Trwa ładowanie...

Współczesne skandale są po prostu żenujące - z Joanną Oparek rozmawia Grzegorz Wysocki

O ile w XIX skandal był potrzebny, żeby zwrócić uwagę na wielki talent, to dzisiaj służy często jedynie temu, żeby wyeksponować zgrabny tyłek. To prawdziwy upadek skandalu jako zjawiska – dzisiaj jego bohaterem może stać się byle kto. Trudno o wielkie skandalistki, tak jak trudno o wielki teatr. Mamy raczej drobne skandaliki na miarę sitcomu. Raczej obciach niż manifest. Skandal przestał być domeną wielkich gwiazd. Nie budzi już oburzenia. Współczesne skandale są po prostu żenujące.

Współczesne skandale są po prostu żenujące - z Joanną Oparek rozmawia Grzegorz WysockiŹródło: "__wlasne
d2wj1au
d2wj1au
Myślisz, że Doda, Maria Czubaszek czy Maria Peszek to wielkie polskie skandalistki? Jesteś przekonany, że trudno o bardziej ekscentryczne ikony popkultury niż Madonna, Lady Gaga czy Lindsay Lohan? Mylisz się. Joanna Oparek, pisarka, autorka powieści „Loża” (Wyd. Świat Książki), na przykładach wybitnie utalentowanych, a jednocześnie naprawdę kontrowersyjnych i rozwiązłych XIX-wiecznych aktorek, Heleny Modrzejewskiej i Sary Bernhardt, udowadnia, że współczesne skandale są żenujące, a ich autorki nie dorastają do pięt swoim wielkim poprzedniczkom. Seks i makabra, spanie w trumnie i czarne msze odprawiane przez pijanych kolegów, broszka z żywego kameleona i aligatory Jaś i Małgosia należące do Modrzejewskiej, orgie i rozpusta, kłamstwa i plotki.

Grzegorz Wysocki, WP.pl: Czym różnią się dzisiejsze skandale od tych XIX-wiecznych?

Joanna Oparek, pisarka, autorka m.in. powieści "Loża" (Wyd. Świat Książki): O ile w XIX skandal był potrzebny, żeby zwrócić uwagę na wielki talent, to dzisiaj służy często jedynie temu, żeby wyeksponować zgrabny tyłek. To prawdziwy upadek skandalu jako zjawiska – dzisiaj jego bohaterem może stać się byle kto. Trudno o wielkie skandalistki, tak jak trudno o wielki teatr. Mamy raczej drobne skandaliki na miarę sitcomu. Raczej obciach niż manifest. Skandal przestał być domeną wielkich gwiazd. Nie budzi już oburzenia. Współczesne skandale są po prostu żenujące.

Czy to wiek XIX wynalazł skandal?

Wiek XIX wynalazł sposób na upowszechnienie i nagłośnienie skandalu – to potęga prasy. Ale najlepszych wzorów dostarczył upadający Rzym z jego ladacznicami, orgiami i okrucieństwem. I ważny jest fakt, że były to dobrze urodzone ladacznice, a orgie odbywały się z udziałem najwyżej postawionych urzędników państwowych. Skandal – taki prawdziwy skandal – wybucha wtedy, gdy dochodzi do złamania norm i naruszenia tabu. A warunkiem jest to, aby ten kto normy narusza był osobą cenioną, żeby coś sobą reprezentował. Kiedy rozbiera się striptizerka, żadnego skandalu nie ma. Jak świat światem, nic nie podnieca ludzkości bardziej niż seks i makabra. Publiczność trzeba albo uwieść albo wystraszyć i znały te prawdę słynne aktorki oraz awangardowi artyści.

Twoja najnowsza powieść, „Loża”, odsłania kulisy karier największych aktorek XIX wieku. Sarah Bernhardt i Helena Modrzejewska były wówczas tak sławne, jak dzisiaj… No właśnie, jak kto?

Może jak Madonna albo Lady Gaga. Były równie bezkompromisowe, nowatorskie, totalnie wyzwolone i wykonywały morderczą pracę jeżdżąc po całym świecie, ich życie to było jedno wielkie tournée. Modrzejewska jako polska aktorka, która podbiła Amerykę jest nadal ikoną sukcesu dla wielu aspirujących do międzynarodowej sławy lokalnych gwiazd. Sarah Bernhardt to niedościgniony wzór dla aktorek epatujących seksualnością, skłonnych do upublicznienia listy swoich kochanków – Sarah Bernhardt jest szokująca i na scenie, i w życiu. Ta kobieta nigdy nie przestaje grać. Puszcza się w lot balonem. Sypia w trumnie i wozi ją ze sobą po hotelach. Fotografuje się w tej trumnie, w otoczeniu węży i egzotycznych roślin. A jej pijani koledzy odprawiają nad nią czarne msze.

d2wj1au

Prawdziwi sataniści?

I równocześnie sławni poeci. Mamy koniec XIX wieku, seks i makabra stają się modne. Rodzi się dekadentyzm, szerzy się okultyzm, dobrze wychowane panny podniecają się śmiercią, są czytelniczkami powieści grozy, kryminałów, które każda gazeta publikuje w odcinkach. Sarah wygląda jak śmierć, jak ofiara i zabójczyni w jednej osobie. Uwodzi młodzież. Gotyckie piękno jest pociągające nawet dzisiaj.

A Modrzejewska?

Helena Modrzejewska stawia na wzniosłość i klasykę. Zachwyca elity. Obie grają role słynnych kurtyzan, ale podczas gdy Polka gra tak, jakby prosiła o wybaczenie za grzechy, Sara jest bezwstydna. I dlatego modna. Modna jak samo zło. Jest chuda, dziwaczna, histeryczna, ekstatyczna. Helena jest wyniosła i stonowana. Inne strategie aktorskie, inne estetyki. O Sarze wiadomo, że już jako dziecko biegała do kostnicy, patrzyła w wykrzywione twarze samobójców, uczyła się wyrazu od trupów wyciągniętych z Sekwany. To rozpustnica o płonących włosach. Wiadomo, że przespała się z połową Paryża, że miała w kilku arystokratach silnych protektorów. Jej matka holenderska Żydówka, była znana była w paryskim światku jako Piękna Jula, Dama horyzontalna – to bardzo eleganckie określenie wiadomej profesji. Sara ma rozwiązłość we krwi. Nie kryje się z tym!

Jest ekstrawagancka i kontrowersyjna.

Tak, nosi broszkę z żywego kameleona, kupuje tygrysy, kupuje małpę i na dodatek nazywa ją Darwinem. Biega po grzbiecie martwego wieloryba i wyrywa drzazgę z jego kości, a wszystkie gazety piszą: „Oto jak Sara Bernhardt zdobywa fiszbiny do swoich gorsetów”. Obie otaczają się tymi atrybutami wielkich gwiazd, jak dzikie zwierzęta.

Modrzejewska również miała do czynienia z dzikim zwierzem?

Jak najbardziej, tyle że Madame Modrzejewska robi to jakby mimochodem, nie tak ostentacyjnie. Ma dwa aligatory, ale nazywa je Jasiem i Małgosią. I podobnie oswaja swoją biografię, idealizuje, umiejętnie tuszuje niewygodne fakty. Ona także jest nieślubnym dzieckiem i bardzo szybko staje się matką nieślubnego dziecka. Jej nauczyciel niemieckiego Gustaw Zimajer, marny aktor, ale dobry impresario, uwodzi ją, gdy ma trzynaście lat. Wcześniej był kochankiem jej matki. Teraz zajmuje się karierą Heleny. I sypia ze swoją uczennicą. Jednak występują pod przybranym nazwiskiem: Modrzejewscy. I udają małżeństwo. Helena chce uchodzić za kobietę przyzwoitą. I nawet grając kurtyzany pozuje na świętą – to jej styl.

d2wj1au

Więc jednak nie do końca skandal?

