"Don Stanislao". Szokujące wyniki dziennikarskiego śledztwa
"Towarzyszyłem bogatej rodzinie z Meksyku podczas prywatnej mszy. Na koniec rodzina dała Dziwiszowi 50 tys. dol. Ta opłata miała miejsce w 1997 r., tym samym, w którym Maciel został publicznie oskarżony" - czytamy w książce "Don Stanislao". Marcin Gutowski pokazał w niej powiązania kard. Dziwisza, który za "strumień pieniędzy" miał zapewniać nietykalność zbrodniarzowi Macielowi Degollado.
Marcin Gutowski, autor głośnego i nagrodzonego na World Media Festival w Hamburgu filmu dokumentalnego "Don Stanislao", przedstawia w szokującej książce wyniki własnego dziennikarskiego śledztwa. To opowieść nie tylko o kardynale Dziwiszu, ale też o wielkich i bulwersujących systemowych problemach Kościoła – zarówno na świecie, jak i w Polsce.
Dzięki uprzejmości wyd. Otwartego publikujemy fragment książki Marcina Gutowskiego "Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza", która trafiła do sprzedaży 29 września.
Marcial Maciel Degollado, Meksykanin z zamożnej rodziny cristeros, prześladowanych obrońców Kościoła z lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku, w 1941 roku zakłada zgromadzenie Legionistów Chrystusa. Ma zaledwie dwadzieścia jeden lat, nie ma święceń kapłańskich. Zostanie wyświęcony na księdza przez wujka-biskupa trzy lata później. Wcześniej ukończył szkołę katolicką, rozpoczął naukę w seminarium duchownym, lecz był z niego dwukrotnie usuwany za podejrzane zachowania seksualne.
Był niebywale sprawny w zdobywaniu ogromnych kwot i dzięki zebranym pieniądzom od bogatych darczyńców z całego świata – znaczną ich część stanowiły zamożne kobiety – oraz z przestępstw finansował tworzoną przez siebie wielopiętrową organizację. Założone przez niego zgromadzenie Legionistów Chrystusa świetnie się rozwijało. Rozbudował organizację do rozmiarów międzynarodowej potęgi mającej filie w dwudziestu jeden krajach, z blisko tysiącem księży, setkami alumnów, seminariów duchownych i ponad stu dwudziestoma tysiącami uczniów szkół podstawowych i średnich.
Nie będzie śledztwa ws. kardynała Dziwisza. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski komentuje
Marcial Maciel stał na czele imperium, które pod koniec jego kariery obejmowało piętnaście uniwersytetów, pięćdziesiąt seminariów i instytutów studiów podyplomowych, sto siedemdziesiąt siedem liceów, trzydzieści cztery szkoły dla dzieci niepełnosprawnych, sto dwadzieścia pięć domów zakonnych, dwieście ośrodków edukacyjnych i tysiąc dwieście kaplic, nie mówiąc o organizacjach charytatywnych.
Ocenia się, że Marcial Maciel poprzez swoje holdingi i fundacje zgromadził fortunę, w skład której wchodziło kilkanaście nieruchomości w Meksyku, Hiszpanii oraz w Rzymie, a także gotówka na tajnych kontach szacowana na kilkaset milionów dolarów, choć niektórzy mówią o miliardach. Pieniądze to oczywiście jeden z kluczowych elementów systemu Maciela. Była to jednak – jak określa to Franca Giansoldati – tylko tragiczna gra luster i pozorów, Maciel bowiem skrywał swą diaboliczną naturę człowieka uzależnionego od narkotyków, seryjnego gwałciciela, zdemoralizowanego, a jednocześnie deprawatora. Osoby pozbawionej skrupułów w stosowaniu w Watykanie praktyki mordidy, będącej mniej więcej odpowiednikiem "łapówki", by zapewnić sobie przywileje i nietykalność.
Maciel zdołał stworzyć trzy równoległe życiorysy. Był przyjacielem papieży. W Rzymie, dokąd podróżował często w latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, za Pawła VI przyjmowany był jako pokorny sługa Kościoła, a w epoce Jana Pawła II jako gwiazda.
Był potężny, podziwiany i szanowany zarówno w Rzymie, w Stanach Zjednoczonych, jak i w Ameryce Łacińskiej, gdzie Legioniści Chrystusa mieli swoją kwaterę główną. Nikomu nie przyszłoby nawet do głowy, że jednocześnie założył i utrzymywał dwie rodziny, jedną w Meksyku, a drugą w Hiszpanii, a jego dwie "żony" obdarzyły go trójką dzieci, z których dwoje wykorzystywał seksualnie.
Wykorzystał także też co najmniej kilkudziesięciu młodych członków zgromadzenia, w tym wielu nieletnich, choć jego ofiary mówią o nawet dwustu pokrzywdzonych. W szkołach legionistów uczniowie i seminarzyści byli gwałceni przez kolegów i przełożonych. Co najmniej dziewięćdziesięciu alumnów padło ofiarą kolegów. Sami legioniści przyznają – w raporcie opublikowanym wiele lat po śmierci założyciela zgromadzenia – że wykorzystanych było sto siedemdziesiąt pięć osób, w tym sześćdziesiąt przez księdza Degollado.
Dopiero w 2005 roku – po śmierci Jana Pawła II – Marcial Maciel został odsunięty od wszelkich funkcji kapłańskich przez Benedykta XVI, który nakazał mu również wycofanie się z życia publicznego. Założyciel Legionu Chrystusa dostał zakaz wypowiadania się i został dożywotnio suspendowany. Jednak pod osłoną oficjalnych sankcji Benedykt XVI raz jeszcze oszczędził księdza. Wprawdzie Maciel nie mógł sprawować sakramentów do końca swych dni, lecz kara ta była jednak stosunkowo łagodna, mniejsza od tych, które dużo wcześniej ten sam Joseph Ratzinger nałożył na takich znamienitych teologów jak Leonardo Boff czy Eugen Drewermann, których zbrodnią było tylko to, że bronili swoich postępowych idei.
Kościół nie wydał Marciala Maciela organom sprawiedliwości, nie został on ekskomunikowany, aresztowany ani uwięziony. Z powodu jego "zaawansowanego wieku i słabego zdrowia" zrezygnowano nawet z procesu kanonicznego. Został wezwany do "życia w modlitwie i skrusze", ale w latach 2005–2007 podróżował od jednego domu do drugiego, z Meksyku do Rzymu, i korzystał ze swoich nieograniczonych zasobów finansowych. Wreszcie wyprowadził się do Stanów Zjednoczonych, chcąc uniknąć ewentualnego procesu w Europie. Chory na raka trzustki wycofał się w końcu do okazałej rezydencji na Florydzie, gdzie umarł w luksusie w 2008 roku. Według niepotwierdzonej relacji jego córki, na łożu śmierci miał odmówić spowiedzi i wyznać, że nigdy nie wierzył w Boga.
Zdaniem księdza Kobylińskiego to jedna z największych tajemnic nieprawości i zła w XX wieku, nie tylko w Kościele, lecz w ogóle, globalnie. Joseph Ratzinger, w książce wywiadzie "Światłość świata", określił go jako "tajemniczą postać", której życie, "jak teraz już wiemy, sytuuje się poza moralnością – życie awanturnicze, dziwaczne, przegrane".
Ksiądz Kobyliński twierdzi, że trudno uwierzyć, iż Watykan niczego nie wiedział. Marcial Maciel Degollado został pierwszy raz suspendowany jeszcze w latach pięćdziesiątych, chodziło wtedy o uzależnienie od narkotyków i zachowania homoseksualne. Nakładano na niego kary kościelne, a potem je zdejmowano, odwieszano. Pod koniec 1958 roku jego dossier zostało wyczyszczone przez kardynała Clemente Micarę. W roku 1965 papież Paweł VI uznał nawet oficjalnie Legionistów Chrystusa, wydając dekret, który wiązał ich bezpośrednio ze Stolicą Apostolską. W 1983 roku Jan Paweł II ostatecznie zatwierdził konstytucję zgromadzenia Marciala Maciela, mimo że jej artykuły poważnie naruszały prawo kanoniczne. A skoro kary odwieszano, to znaczy, że założyciel Legionów najpewniej miał silnych protektorów i obrońców.
Lecz przede wszystkim był użyteczny. Powszechnie uważa się, że troska, którą otaczany był Degollado, wynikała z tego, że wysyłał do Watykanu ogromne sumy pieniędzy. Miał także opłacać watykańskich hierarchów, w tym Angela Sodana i Stanisława Dziwisza.
Jason Berry przytacza w swojej książce relację jednego z byłych legionistów, który miał być zaangażowany w ten proceder:
"Towarzyszyłem bogatej rodzinie z Meksyku podczas prywatnej mszy. Na koniec rodzina dała Dziwiszowi 50 tysięcy dolarów" – wyjaśnia ksiądz A, który opuścił Legion. (…) Ta opłata miała miejsce w 1997 roku, tym samym, w którym Maciel został publicznie oskarżony. (…) Czy Dziwisz zachował coś dla siebie? W swojej książce nie wspomina o ofiarach ani o legionistach. Ksiądz A opowiadał o strumieniu pieniędzy do papieża: "To działo się bez przerwy. Dziwisz zapewniał stałe dojście dla sympatyków Legionu, co miało ogromne znaczenie" dla zgromadzenia. "To zawsze była gotówka. Dolary. W lirach byłoby za dużo banknotów. Nawet w Meksyku preferowali dolary zamiast pesos".
Ksiądz B, który także dostarczał do Dziwisza opłaty za patronów Legionu, mówi: "To niewiele, ile trzeba mu zapłacić za osobę, by weszła na mszę. Mówisz sobie: to ważne, ci ludzie są gorliwi". Wyraża się to jako opere di carita: "składamy ofiarę na wasze dzieła miłosierdzia. W rzeczywistości nie wiesz, gdzie trafiają pieniądze. To elegancki sposób wręczani łapówki".
Maciel z wyrachowaniem sączył pieniądze do Papieskiej Rady ds. Świeckich. Zapłacił za renowację rezydencji jej przewodniczącego, którym w latach 1976–1983 był kardynał Eduardo Francisco Pironio. Według księdza A (…) odnowienie jego domu było "całkiem dużym zasobem" (…). Maciel chciał, by Pironio zaakceptował konstytucję Legionu, która zawierała prywatne śluby zobowiązujące do tego, by nigdy nie mówić źle o Macielu czy innych przełożonych, i służące temu, by wyplenić wewnętrzną krytykę. Te dodatkowe śluby były głównym narzędziem Maciela do ukrywania jego seksualnych nadużyć i zabezpieczania bezwzględnego posłuszeństwa, tak by nikt nie występował z szeregu.
Pironio wyświęcił pięćdziesięciu legionistów, ale kardynałowie w radzie konsultorów uchylali się od przyjęcia konstytucji. "Maciel dotarł do papieża przez księdza Dziwisza – mówi ksiądz A – a dwa tygodnie później Pironio podpisał". Wątpliwe jest to, czy papież czytał dokument. Szybkie działanie Dziwisza sugeruje, że był finansowo związany z Legionem na długo przed ofiarą na 50 tysięcy dolarów.
(…)
Powyższy fragment pochodzi z książki Marcina Gutowskiego "Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza", która ukazała się nakładem wyd. Otwartego.