Czerwona kraina to, podobnie jak * Zemsta najlepiej smakuje na zimno* i * Bohaterowie, powieść, którą można czytać, nie znając pozostałej twórczości Joego Abercrombiego. Tym razem jednak czytelnik nieznający Pierwszego Prawa (polski przekład trzeciego tomu cyklu ma się po wieloletnich perypetiach ukazać w kwietniu nakładem wydawnictwa MAG) straci stosunkowo najwięcej. Mamy bowiem do czynienia z kontynuacją losów - między innymi - jednego z głównych bohaterów debiutanckiej trylogii autora. *Nie jest on protagonistą najważniejszym (ci są zupełnie nowi - m.in. jego nowa rodzina, a raczej dzieci, którymi zaopiekował się po śmierci partnerki), ale jego udział w opowiadanej historii ma kluczowe znaczenie.
Jest to bowiem opowieść naznaczona przemocą, a przemoc to jego natura, choć skutecznie ją skrywał przez wiele lat. Kiedy jednak po powrocie z Uczciwości (nawet nazwy miasteczek mają w tym rejonie Midderlandu swój ironiczny urok), gdzie sprzedawał zboże wraz z najstarszą z powierzonego jego opiece rodzeństwa Płoszką Południe, już dorosłą, Owca (nowe życie, nowe miano) odkrywa, że ich gospodarstwo zostało splądrowane, przyjaciel zabity, a pozostała dwójka podopiecznych, 6-latek i 10-latka, porwani, postanawia ich odbić. Ślady porywaczy zawiodą Owcę i Płoszkę, która oczywiście będzie mu towarzyszyć, do samego serca Dalekiej Krainy, odpowiednika Dzikiego Zachodu, gdzie szaleje gorączka złota. Po drodze poleje się krew. Wiele krwi. Najgorszą walką, jaką przyjdzie stoczyć bohaterom, będzie jednak ta z ich przeszłością, naturą i wymogami moralności.
W ramach tej niby to klasycznej westernowej historii Abercrombie nieco odchodzi od pisarskiej metodyki, do której przyzwyczaił swoich czytelników. Tym razem nie bawi się w wywracanie na nice gatunkowego schematu. Wszystko jest na płaszczyźnie fabularnej jak należy - trudna przeprawa pionierów przez dziki, nieoswojony kraj, walka z miejscowymi „dzikusami”, szlachetna misja ratunkowa i sporo efektownych walk. Zainteresowanie autora w Czerwonej krainie bardziej niż kiedykolwiek skupia się bowiem na aspektach moralno-etycznych poczynań bohaterów. To ten filtr ma wyróżniać jego wariację na temat westernu. Zarówno Owca, jak i Płoszka mają za sobą krwawą przeszłość, z którą pragnęli na zawsze zerwać, ale nagła życiowa konieczność zmusiła ich do jej wskrzeszenia. Odkrycie, że sprawiło im to przyjemność, a nawrócenie stanowiło dolegliwą maskaradę, raczej bohaterów nie ucieszyło. Bodaj najciekawszy jest jednak Temple, aktualnie prawnik Kompanii Łaskawej Dłoni i prawa ręka jej - znanego z innych dzieł
Abercrombiego - przywódcy: Nicomo Coski. Temple jest człowiekiem, który marzy o odwadze, by móc postępować właściwie. Ponieważ jednak jest przede wszystkim tchórzem i oportunistą, po części w wyniku dramatycznych życiowych doświadczeń, a po części zapewne z natury, zamiast tego zawsze wybiera najłatwiejsze wyjście. Do czasu, gdy los zetknie go z Płoszką Południe, która nie akceptuje łatwych wyjść.
Nawet jednak bohaterowie drugiego i trzeciego planu mają tutaj własne, interesujące dylematy, trudne wybory, których dokonują i które bywają niekiedy bardziej intrygujące niż główna - jak wspomniałam, dość standardowa - oś akcji. Dzięki temu powstaje niezwykła, refleksyjna mozaika różnorodnych ludzkich losów, za sprawą nie do końca zrozumiałej magii idealnie jednak spleciona z charakterystyczną dla autora dynamiczną akcją, przetykaną nie zawsze przewidywalnymi zwrotami i czarnym humorem, również stanowiącym jego znak rozpoznawczy, który tym razem wyjątkowo pasuje do konwencji. Wszystko to sprawia, że Czerwona kraina jest najlepszą od czasu * Ostatateczngo argumentu królów*powieścią Abercrombiego. Nie jest to literatura wielka, ale niewątpliwie znakomita literatura rozrywkowa, a takiej mamy zdecydowanie za mało.