Skandal, ale innego rodzaju. Może nawet rewolucja. Bo ona okazuje się po prostu skandalicznie samodzielna. Wie, czego chce. Ma nawet poglądy polityczne. Planuje swoją karierę jak prawdziwa bizneswoman. Kiedy widzi, że przerosła swojego partnera, zostawia go. Targuje się o syna i wygrywa. Potem wychodzi za mąż za arystokratę i zyskuje tytuł hrabiny. Robi karierę w Warszawie i chce więcej. Decyduje się na wyjazd za ocean, choć nawet nie zna angielskiego. A jednak już wkrótce gra Szekspira po angielsku i zmienia oblicze amerykańskiego teatru, rozpoczynając tak zwaną epokę wagonową. Miesiącami jeździ po Stanach wynajętym luksusowym wagonem i daje przedstawienia dzień w dzień, i dwa razy dziennie. Potem jako amerykańska gwiazda podbija Londyn. Bo to Londyn daje tytuł największej aktorki światowej. Sara i Helena zaciekle walczą o ten tytuł. Nie cofają się przed niczym, ani przed prowokacją ani przed kłamstwem.

Największa polska aktorka i kłamstwa?!

W wywiadach udzielanych amerykańskim gazetom Modrzejewska kłamie, ile wlezie. Dorastającego syna przedstawia jako brata. A pana Modrzejewskiego, który nigdy nie był tak naprawdę jej mężem, po prostu uśmierca. Gustaw Zimajer chodzi w tym czasie po Warszawie jako najsłynniejszy żywy trup. I z pewnością czyta te jej wywiady, tocząc pianę.

To Gustaw Zimajer, starzejący się, przegrany i wiecznie pijany mitoman, jest narratorem Twojej powieści. Dlaczego właśnie on?

Bo to ciemna, mało znana postać. A „Loża” to nie biografia, choć opiera się na faktach. To raczej thriller z epoki. Zimajer doskonale nadaje się na postać z thrillera. Zainteresowało mnie, dlaczego Modrzejewska musiała go „zabić” – no, przynajmniej wobec amerykańskiej opinii publicznej.

d2wj1au

I do jakich wniosków doszłaś?

Miała parę powodów. Nie było się czym chwalić. Kim on w końcu był? Krętacz, który wykorzystywał bogate wdowy. Aż nagle wpadł mu w ręce prawdziwy skarb, prawdziwy aktorski talent. To prawda, że wiedział co z nim zrobić - był dla nastoletniej Heleny inspiracją, wzbudził w niej ambicje. Był jej pierwszym menedżerem, choć czasami zachowywał się jak stręczyciel. A ona nie zamierzała być tylko towarem. I w pewnym momencie uznała, że znacznie lepiej potrafi sprzedać się sama. W mojej powieści, odrzucony przez wielką aktorkę Zimajer, jest opętanym zazdrością szaleńcem. Wierzy że cała jej kariera jest tylko i wyłącznie jego dziełem. Uważa, że posiadł magiczną formułę, że potrafi stworzyć Gwiazdę, dosłownie z niczego – z pierwszej lepszej, byle miała ładny głos. I nie najgorszą resztę. A fakty są takie, że próbował powtórzyć ten eksperyment, nawet odniósł pewien sukces. Jego następna uczennica i partnerka, Adolfina Zimajer, była nawet nazywana „Modrzejewską operetki”.

To może jednak wiedział o co chodzi w showbiznesie?

