- Zdzisław Beksiński powiedział niepotrzebnie dwa słowa w chwili rozpaczy po samobójstwie syna Tomka: „ulżyło mi”. Media bardzo okrutnie to wykorzystały. Jednak Beksiński nie powiedział, że ulżyło mu dlatego, że Tomek się zabił. Ojciec każdego dnia żył w straszliwym lęku, że to się może stać. Jeszcze za życia pani Zofii, wchodzili na dach swojego domu i podglądali Tomka, czy tam jest jakiś ruch i jakieś światło. (...) Między ojcem a synem była bardzo silna więź i bardzo duża miłość – mówił Jarosław Mikołaj Skoczeń, współautor książki ''Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia''.