Trwa ładowanie...

Wojna na Ukrainie. W 2014 r. ludzie ulegali kłamstwom i propagandzie

Shaun Walker, rosyjski korespondent dzienników "The Independent" i "Guardian", w 2014 r. był naocznym świadkiem wojny na wschodzie Ukrainy. Na froncie w Donbasie rozmawiał z ukraińskimi rebeliantami i z byłymi rosyjskimi żołnierzami, którzy utrzymywali, że przyjechali tam walczyć z ukraińskim faszyzmem. "Kłamstwa i propaganda miały tę niezwykłą tendencję, że stawały się samospełniającymi się przepowiedniami" – pisał o wydarzeniach, których potworny dalszy ciąg obserwujemy w 2022 r.

Brytyjski korespondent opisał wojnę w Doniecku z 2014 r., której był naocznym świadkiem Brytyjski korespondent opisał wojnę w Doniecku z 2014 r., której był naocznym świadkiem Źródło: Getty Images, fot: Sergii Kharchenko
dbyulev
dbyulev

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Poznańskiego publikujemy fragment książki "Na ciężkim kacu. Nowa Rosja Putina i duchy przeszłości" Shauna Walkera (tłum. Mariusz Gądek), skupiający się na wydarzeniach z 2014 r. i wojnie w Donbasie.

Konflikt na Ukrainie szybko osiągnął taki stopień eskalacji, na którym – podobnie jak w konflikcie izraelsko-palestyńskim – każda ze stron stała się głucha na argumenty tej drugiej. Zaciętość i nieprzejednanie miejscowych były przygnębiające, lecz zrozumiałe. Trudno się dziwić patriotycznie nastawionym Ukraińcom, że w obliczu tajnej wojny prowadzonej na terytorium ich kraju przez Rosję nie byli skłonni do słuchania tego, co miał do powiedzenia Kreml. Nie było też niczym zaskakującym, że do mieszkańców Doniecka, którzy pozostali w mieście i co noc budził ich ukraiński ostrzał, szczególnie mocno przemawiała rosyjska propaganda.

Trudniej za to szanować sympatyków i propagandzistów spoza Donbasu, którzy podczepili się pod konflikt z własnymi narracjami. Dla wielu zachodnich obserwatorów konflikt na wschodzie Ukrainy sprowadzał się do jednego: rosyjskiej agresji. Nawet sama wzmianka o autentycznych lokalnych sporach czy przyczynach socjoekonomicznych mogła zostać potraktowana jako działanie w interesie Putina. Rosyjska interwencja militarna, zarówno przy użyciu najemników, jak i regularnego wojska, była jak najbardziej prawdziwa i z całą pewnością bezprawna.

[...Ale jak to możliwe, by Rosji tak łatwo przychodziło wzbudzanie zamętu? Dlaczego tylu mieszkańców wschodniej Ukrainy tak ochoczo podążyło za rosyjską narracją? Dlaczego tak wielu z nich było gotowych chwycić za broń, walczyć i ginąć w imię separatystycznych haseł? Poza określaniem ich mianem idiotów o wypranych przez propagandę mózgach niewiele osób w Kijowie oraz na Zachodzie wykazywało chęć głębszego zastanowienia się nad tym problemem.

ZOBACZ TEŻ: Orędzie Putina. Jak zareagował Kijów? "Potwarz dla narodu ukraińskiego"

Podczas garden party w jednej z ambasad w Kijowie zapytałem europejskiego ambasadora, co sądzi o tutejszych problemach językowych i kulturowych, a on spojrzał na mnie zszokowany.

dbyulev

– Nie ma żadnych problemów językowych na Ukrainie! Ani też kulturowych! Jest tylko przestępcza, zła, kłamliwa Rosja, która zachowuje się, jakby wciąż tkwiła w innym stuleciu i to wszystko! Nie ma absolutnie żadnych podziałów!

Powtórzył to niemal słowo w słowo jakieś dziesięć razy, aż w końcu udało mi się przemieścić do stołu z drinkami i uciec przed nim. Ambasador nigdy nie był w Doniecku i nawet nie przyszło mu do głowy, by spytać mnie, czy się z nim zgadzam, choć dopiero co stamtąd wróciłem, spędziwszy tam sporo czasu.

W jeszcze większe osłupienie wprawiały kłamstwa i manipulacje, jakie pojawiały się po drugiej stronie barykady. Najczęściej udostępnianym tekstem o Ukrainie na stronie internetowej "Guardiana" w całym 2014 r. był felieton weterana dziennikarstwa Johna Pilgera na temat straszliwych wydarzeń w Odessie, które autor przedstawił jako jeden z licznych "zaaranżowanych przez USA ataków na etnicznych Rosjan na Ukrainie".

Według Pilgera do konfliktu podżegali Amerykanie, którzy zamienili Ukrainę w "park rozrywki CIA" i usiłowali sprowokować Rosji do wywołania wojny.

dbyulev

Pilger należał do wąskiego, lecz wpływowego grona zachodnich intelektualistów, którzy bezkrytycznie wierzyli w podrzucane przez Kreml tematy i byli przekonani, że obserwujemy właśnie powtórkę z zimnej wojny oraz nikczemnych działań Waszyngtonu poza granicami swego kraju.

Aby wzmocnić swoje twierdzenia o faszystowskich władzach ukraińskich, Pilger opisał straszliwą scenę, jaka rozegrała się pod płonącym budynkiem w Odessie. Zacytował przerażającą opowieść Igora Rozowskiego, lekarza żydowskiego pochodzenia, który starał się ratować ludzi z budynku, w którym grupa Rosjan została spalona żywcem przez faszystowski motłoch:

dbyulev

"Zatrzymali mnie proukraińscy nazistowscy radykałowie. Jeden z nich odepchnął mnie brutalnie, przyrzekając, że wkrótce mnie i innych odeskich Żydów spotka taki sam los. To, co wydarzyło się wczoraj w moim mieście, nie miało miejsca nawet podczas faszystowskiej okupacji w trakcie drugiej wojny światowej. Zastanawia mnie tylko, dlaczego cały świat o tym milczy".

