Trwa ładowanie...
x-men
Jakub Zagalski
5 lutego 2019, 20:01

"Uncanny X-Men. Powstanie i upadek Imperium Shi'ar" [RECENZJA]

Piękne wydanie komiksu, który nie przetrwał próby czasu. Chyba że tęsknimy za prostolinijnością i estetyką historii opowiadanych w latach 90.

"Uncanny X-Men. Powstanie i upadek Imperium Shi'ar" [RECENZJA]Źródło: Materiały prasowe
d11puq7
d11puq7

Tom "Uncanny X-Men. Powstanie i upadek Imperium Shi'ar" wydany w ramach serii Marvel Classic to oczywisty powrót do przeszłości, który jest de facto kontynuacją historii znanej z "X-Men: Mordercza geneza" (Egmont, 2017). W centrum uwagi znajduje się Gabriel Summers (z tych Summersów), znany również jako Wulkan, który nie miał łatwego życia w kosmicznym Imperium Shi'ar. Dość powiedzieć, że teraz jest potężniejszy niż kiedykolwiek i zamierza wyrównać rachunki z D'Kenem.

Jednocześnie mamy grupę tytułowych mutantów, którzy muszą odnaleźć i powstrzymać Wulkana. Dbając przy tym o zachowanie równowagi we wszechświecie, bo obecność ziemskich herosów na terenie imperium nie jest mile widziana i może prowadzić do katastrofy.

"Uncanny X-Men. Powstanie i upadek Imperium Shi'ar" Materiały prasowe
"Uncanny X-Men. Powstanie i upadek Imperium Shi'ar" Źródło: Materiały prasowe

Opowieść wielokrotnie nagradzanego i zasłużonego Eda Brubakera sprawia wrażenie wyjątkowej mieszanki, w której odnajdziemy polityczną intrygę, dramat rodzinny, wątek miłosny. A wszystko to przy akompaniamencie wybuchowej akcji. Problem polega na tym, że "Uncanny X-Men. Powstanie i upadek Imperium Shi'ar" to garść niespełnionych obietnic i pozorów. Niby wszystkie wymienione wcześniej elementy występują i tworzą kompleksową historię Wulkana, ale to tylko zewnętrzna warstwa. Sednem opowieści jest widowiskowa akcja, nawalanka napakowanych herosów i zmysłowych heroin.

d11puq7

Brubaker nawet jeżeli stara się uchwycić niuanse danego charakteru, powiedzieć coś więcej o motywacjach, to jest to koszmarnie toporne i pretekstowe. Na próżno szukać głębi w którejkolwiek postaci czy wątku. Po obdarciu z wszystkich pozorów zostajemy z kosmiczną nawalanką odzianą w spandeks.

Ma to swój urok, szczególnie w połączeniu z rysunkami Billy'ego Tana, który jest sprawnym rzemieślnikiem. Czuć w nich ducha epoki lat 90., choć zeszyty zebrane w tomie Egmontu mają zaledwie kilkanaście lat. Nie jestem fanem takiego stylu, ale w połączeniu z estetyką scenariusza, który niczym nie zaskakuje i sprzedaje proste prawdy wpisane w widowiskowe potyczki, doceniam taką konsekwencję.

d11puq7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d11puq7

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj