"Wojna naszych czasów" – recenzja książki wyd. Studio Magenta
Czy Polacy wciąż pomagają Ukraińcom? Czy do Warszawy przybywają nowi uchodźcy? Jak im pomóc? Na te wszystkie pytania odpowiada nowa książka "Wojna naszych czasów" autorstwa czwórki dziennikarzy-reportażystów.
Już ponad półtora roku na mapie Warszawy widnieje wyjątkowe miejsce, jakim jest Domowa Noclegowni na Łazienkowskiej 14, tworzona przez fundację "Oczami Nieba". W listopadzie ukazała się książka reportażowa poświęcona temu miejscu. Publikacja składa się z dziesięciu historii opowiedzianych przez czterech autorów – Arletę Bojkę, Michała Owerczuka, Tomasza Piechala i Marię Kądzielską-Koper.
Książka ukazuje historie zarówno uchodźców, którzy przeszli przez noclegownię, jak wolontariuszy, którzy im pomagali. Całość dopełniają poruszające zdjęcia Jakuba Szymczuka (formalnie fotografa Prezydenta RP), który oddał ducha pomocniczości, ale również całą grozę ludzkich uczuć, jakie przewijają się przez to miejsce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Ofensywa nigdy się nie zaczęła". Gen. Polko zaskakująco o Ukrainie
We wstępie Maria Kądzielska-Koper, jako redaktor publikacji ocenia: "Nie jest to analiza geopolityczna, ani publikacja socjologiczna. Nie jest to również relacja bezpośrednio z frontu, ponieważ wszystkich naszych bohaterów poznaliśmy już w Warszawie. Zdecydowaliśmy się na formę reportażu, aby przede wszystkim oddać głos naszym bohaterom".
Opublikowane reportaże stanowią jedną z pierwszych odpowiedzi na zmianę rzeczywistości, w której przyszło nam wszystkim żyć po 24 lutego 2022 r. Teksty ukazują, jak przez przestrzeni dolnego kościoła na Łazienkowskiej 14 przechodzi cały przekrój ukraińskiego społeczeństwa, jak tworzą się nowe relacje polsko-ukraińskie i jak my Polacy oswajamy się z konsekwencjami zbrojnego konfliktu u naszych sąsiadów.
"Wojna Naszych Czasów" to książka o trojakiej tematyce. Porusza kwestie relacji polsko-ukraińskich, wielkiej ofiarności i pomocy, jaką wykazali się Polacy w obliczu wojny, po drugie ukazuje horror wojny, konieczność pożegnania się z ojczyzną, jak również realia życia na Ukrainie, a po trzecie to książka o wierze i relacji z Bogiem.
Każdy z polskich bohaterów tych historii mówi, jak wiara zmieniła ich życie i otworzyła serca na pomaganie innym. W rozdziale "Ambasadorowie" Misiek Koterski wprost deklaruje: "Początek historii o Noclegowni sięga aż do naszego pierwszego wyjazdu do Medjugorie". Również na okładce książki recenzent prof. Jan Żaryn ocenia: "Noclegownia przy Łazienkowskiej 14 stanowi jedynie (i aż) symbol postawy Polaków, otwierających swoje mieszkania, dobrze zorganizowanych, gotowych do błyskawicznego dostosowania się do nieoczekiwanych wyzwań. To my, Polacy! Nawet jeśli prawdą jest, że w Polsce nastąpiła daleko idąca sekularyzacja, to nadal z ducha jesteśmy chrześcijanami".
Zapraszamy do przeczytania fragmentu rozdziału "Wyrwany z niewoli" Marii Kądzielskiej-Koper, który otwiera książkę "Wojna naszych czasów".
Patrzę na osoby zgromadzone w Domowej Noclegowni w Warszawie i nagle stają się dla mnie jasne dwie fundamentalne sprawy. Po pierwsze, od rozpoczęcia wojny zaczęliśmy żyć w Polsce życiem podwójnym, w dwóch odmiennych światach. Jeden z nich to świat polskiej codzienności, która jest droższa z powodu inflacji, ale podobna do tej sprzed wojny: praca, zakupy, imprezy, śluby, wakacje. Człowiek szuka stabilizacji i normalności.
Teraz rozumiem wiersz Miłosza: "Czasem wiatr z domów płonących / Przynosił czarne latawce,/Łapali skrawki w powietrzu /Jadący na karuzeli". Nie można za długo żyć na pierwszej linii frontu. Drugi świat, ukraiński, jest rzeczywistością w zawieszeniu, jest światem osób, które chcą przeczekać burzę i wracać do siebie, osób bez pracy, bez stałego miejsca zamieszkania, bez planów, bez jutra, które właśnie widziały płonące domy, zniszczone miasteczka, martwe ciała przy drodze, wybuchające bomby. Świat ludzi wyrwanych ze swojej codzienności, którzy śpią w obcych łóżkach, w obcych miejscach i rozmawiają o tym, co mieli i co mogli u siebie w domu.
