Tworzy cuda na drewnianych budynkach. O "Banksym polskiej wsi" zaraz dowie się świat
Arkadiusz Andrejkow potrafi malować ludzkie twarze i postaci na kamieniach, drewnianych budynkach, a nawet na śniegu. Padło już określenie "Banksy polskiej wsi".
"Banksy polskiej wsi"
Arkadiusz Andrejkow utrzymuje się z malarstwa i street artu. To jego życiowa pasja. Na jego stronie internetowej można przeczytać, że dostaje stypendium od Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jest autorem wielu murali - nie tylko na Podkarpaciu, ale też m.in. w Warszawie i Wronkach. Ostatnio jego prace odkryli użytkownicy serwisu Reddit.
Swoją przygodę z malarstwem zaczynał od klasycznych graffiti, malowania liter i słów na murach. Wtedy też miał pierwszą styczność ze sprayem do malowania. Z czasem przerzucił się na malowanie postaci. W rozmowie z WP malarz przyznał, że bardzo łatwo było zmienić litery na twarze. - Litery i ich projektowanie bardzo mnie męczyły, nie czułem się w tym dobry. Te prace nigdy nie zadowalały mnie całkowicie. Proces malowania twarzy sprawiał mi o wiele większą przyjemność - wyznał.
Padło porównanie, że Andrejkow jest "Banksym polskiej wsi". Nigdy wcześniej nie spotkał się z takim określeniem. - To są śmieszne porównania. On jest na inną, większą skalę rozpoznawalny. Niech to będzie Andrejkow polskiej wsi, tak będzie lepiej brzmieć - skwitował rozbawiony.
Wielki projekt, który odmienił podkarpackie wsie
Projekt “Cichy memoriał”, za który otrzymał wspomniane stypendium, jest jego największym dziełem. Pomysł narodził się, gdy jeździł po regionie i zaobserwował spory potencjał malarski w szopach i stodołach - Pomyślałem, że mogłyby one stanowić taką nietypową, plenerową i wiejską galerię sztuki ulicznej. Ściany drewnianych stodół były dla mnie idealnie przygotowanymi podłożami malarskimi. Poprzez swoją surowość i brak podkładu były praktycznie gotowe, aby przystąpić do pracy - mówił Andrejkow.
Na stodołach i szopach malował ludzi w takim stylu, jakby pozowali do fotografii sprzed kilkudziesięciu lat. I faktycznie efekt ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości - malarz wykorzystał stare zdjęcia mieszkańców danych miejscowości. Wyjaśnił na swojej stronie internetowej, że koncept był taki, by "zostawić jak najwięcej surowości ściany, a postacie były integralną częścią danego obiektu, jakby tu były od zawsze". Każda z prac powstawała w jeden dzień. Obserwatorzy projektu murale na stodołach nazwali "deskalami".
Dla Andrejkowa to zdecydowanie największy projekt artystyczny w karierze. Ruszył w 2017 roku, ale w ostatnich miesiącach zrobił sobie od niego przerwę. Teraz malarz powraca i szuka nowych miejsc na murale. - Obecnie ma to chyba mocniejszy wydźwięk - uznał. Bohaterzy jego grafik nie są przypadkowi. Najczęściej są to przodkowie rodzin, które są właścicielami konkretnych szop i stodół, przede wszystkim na terenie Podkarpacia.
Coś więcej niż murale
Andrejkow malował też murale na betonowych budynkach, kamienicach, starych ciężarówkach i wagonach towarowych. Każdy obraz to osobna historia - jeden przedstawia coś sprzed lat, drugi jakieś ujęcie z dzisiejszego świata, trzeci przyrodę, czwarty jest zupełnie niekonwencjonalny. Można tak wyliczać i wyliczać, bo ma ich na koncie kilkadziesiąt.
Malarz potrafił współpracować też z naturą. Swoją twórczością sprawia, że stos drewna czy kamienie pokryte śniegiem zyskują nową duszę. - Ważnym aspektem jest otoczenie, w którym umieszczam swoją pracę. Nieraz malunek jest praktycznie scalony z przestrzenią wokół, dzięki czemu odbiorca w ogóle go nie zauważa, bądź dostrzega dopiero po pewnym czasie - stwierdził. Andrejkow dodał też, że natchnęły go do takiego malowania bardzo zielone okolice rodzinnego Sanoka.
Zwykłe niezwykłe obrazy
Na muralach i ubarwieniu natury jego twórczość się nie kończy. Potrafi namalować na zwykłym płótnie niezwykłe obrazy. Choć maluje głównie portrety, to robi to w niekonwencjonalny sposób.
Zdaniem Michała Bacy, też malarza, Andrejkow jest jednym z tych artystów, dla których klasyczne formy malarskie to za mało, ale umie wykazać szacunek dla tradycji. W swojej twórczości "szuka ludzkiego zrozumienia świata".
Choć jego projekty są w dużej mierze autorskie, to Andrejkow nie mówi o sobie, że jest niezależnym artystą. Dość skromnie dodał, że to dlatego, że wykonuje też grafiki na zlecenie, według wizji klienta. I nie wstydzi się tego.