"Wojna Nieskończoności": sentymentalna podróż do przeszłości
"Wojna Nieskończoności" jest doskonale znana czytelnikom wychowanym na komiksach TM-Semic, bo już w 1994 r. do polskich kiosków trafiła publikacja z tą historią. Była to jednak bardzo okrojona wersja wielkiego wydarzenia ze świata Marvela, które w końcu możemy poznać w całej okazałości.
Wspomniany komiks wydany przez TM-Semic to "Mega Marvel: Fantastyczna Czwórka", który zawierał główną historię "Infinity War" i kilka pobocznych zeszytów "Fantastic Four". Tymczasem 400-stronicowa "Wojna Nieskończoności" wydana niedawno przez Egmont to zbiór zeszytów: "The Infinity War" 1-6, "Marvel Comics Presents" 108-111 i "Warlock and the Infinity Watch" 7-10. Co to oznacza w praktyce? Że w końcu możemy poznać historię wielkiej wojny z Kamieniami Nieskończoności w tle bez cięć i niedomówień, które doskwierały wielu polskim czytelnikom ćwierć wieku temu.
"Wojna Nieskończoności" kontynuuje historię opowiedzianą w "Rękawicy Nieskończoności", w której Thanos traci tytułowy atrybut i zasilające go Kamienie. W drugim tomie na pierwszy plan powraca Magus (uważany za zmarłego), wprowadzający w życie diaboliczny plan. Do swoich celów wykorzystuje potworne sobowtóry ziemskich superbohaterów, doprowadzając ostatecznie do wielkiej wojny.
Pisząc "wielkiej" wcale nie przesadzam, bo na kartach komiksów aż się roi od mniej lub bardziej znanych obrońców Ziemi. Iron Man, Hulk Wolverine, Fantastyczna Czwórka, Spider-Man to tylko garstka wojowników, którzy odpierają atak Magusa pod wodzą Adama Warlocka. Aby było jeszcze ciekawiej, po stronie Ziemian opowiada się sam Thanos.
"Wojna Nieskończoności" Jima Starlina to pozycja obowiązkowa dla "pokolenia TM-Semic" i wszystkich, którzy cenią estetykę lat 90. Jeżeli lubicie rozmach, który zakłada obecność Galaktusa, musicie sięgnąć po ten komiks.