"Wojna naszych czasów" - Fundacja "Oczami Nieba" tworzy noclegownię dla uchodźców z Ukrainy
A po drugie, orientuję się, że trwająca polska codzienność jest cudem, że nasza granica stała się murem oddzielającym horror wojny od europejskiej normalności. Wojna trwa już ponad rok i wciąż nie latają cywilne samoloty do Kijowa. Ukraińcy odwiedzający swoje rodziny w Londynie, Paryżu czy w Niemczech mogą dolecieć jedynie do Warszawy, a dalej możliwa jest podróż lądowa.
Z tego samego powodu Wiktoria Kasjan, na którą czekamy w Noclegowni, musiała wrócić z Kanady do Warszawy, aby spotkać się ze swoim mężem po niemal półtorarocznej rozłące. Tam, u dalszej rodziny, zostawiła mamę z trzyipółletnim synem, a sama zdecydowała się wrócić na Ukrainę po tym, jak na Wielkanoc dokonał się cud i wróg zgodził się na wymianę jeńców – w zamian za stu sześciu Rosjan uwolniono stu Ukraińców, a wśród nich był mąż Wiktorii Wiaczesław.
Wolontariusze witają ją w Noclegowni tak, jak się wita dawno niewidzianych członków rodziny. Każdy wpada sobie w ramiona i nawet ze mną Wiktoria wita się mocnym, ciepłym uściskiem, chociaż widzimy się pierwszy raz w życiu. Jak człowiek traci wszystko, to nagle inni ludzie stają mu się znacznie bliżsi. Wiem, że mamy dla siebie zaledwie koło godziny i że jest to prawdopodobnie nasza jedyna szansa na rozmowę w cztery oczy. Kobieta ma za sobą długi lot z Toronto do Warszawy i nie chce nawet jednej nocy odpocząć w noclegowni. Już wie, o której odjeżdża jej autobus do Kijowa. Wraca do męża, a już nie wierzyła, że go kiedykolwiek ponownie zobaczy. Jej mąż z uwagi na prawo wojenne nie może opuścić Ukrainy.
Siadamy naprzeciw siebie. Wiktoria jest szczupłą kobietą o ciemnych, długich, lekko kręconych włosach i piwnych, smutnych oczach. Zamiast torebki ma nerkę przypiętą do pasa. Bije od niej determinacja żony, która walczy o spotkanie z mężami o przetrwanie rodziny.
– W jaki sposób twój mąż trafił do niewoli? – pytam.
– Przed wojną mieszkaliśmy w obwodzie kijowskim, w mieście Sławutycz przy granicy białoruskiej – Wiktoria zaczyna mi opowiadać swoją historię mieszanym językiem angielsko-ukraińsko-polskim. Wszystkim, którzy choć trochę interesują się historią wybuchu elektrowni w Czarnobylu, ta nazwa kojarzy się jednoznacznie. To miasto stworzone dla osób ewakuowanych z terenów elektrowni i z pobliskiej Prypeci. Sławutycz jest położony 60 km na wschód od strefy katastrofy. W styczniu 2022 r. miał 25 tys. mieszkańców, a większość z nich była w jakiś sposób związana z Czarnobylem. Mąż Wiktorii nie był wyjątkiem. Pracował w Gwardii Narodowej jako strażnik terenów elektrowni atomowej i 24 lutego był na służbie.
– To był jeden z najstraszniejszych dni w moim życiu – kontynuuje Wiktoria. – Mąż obudził mnie telefonem o 6:00 rano i powiedział, że Rosjanie zaatakowali Ukrainę z terenów Białorusi, że rozpoczęła się okupacja i że muszę się przygotować: kupić świece, wodę, jedzenie. To były przerażające godziny, pełne niepewności, strachu, domysłów. Nie wiedzieliśmy, co się może zdarzyć. Co to znaczy wojna? Jak dzisiaj wojna jest możliwa? Jak to się w ogóle może dziać? Wiedzieliśmy jedynie, że żołnierze nadchodzą i że są coraz bliżej – tłumaczy.
Noclegownia na Łazienkowskiej 14 jest wciąż otwarta i przyjmuje nowych uchodźców - w tym momencie głównie z terenów okupowanych. Dla wszystkich chcących ją wesprzeć, w sieci utworzono zbiórkę internetową.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Zabójcy" Davida Finchera, "Informacji zwrotnej" z Arkadiuszem Jakubikiem oraz ostatnim sezonie "The Crown", gdzie, spoiler, ginie księżna Diana. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.
WP Książki na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski