#dziejesienazywo: Mity wokół Zdzisława Beksińskiego - rozmowa z Jarosławem Mikołajem Skoczniem
- Zdzisław Beksiński powiedział niepotrzebnie dwa słowa w chwili rozpaczy po samobójstwie syna Tomka: „ulżyło mi”. Media bardzo okrutnie to wykorzystały. Jednak Beksiński nie powiedział, że ulżyło mu dlatego, że Tomek się zabił. Ojciec każdego dnia żył w straszliwym lęku, że to się może stać. Jeszcze za życia pani Zofii, wchodzili na dach swojego domu i podglądali Tomka, czy tam jest jakiś ruch i jakieś światło. (...) Między ojcem a synem była bardzo silna więź i bardzo duża miłość – mówił Jarosław Mikołaj Skoczeń, współautor książki ''Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia''.
- Zdzisław Beksiński powiedział niepotrzebnie dwa słowa w chwili rozpaczy po samobójstwie syna Tomka: „ulżyło mi”. Media bardzo okrutnie to wykorzystały. Jednak Beksiński nie powiedział, że ulżyło mu dlatego, że Tomek się zabił. Ojciec każdego dnia żył w straszliwym lęku, że to się może stać. Jeszcze za życia pani Zofii, wchodzili na dach swojego domu i podglądali Tomka, czy tam jest jakiś ruch i jakieś światło. (...) Między ojcem a synem była bardzo silna więź i bardzo duża miłość – mówił w #dziejesienazywo Jarosław Mikołaj Skoczeń, współautor książki ''Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia' '.
Gość Anny Gacek opowiadał także o tym, jak wiele mitów narosło wokół słynnego malarza.
- Idąc na pierwsze spotkanie z Beksińskim miałem błędne wyobrażenie o Zdzisławie Beksińskim. Czytałem o nim nieprawdziwe, sfałszowane publikacje. Mówiło się, że był ateistą, nie wierzył. A jak wierzył, to w piekło. A można powiedzieć, że Beksiński był tradycyjnym katolikiem. W nim była duża wiara. Ktoś kto nie wierzy nie czyta Biblii, nie cytuje Biblii. Po tym, jak Tomek popełnił samobójstwo Zdzisław Beksiński poszedł i dał na mszę.
Gościem programu był także Leszek Bodziak, producent filmu "Ostatnia rodzina" opowiadającego o rodzinie Beksińskich.
O książce:
W książce opublikowane zostały obszerne fragmenty dzienników Zdzisława Beksińskiego z lat 1993 - 2005, w których artysta bardzo szczerze, z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru i ironią opisuje otaczającą go rzeczywistość – ludzi, którzy przy nim byli i sprawy, które go zajmowały. Nie ucieka także od spraw trudnych i bolesnych - pisze o śmierci, przemijaniu, samotności, chorobie. Niejako uzupełnieniem dzienników jest rozmowa z wieloletnim przyjacielem artysty, Wiesławem Banachem, który ze swojej perspektywy, ale z ogromną dozą zrozumienia i empatii, opowiada o życiu, twórczości, rodzinie, rozterkach, światopoglądzie malarza. To właśnie jemu Zdzisław Beksiński powierzył cały dorobek swojego życia – zarówno artystycznego, jak i prywatnego. Dorobek, dzięki któremu chciał trwać jak najdłużej, długo po swojej śmierci. Wiesław Banach był dla niego gwarantem, że świat o nim nie zapomni...