkiem zawsze trzymali się za ręce. Jeździli na grzyby albo koncerty, zwiedzali okoliczne zamki albo czeskie miasta: Pragę, Liberec, Jablonec. Weekendami słuchali płyt, przycinali drzewka w ogródku Izy, rozpalali grilla i zwoływali znajomych.

Tydzień temu Iza wniosła swoje rzeczy do mieszkania Grzegorza na Zabobrzu.

d3qacjq

W piątek do Grzegorza zadzwonił kumpel z baru.

– Hej, co robicie wieczorem z Izą? Przyjechał Irek, może wpadniecie na piwo?

Irek to kolega ze Śląska, dla znajomych ma świeże DVD z koncertem André Rieu. W Torreto’s zameldowali się przed dwudziestą. Iza przy kawie, Grzegorz przy lechu. Rysio przyniósł koszyk grzybów. Grzegorz dopytuje, gdzie tyle nazbierał. Zbliża się dwudziesta trzecia. Grzesiek nie bierze kolejnego piwa, bo ciągnie go z Izą na te grzyby. Jeszcze tylko wypalą po papierosie i lecą.

W tym momencie kilka kilometrów dalej misiowaty i potężny Łukasz, dumny posiadacz seata, łapie kontakt wzrokowy z Oskarem, chudym i wyszczekanym kierowcą golfa. Kiwają sobie głowami na przywitanie. Zazwyczaj spotykają się na stacji benzynowej przy szosie prowadzącej na Zabobrze. W piątki i soboty parking przy stacji jest zastawiony stuningowanymi wozami – pracownicy przymykają oko na te spotkania. Obok jest McDonald oraz Lidl z wielkim parkingiem, idealnym do driftów. Prosto ze stacji benzynowej fani driftów wyjeżdżają na aleję Jana Pawła II: szeroką drogę krajową, gdzie w nocy sygnalizacja przechodzi w tryb żółtego pulsującego światła.

Mieszkańcy Zabobrza dobrze znają zlotowiczów. Znają ze słuchu, a dokładniej – z odgłosu silników wyjących po nocach. Zloty w social mediach nazywane są "spotkaniami Drive Clubu".

Dwudziestopięcioletni Łukasz O. to mechanik po zawodówce. Prawko zrobił zaraz po osiemnastych urodzinach. Bez matury, za to z warsztatem, w którym naprawia samochody po znajomości. Specjalizacja – ople. Wszyscy w mieście wiedzą, że po lakierkę to do Łukasza.

Matka Łukasza to emerytowana konduktorka, ojciec – były górnik na rencie. Tego dnia Łukasz podróżuje srebrnym seatem alteą ojca. To zwykły rodzinny van w gazie. Przed obwodnicą wpada na czarnego golfa.

Spotkanie sympatyków nocnych wyścigów ulicznych na błoniach Stadionu Narodowego w Warszawie, 2015 r. East News
Spotkanie sympatyków nocnych wyścigów ulicznych na błoniach Stadionu Narodowego w Warszawie, 2015 r.Źródło: East News, fot: Bartosz Krupa

Dwudziestojednoletni Oskar, kierowca volkswagena, to z wykształcenia elektromechanik, obecnie na bezrobociu. Plany życiowe: wyjazd do brata do Holandii. Wolny czas zabija, grzebiąc w żółtym peugeocie albo w piętnastoletnim czarnym golfie, którego brat przywiózł z Holandii.

Oskar dał się już poznać lokalnej drogówce. Ma na koncie sześć mandatów, zdążył spowodować dwie kolizje, raz nawet jechał powyżej setki i stracił prawko na trzy miesiące. W sobotnią podróż zabiera Jacka. To dwudziestoletni, wielki jak szafa wielbiciel miękkich narkotyków, cudzych motorów i tureckich kebabów.

Chłopaki wypalili papierosa na parkingu, pomknęli przez kanion poniemieckich kamienic, minęli basztę grodzką i zamkową, galerię handlową i Lidla, przy stacji benzynowej na Zabobrzu dostrzegli srebrną alteę. Może Oskar liczył, że spotka znajomego, który też lubi polatać po mieście? Jeśli tak, to się nie pomylił.

Łukasz i Oskar uśmiechają się do siebie i kiwają głowami: "Siema!". Patrzą sobie w oczy, bez słowa dochodzą do porozumienia. Ruszają szeroką trasą Jana Pawła II w stronę Wrocławia. Dwa kilometry dalej Iza i Grzegorz dogaszają papierosa, żegnają się z kumplami, ruszają do mieszkania Grześka. Muszą tylko przejść na drugą stronę alei Jana Pawła.

Oskar w golfie próbuje dogonić Łukasza, który wyprzedza go o jakieś trzydzieści metrów. Panowie mają na liczniku po sto czterdzieści kilometrów na godzinę. Mijają sześć skrzyżowań, nad każdym pulsuje żółte światło. Zbliżają się do Galerii Sudeckiej i baru Torreto’s.

Łukasz przyspiesza, zostawia Oskara z tyłu. Pieszych dostrzega zbyt późno. W tym momencie świadkowie zdarzenia słyszą huk. Wóz Łukasza wpada w Izę i Grzegorza, obraca się, zatrzymuje dwieście metrów za pasami.

Obok pasów hamuje czarny golf. Jacek wypada z auta, widzi połamane ciało Izy, urwaną nogę Grzegorza. Chce mu się wymiotować, zawraca do samochodu. Z seata wytacza się Łukasz, trzyma się za głowę, lekko krwawi.

– Ktoś dzwonił po pogotowie? Oni żyją? – dopytuje.

Wychodzący właśnie z kina ludzie trafili na widok rodem z filmów Tarantino. Rozpędzony samochód urwał Grzegorzowi rękę i nogę. Obok pokiereszowanego ciała walają się paczka chesterfieldów, popękany czarny telefon, czerwona zapalniczka, okulary i portfel ze zdjęciami dwunastoletniego chłopca i ośmioletniej dziewczynki.

wyd. Czarne, 2023 Materiały prasowe
wyd. Czarne, 2023Źródło: Materiały prasowe

Przyjaciele pary dopalali właśnie papierosy pod Torreto’s, gdy usłyszeli huk. Ruszyli w kierunku skrzyżowania, dostrzegli połamaną kobietę w czarnej pikowanej kurtce i dżinsowych spodniach. Wokół jej głowy rozlewała się kałuża krwi. Nogi powyginane we wszystkie strony, kości przebijają skórę. Jarek podbiegł i złapał ją za dłoń. Krzyknął do Ryśka:

– Żyje! Dzwoń po pogotowie!

Wciąż ściska rękę kobiety, gdy zauważa na jezdni opakowanie DVD z podpisem "André Rieu". Dopiero wtedy zdaje sobie sprawę, że dłoń, którą kurczowo trzyma, należy do jego przyjaciółki Izy.

Świadkowie zapamiętają sprawców opartych o samochód, dopalających papierosy. Nie podchodzą do ofiar. Wyglądają, jakby wypadek w ogóle ich nie ruszał.

Gdy ratownicy przyjeżdżają na miejsce, nie mają kogo reanimować. Ktoś krzyczy do Łukasza zza taśmy policyjnej:

– Ty gnoju! Zabiłeś mojego przyjaciela!

Mundurowy zakłada chłopakowi kajdanki na ręce, prowadzi do radiowozu. Łukasz mówi tylko:

– Do końca życia będę miał problemy.

(…)

Powyższy fragment pochodzi z reportażu "Wszyscy tak jeżdżą" Bartosza Józefiaka, który ukazał się nakładem wyd. Czarne.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" wybieramy się na wakacyjną podróż śladami hitowych filmów i seriali, zachwycamy się słoneczną Taorminą, przypominamy najbardziej wstrząsające odcinki "Black Mirror" i komentujemy nowy sezon show Netfliksa. A na koniec sprawdzamy, jak wypadł Marcin Dorociński w "Mission:Impossible". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d3qacjq
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Wyłączono komentarze

Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.

Paweł Kapusta - Redaktor naczelny WP
Paweł KapustaRedaktor Naczelny WP
d3qacjq