* Strach Jana T. Grossa ukazał się w USA latem 2006 r. i był bardzo pochlebnie oceniany przez recenzentów. Wszyscy zgodnie uznali, że książka potwierdza, iż Polska jest krajem wyjątkowego antysemityzmu.*
Laureat Pokojowej Nagrody Nobla, autor esejów o holokauście, Elie Wiesel, napisał w „Washington Post”, że Żydzi zabici w pogromach w Kielcach i innych miastach naiwnie wierzyli, że antysemityzm umarł wraz z ofiarami Auschwitz. „Mylili się jednak antysemityzm przetrwał w większości miejsc, a najbardziej w Polsce” - czytamy w recenzji.
Wiesel podkreślił, że powojenne pogromy opisane w książce Grossa nie obciążają winą nawet Polaków współczesnym ich sprawcom, ale wezwał Polskę do rozrachunku z najnowsza historią.
„Nie wierzę w zbiorową winę. Tylko winni są winni, współcześni im nie są. Dzieci zabójców nie są zabójcami. A jednak - przeszłość żyje w teraźniejszości, niemożliwa do zapomnienia. Jan Gross zmusza Polskę do stawienia czoła przeszłości” - zauważył.
Inni recenzenci przyjęli jeszcze bardziej oskarżycielski ton. David Margolick w „New York Times” orzekł, że Gross swoją książką raczej uzasadnia opinię Icchaka Szamira, niż ją dyskredytuje. Chodzi o osławioną wypowiedź byłego izraelskiego premiera, że Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki.
Według Thane Rosenbauma, który recenzował książkę Grossa dla „Los Angeles Times”, na zawsze odbiera ona Polsce prawo przedstawiania się jako niewinny obserwator nazistowskich okrucieństw. Przyznaje on, że Polska nie była państwem kolaborującym z Niemcami w tradycyjnym znaczeniu i że niektórzy Polacy ratowali Żydów, ale dodaje: „Polacy aktywnie przyklaskiwali temu, co Niemcy planowali zrobić z miejscową żydowską ludnością”.
Najostrzejsza bodaj recenzja wyszła spod pióra Joan Mellen w „Baltimore Sun”.
„Antysemityzm był tak głęboko osadzony w kulturze Polski, że nawet bycie świadkiem okropności Auschwitz i Treblinki nie odciągnęło szerokich odłamów polskiego społeczeństwa od morderczego planu oczyszczenia ich kraju z Żydów. Różnili się od swych nazistowskich okupantów tylko tym, że byli gorzej zorganizowani”.
Polemik z tymi recenzjami prawie nie było - jeżeli nie liczyć listu ówczesnego ambasadora Polski w Waszyngtonie, Janusza Reitera, do kilku gazet, listów do redakcji niektórych czytelników oraz polemicznego artykułu Charlesa Chotkowskiego z Kongresu Polonii Amerykańskiej. Ten ostatni ukazał się jednak tylko w wychodzącym w Polsce anglojęzycznym piśmie „Warsaw Business Journal”, dostępnym w USA jedynie w internecie.