Sytuacja na polskich drogach to horror. Ta książka brutalnie go obnaża
Kierowcy łamiący przepisy, egoizm za kółkiem, fatalna infrastruktura i zły stan pojazdów, brak wielu sprawdzonych w innych krajach rozwiązań zwiększających bezpieczeństwo, nielegalne nocne wyścigi na ulicach miast – to tylko niektóre elementy koszmaru, jakim jest stan bezpieczeństwa drogowego w Polsce.
Ceniony reportażysta Bartosz Józefiak napisał o tym obszerną książkę zatytułowaną "Wszyscy tak jeżdżą", która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarne. To bardzo znaczący tytuł, o czym w rozmowie z Wirtualną Polską przekonuje sam autor. Józefiak opisuje na łamach swojej najnowszej książki największe grzechy polskich kierowców, które od lat składają się na prawdziwy horror na naszych drogach.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski: Czy Polacy są złymi kierowcami?
Bartosz Józefiak, reportażysta, autor książki "Wszyscy tak jeżdżą": Pierwsza myśl, która się nasuwa, jest bardzo oczywista: tak, jesteśmy fatalnymi kierowcami. I jest na to dużo mocnych dowodów: to przede wszystkim oczywiście statystyki dotyczące liczby wypadków, liczby ofiar śmiertelnych, ilości potrąceń pieszych i innych tego typu zdarzeń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Groźne zachowanie kierowcy bmw na A1. Zabrano mu kluczyki
Na szczęście ta sytuacja powoli zaczyna się zmieniać. Bardzo duże znaczenie miały zmiany w przepisach, które zaczęły obowiązywać niedawno. Dwie najważniejsze to zmiana zasad dotyczących ochrony pieszych na przejściach oraz znaczne zwiększenie wysokości mandatów w taryfikatorze. To była prawdziwa rewolucja, która zaczyna przynosić bardzo widoczne i bardzo korzystne efekty.
To pierwsza myśl. A druga?
Mam wrażenie, że w jakimś sensie kierowcy wszędzie jeżdżą w sposób równie niebezpieczny, niezależnie od kraju czy regionu, o którym mówimy. Słynne są przecież historie o złych kierowcach w Rumunii. Nie od dziś mówi się, że fatalnie jeżdżą kierowcy na Sycylii. Ale pomijając legendy i stereotypy, można to chyba ująć w ten sposób, że wszędzie kierowcy jeżdżą tak, jak pozwala im na to infrastruktura, przepisy i obyczaje.
Ciekawie brzmi ten ostatni wątek. Co o Polsce mówi to, w jaki sposób zachowujemy się za kierownicą?
Myślę, że warto zwrócić uwagę na trzy sprawy. Pierwszy ważny wniosek dotyczy nie tyle kierowców, ile polityków. Polska to kraj polityków bardzo tchórzliwych, jeśli chodzi o kreowanie bezpiecznych warunków na drogach. Nie ma w Polsce żadnych konkretnych, ambitnych planów w tym względzie, żadnych polityk regionalnych czy ogólnokrajowych dotyczących bezpieczeństwa.
Większość decyzji podejmowanych jest pod wpływem chwilowych mód czy sondaży, dla zdobycia poklasku. Najlepszym przykładem jest sprawa zlikwidowania kilka lat temu przez PO radarów gminnych. Oczywiście, stały za tym pewne konkretne przesłanki, na które powoływali się politycy: bywało tak, że samorządy rzeczywiście nadużywały swoich uprawnień i "łupiły" kierowców. Efekt był taki, że wszystkim gminom zabrano fotoradary, ich liczba gwałtownie spadła.
Do dziś mamy bardzo mało radarów na tle Europy. A mnóstwo badań wskazuje jasno, że dobrze skonstruowany system radarów bardzo korzystnie wpływa na stan bezpieczeństwa na drogach. Inny przykład, na szczęście pozytywny, to wprowadzenie nowych zasad dotyczących pieszych na przejściach. Temat pojawił się w debacie nie dlatego, że już dawno powinno się je zmienić, ale ze względu na powszechne oburzenie, jakie pojawiło się po "wypadku na Sokratesa".
Było to tragiczne zdarzenie w Warszawie, właśnie na tej ulicy: jadący dużo powyżej dopuszczalnej prędkości kierowca śmiertelnie potrącił na przejściu dla pieszych ojca z dziecięcym wózkiem.
Co jeszcze zła jazda mówi nam o nas?
Jest jeszcze bardzo ważny aspekt psychologiczny i obyczajowy. Sposób, w jaki jeździmy, pokazuje, jak bardzo nie ufamy sobie nawzajem i jak głęboko zakorzenił się kult indywidualizmu. Z jednej strony jest to więc coś, co można nazwać kulturą niepewności – po innych ludziach, w tym przypadku: innych kierowcach, spodziewamy się najgorszego, nie spodziewamy się z ich strony żadnego współdziałania, współpracy.
A sami jesteśmy skrajnie egoistyczni: "ja jestem ważny, ja teraz jadę, ja muszę być najszybszy, liczy się tylko moja wolność". Ten egoizm na drodze przynosi czasem bardzo tragiczne skutki. Nie myślimy o innych, nie dbamy o "słabszych" na drodze: pieszych czy rowerzystów.
A trzecia sprawa?
To, jak zachowujemy się za kierownicą, ma też w jakimś sensie, związek z tym, jak działa polska infrastruktura drogowa. Owszem, mamy coraz więcej autostrad i dróg szybkiego ruchu, ale jednocześnie następuje zapaść w kwestii dróg niższych kategorii, a przy tym – ogromny kryzys komunikacji zbiorowej.
To wszystko sprawia, że coraz więcej osób, chcąc nie chcąc, przesiada się do samochodów, bo nie ma żadnej alternatywy. A to z kolei powoduje, że na drogach jest coraz większy ruch, w wielu miejscach tworzą się korki. I znów trzeba wrzucić kamień do ogródka państwa: nie wygląda na to, żeby ktokolwiek miał jakiś pomysł i chęć, żeby to zmienić.
Cały czas mówimy o kierowcach. A czy kobiety jeżdżą inaczej niż mężczyźni?
Tak, jak najbardziej. Pokazują to wszystkie dostępne analizy. Kobiety jeżdżą o wiele spokojniej, mniej agresywnie, nie ma w nich tej typowo męskiej rywalizacji. Jeżdżą po prostu o wiele bezpieczniej. Kiedy szukałem osób, z którymi chciałem porozmawiać na potrzeby książki, takich, które spowodowały wypadek ze skutkiem śmiertelnym, okazało się, że takich kobiet jest bardzo mało. Rozmawiałem więc tylko z mężczyznami.
Jakie to były rozmowy?
Zaskakujące. Przede wszystkim pod tym względem, że wspólną cechą wszystkich moich rozmówców było zrzucanie winy na innych, nieumiejętność przyznania się do błędu. Każdy z nich mówił, że to nie jego wina, że pieszy wtargnął na jezdnię, że rowerzysta źle jechał. Zero refleksji, zero wyrzutów sumienia. Bardzo często słyszałem też tekst, który koniec końców stał się tytułem książki: "przecież wszyscy tak jeżdżą".
Które z tych rozmów zrobiły na tobie największe wrażenie?
Mocnym momentem była z pewnością rozmowa ze słynnym kierowcą od "trumny na kółkach" - to prawnik z Łodzi, sprawca wypadku, w którym zginęły osoby jadące samochodem znacznie starszym i mniej bezpiecznym od jego auta. Zarówno w rozmowie ze mną, jak i innych publicznych wypowiedziach podkreślał, że skutków wypadku można było uniknąć, gdyby kobiety jechały lepszym autem.
Kiedy zwróciłem mu uwagę, że nie każdego stać na tak drogi samochód, jak ten, którym jechał, odpowiedział, że można przecież wziąć kredyt. Podobnie było podczas rozmowy z chłopakiem, który jadąc 90 km/h w terenie zabudowanym potrącił na przejściu starszą kobietę. Owszem, popłakał się podczas tej rozmowy, wydawało mi się przez chwilę, że chodzi mu o tę staruszkę. Niestety, szybko okazało się, że płacze dlatego, że trafi do więzienia i zrujnuje sobie życie. Duże wrażenie robiły też na mnie rozmowy z osobami ze środowiska nielegalnych wyścigów samochodowych.
Czym cię zaskoczyli?
Na pozór może się wydawać, że to zwykli pasjonaci: siedzą w garażach i w każdej wolnej chwili dłubią w swoich ulubionych samochodach. W sumie fajne hobby. Ale nie sposób zapomnieć, że potem, wieczorami wsiadają do tych aut i z ogromnymi prędkościami ścigają się na ulicach miast. Nic dziwnego, że dochodzi w trakcie tych zawodów do wypadków.
Szokujące jest to, jak bardzo są bezkarni. Owszem, czasem pojawia się policja, "wlepi" jakieś mandaty, ale to zupełnie nic nie zmienia. To kolejny drogowy dowód na to, jak bardzo państwo polskie nie działa i nie radzi sobie z kryzysowymi sytuacjami. A warto dodać, że tego typu zawody odbywają się w zasadzie w każdym większym polskim mieście.
Co powinno się zmienić, żeby na drogach w Polsce było bezpieczniej?
Nie chciałbym przerzucać odpowiedzialności na zwykłych ludzi. Odpowiednie działania powinno podjąć przede wszystkim państwo. Powinien być to długofalowy i wielowątkowy proces, składający się z przedsięwzięć na różnych płaszczyznach.
Co konkretnego można zrobić dziś?
Zadbać o jakość dróg niższego rzędu, instalować więcej fotoradarów, zmieniać przepisy, ustawiać więcej policjantów na ulicach, stosować rozwiązania uniemożliwiające wyprzedzanie w niebezpiecznych miejscach, np. stalowe linki oddzielające pasy ruchu. To tylko krótka lista, mógłbym dodawać do niej kolejne punkty przez cały dzień.
Rozmawiał Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
Trwa ładowanie wpisu: instagram