Relacja Rozowskiego rozmijała się z faktami w najbardziej jaskrawy sposób: w Odessie w przeciągu trzech dni w październiku 1941 r. dokonano masakry dziesiątków tysięcy Żydów. Część rozstrzelano, część spalono żywcem. Wynikająca z lenistwa skłonność do porównywania wszystkiego z drugą wojną światową, a wszystkich przeciwników do nazistów, miała podwójnie negatywny efekt: dewaluowała prawdziwą tragedię, do której doszło w budynku związków zawodowych w Odessie, i obniżała rangę pamięci o wielu tysiącach ofiar Holokaustu.

Lekarzowi można by jednak wybaczyć tę hiperbolę, tym bardziej że zastosował ją tuż po tym, jak był świadkiem tak dramatycznych wydarzeń. Istniał jednak bardziej zasadniczy problem z tą historią. Otóż nikt w Odessie nigdy nie słyszał o lekarzu Igorze Rozowskim. Kiedy jego relacja z zajść w Odessie zaczęła zdobywać popularność w Internecie, dziennikarze zaczęli szperać i odkryli, że jego profil na Facebooku został utworzony całkiem niedawno.

dbyulev

A jego zdjęcie profilowe przedstawiało dentystę z oddalonego o półtora tysiąca kilometrów miasta w Rosji. Niedługo potem facebookowe konto Rozowskiego zostało usunięte. Zdemaskowano je jako fałszywe kilka dni przed ukazaniem się tekstu Pilgera, w dodatku o sprawie pisano zarówno w języku rosyjskim, jak i angielskim; aby wykryć oszustwo, wystarczyło poświęcić kilka minut na zweryfikowanie w sieci paru szczegółów.

[...]

Zniszczenia wojenne na Ukrainie w 2014 r. CC BY-SA 3.0
Zniszczenia wojenne na Ukrainie w 2014 r.Źródło: CC BY-SA 3.0

"Guardian" wprowadził później poprawkę do tekstu Pilgera, zaznaczając, że świadectwo Rozowskiego jest najprawdopodobniej fałszywe, ale mleko już się rozlało. Ponad 60 tys. osób udostępniło ten artykuł za pośrednictwem mediów społecznościowych, gdzie spotkał się on z życzliwym przyjęciem wszystkich tych, którzy uważali, że "mainstreamowe media" kłamią w sprawie ingerowania USA w wewnętrzną politykę faszystowskiej Ukrainy. Z radością przyjęli relację fałszywego lekarza Pilgera jako "prawdę", którą zakłamani dziennikarze głównego nurtu próbowali przed nimi ukryć.

dbyulev

Absurdalność niektórych twierdzeń pochodzących z Kremla i powtarzanych przez jego zachodnich klakierów przyniosła dodatkowy efekt uboczny w postaci zaślepienia sojuszników Ukrainy na realnie istniejące problemy. Rzeczywiście bowiem występujący w mniejszości neonaziści walczyli po stronie Ukrainy, skupieni głównie w batalionie "Azow", który używał jako symbolu zmodyfikowanej wersji nazistowskiego znaku Wolfsangel.

Batalion ten odegrał późnym latem 2014 r. zasadniczą rolę w obronie Mariupola przed atakiem sił separatystycznych wspieranych przez regularne oddziały rosyjskiej armii. Nie zmienia to faktu, że wielu jego członków miało skrajnie prawicowe poglądy. Spędziłem jeden wieczór podczas patrolu wokół Mariupola w towarzystwie jednego z mocno uzbrojonych bojowników batalionu "Azow", który rozpływał się nad Hitlerem i jego polityką oraz powiedział mi, że walczy z Rosją, ponieważ Putin jest według niego Żydem.

[...]

dbyulev

Ale nawet jeśli wyznawana przez nich ideologia oraz ich miejsce w zagmatwanym układzie różnych sił wcale nie były takie jednoznaczne, to fakt, że ci ludzie z ich skrajnie prawicowymi poglądami i symbolami znajdowali się na pierwszej linii frontu, wydawał się mocno problematyczny. Jednak kiedy napisałem o azowcach, przedstawiciele ukraińskich władz, a nawet niektórzy moi przyjaciele wściekli się na mnie i zarzucili mi, że wykonuję robotę Kremla. Z łatwością przychodziło im odrzucanie uzasadnionej krytyki jako kremlowskiej propagandy, podczas gdy tak naprawdę to rosyjskie agencje informacyjne i ludzie w rodzaju Pilgera szerzyli kłamstwa.

Po wydarzeniach w Odessie raz po raz słyszałem od bojowników sił rebelianckich, że "masakra odeska" stanowiła dla nich punkt przełomowy: ta tragedia skłoniła ich do decyzji o tym, że czas przyłączyć się do walki. W Doniecku spotkałem między innymi mocno zdezorientowanego Teksańczyka, który był tak poruszony tym, co przeczytał o ludziach, którzy spłonęli w Odessie, że przyleciał do Rosji, przekroczył granicę i zaciągnął się do oddziałów rebelianckich. Był przekonany, że wybuchowi trzeciej wojny światowej można zapobiec tylko wówczas, jeśli w Doniecku zostanie powstrzymana amerykańsko-ukraińska faszystowska oś zła.

[...]

wojna Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
dbyulev
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Wyłączono komentarze

Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski
dbyulev

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj