Tatuażystka + organista = życiorys pokryty bliznami
Najnowsza powieść Johna Irvinga Zanim Cię znajdę przysporzyła mi niemało ambiwalentnych odczuć. Projekt okładki interesujący, zapowiadający panujący w powieści matriarchat, jak i poniekąd tematykę – szukanie ojca oraz własnej osobowości w utajonej walce toczącej się między matką – tatuażystką a ojcem – organistą. Na okładce umieszczono przyciągające czytelnika określenia, jak: „najbardziej osobista ze wszystkich powieści Irvinga” czy też zaliczana do największych osiągnięć autora. Swojego czasu bardzo mi się podobał Świat według Garpa, więc postanowiłam sięgnąć po Zanim Cię znajdę, choć na pierwszy rzut oka tytuł zapowiada ckliwe romansidło.
Jak to zwykle u Irvinga bywa, zostałam zaskoczona. Najnowsza powieść opowiada o tym, jak to pewna tatuażystka – Alice wybiera się wraz ze swym czteroletnim synkiem Jackiem w europejską „pogoń” za organistą. Pan ten nader jest przystojny, zdolny, no i okropny z niego bawidamek, jak utrzymuje Alice, tłumacząc synkowi, że jeżdżą i jeżdżą tak po tej Europie, bo szukają tatusia. Zestawienie profesji zaskakujące i niewybredne, no i model organisty, jaki wrył w moją pamięć pewien polski poeta, nie zgadza się zupełnie z autorskim spojrzeniem Irvinga. Jak dotąd, wiedziona poetyckim obrazem, miałam przeświadczenie, że organiści nie grzeszą urodą, mają powykręcane artretyzmem dłonie i jak skończą grę, spluwają flegmą. Chyba wolę zestawienie organista-przystojniak i to jeszcze mający dziecko z tatuażystką, co więcej, sam namiętnie się tatuujący. Przyznacie, że bohaterowie intrygujący, a i romans nie do końca pachnie harlequinem.
Podczas poszukiwań ojca Jacka Alice jawi się w dość kontrastowych kolorach. Niby nieszczęśliwa samotna matka, której mamy ochotę podać dłoń i podziwiać jej determinację, z drugiej zaś strony dość tajemnicza kobieta, która czasem tatuuje, to znów „tatuuje” swych gości – w obu przypadkach na całe życie. A, zapomniałabym, zostawia Jacka pod opieką dwuznacznych opiekunów: tatuażystów, prostytutek oraz niani, która seksualnie wykorzystuje małego chłopca. U Irvinga jak zwykle roi się od zboczeńców, erotyki, wyuzdania i skomplikowanych, zranionych natur ludzkich. Do tego stałego chwytu, maniery, a może nawet niejakiego zwichrowania czytelnicy amerykańskiego autora są przyzwyczajeni, jednak „nie mówcie hop, zanim nie przeskoczycie” przynajmniej dwóch pierwszych części tej książki.
Irving za główny temat obiera historię małego chłopca, który jest „sam” w świecie dorosłych i opacznie go rozumie, co więcej, jest karmiony wygodnymi dla dorosłych bajeczkami, które nawet jako mężczyzna uważa za prawdziwe. Wstrętne i zostawiające sznyty na całe życie historyjki Irving odplątuje w trzech kolejnych częściach swojej powieści. O ile zawiązywanie akcji, wszelkie perypetie i obleśności seksualne łącznie ze scenami dziecięcego seksu, pedofilstwa, lesbijskich zbliżeń i wszelkich innych (przepraszam za dosadne określenie, ale tylko takie jest tutaj odpowiednie) kurestw napawały mnie równym obrzydzeniem, co zbereźności wypisywane przez Catherine Millet w Życiu seksualnym Catherine Millet, o tyle druga część, opowiadająca o szukaniu przez dorosłego Jacka ojca i prawdy o sobie samym, trochę nużyła i zdawała się ciągnąć w nieskończoność.
Z Zanim Cię znajdę przebywa się dość wieloznacznie. Kilka wątków osobistych, np. gala oscarowa i statuetka za scenariusz dla dorosłego Jacka Burnsa. Przysadziste, bogate budowanie narracji pachnie barokiem. Poruszane przez Irvinga tematy są nader bolące i na czasie. Para rodzicielska głównego bohatera kontrowersyjna. Brak zdrowych, normalnych społecznie postaci, wręcz chroniczna zgnilizna i nieszczęście. Melancholia krzyżująca się z czarnym humorem. Wreszcie, zupełnie nieprzystające do pokrytego licznymi bliznami życiorysu Jacka, zakończenie z happy endem. Lektura męcząca, misternie tkana, a czy lepsza od chociażby Świata według Garpa? Moim skromnym zdaniem, nie.