Wiedział niemało. Był nawet dyrektorem teatru. Ale co starzejący się Gustaw Zimajer może zaoferować swojej byłej kochance, która podbija świat? Wielka Modrzejewska ma już wszystko. Teraz boi się już tylko Sary Bernhardt. To jej jedyna rywalka. A żeby ją pokonać – myśli Zimajer - trzeba wiedzieć, kim są jej protektorzy. To bardzo tajemnicze towarzystwo. Spirytyści i sławiący Szatana dekadenci w jej otoczeniu to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Zimajer drąży temat i rozpoczyna niebezpieczne śledztwo. Odwiedzając kulisy teatrów, żydowskie antykwariaty i domy dla obłąkanych zyskuje dowody, że za karierą panny Bernhardt stoją masoni, a nawet sami Rotschildowie. Czy to nie oni gościli Sarę w Londynie? Czy sam książę Walii nie polecił jej ich opiece? Czy umocowane politycznie ugrupowania nie wykorzystują czasem wielkich aktorek, żeby głosić swoje poglądy polityczne i zarażać nimi bezwolny tłum? Czy Sara wyrzucająca z siebie w transie kaskady słów nie jest trochę jak medium? I kto tak naprawdę przemawia przez jej
usta?

W Twojej powieści Zimajer tworzy kompletną teorię spiskową.

Tak, a potem chce stać się częścią tego spisku. Jest zdolny do wszystkiego byle odzyskać władzę nad Modrzejewską. Ale - wracając do rzeczywistości - te kobiety nie pozwalały sobą rządzić. I ani kochanek, ani mąż, ani impresario nie mieli takiej mocy. To one same decydowały o sobie i na tym polegała ich siła. I to dopiero było skandaliczne! Wolna kobieta w epoce wiktoriańskiej! To przecież wcielony demon! To jest dopiero Bestia Apokalipsy! Macierz nierządnic! To ona rządzi i wszystkie szatańskie pomysły wychodzą od niej!

d2wj1au

Z rozmysłem wykorzystywały mężczyzn w karierze?

Na pewno wykorzystywały koneksje. Zabiegały o znajomości. Sara Bernhard miała wielu oficjalnych kochanków, mężczyźni wokół Heleny byli uważani raczej za jej znakomitych przyjaciół. Plotkowano o jej romansie z Sienkiewiczem. Wiemy, że Bertie - książę Walii - adorował je obie. Nawiązywały bliskie relacje z luminarzami epoki, wielcy dramaturdzy pisali specjalnie dla nich. Spotykały naprawdę wpływowych mężczyzn. Ustosunkowanych politycznie. A także tych, którzy kreowali mody, jak Oscar Wilde. Rozkochiwały w sobie sławnych malarzy, którzy mogli uwiecznić je na portretach. Bywały w salonach i pałacach, na balach i na przyjęciach prywatnych. Ale Modrzejewska wszędzie ciągnęła za sobą obstawę – męża, pana hrabiego. Były plotki, że to parawan, że ich małżeństwo jest fasadą, że hrabia Chłapowski to homoseksualista, wierny przyjaciel.

Ale te plotki nigdy nie zyskały potwierdzenia?

Helena poruszała się w atmosferze skandalu, ale dbała o to, by nie stać się jego ofiarą. Sara natomiast robiła wszystko, żeby być jego bohaterką. Ale paryżance wybacza się więcej. Francuzka ma prawo być rozwiązła, chyba nawet powinna. A Polka zawsze jest w pewnym sensie dobrem narodowym. Wielka polska aktorka nie może się łajdaczyć i koniec. Nie ta naprawdę wielka. Publiczność nadal ceni ikony - podziw i szacunek idą jeszcze czasem w parze. To fajnie. Oczywiście ta zasada nie dotyczy rzeszy współczesnych celebrytek, które nie są bynajmniej aktorkami. I które stać wyłącznie na skandal. Mały, obciachowy skandalik. Żadnych manifestów – może tylko jakieś ostre zdanko o koleżance. I żadnych tygrysów, ani małp – co najwyżej pudelek. Ewentualnie jakieś zdjęcie z lwiątkiem. Na Pudelku.

Rozmawiał: Grzegorz Wysocki, WP.pl.

d2wj1au
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2wj1au