Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:01

Tak naprawdę, to nic się nie wydarzyło

Tak naprawdę, to nic się nie wydarzyłoŹródło: Inne
d1jxzb7
d1jxzb7

„... Hengista trudnej sprawy nie rozwiąże przez zabawy. Bo już nie „sprawa” była, lecz się zagadka zrobiła! Nieważne wszystkie wieści, nawet tak dziwnej treści, jako ta o Klosztyrkach i klęsce ich monastyrka, co tajemniczo zburzony, przygniótł złe dziwożony. Niech giną bandy kobiece, nie trza im zaglądać pod kiecę, lecz trop znaleźć Hengista, sprawa to oczywista! Trza było w bagno skoczyć po szyję – i zastosować infiltracyję.”

Bo rzeczywiście się porobiło. Ale skąd niby miał wiedzieć, że mleko elfiej matki, zresztą dopiero co sobie uświadomił, że jest tak naprawdę elfem i to ważnym, sprawi takie zmiany. Skąd mógł wiedzieć? Chociaż z drugiej strony do wszystkiego chyba można się przyzwyczaić. Ma taką przynajmniej nadzieję. Albo raczej nadzieję, że się obudzi. Bo jakoś to wszystko, co się wokół majora Hengista dzieje jest bynajmniej dziwne. Ale ten ciężar z przodu ciała, może trochę przygnębić. Zresztą... Skąd mógł wiedzieć?

Znowu wkraczamy w świat, w którym elfom obcina się uszy, a krasnoludom goli brody i zmusza do noszenia podwyższających wkładek. W świat, w którym największą tajemnicą jest Obraz. Obraz, który może wszystko wyjaśnić. Jak choćby to kim byli Ukryci i dlaczego to żmije i krety stały się bazą dla ludzkiego stworzenia. Stworzenia, które się zbytnio rozpleniło i nie umie żyć prawdziwie. W świat, w którym wszystko toczy się szybko, jak i szybki, „nieopisowy” jest język samego autora. Dlatego warto poświęcić godzinkę na mknięcie przez fascynujący świat i fascynujące istoty, z których każda jest inna. Nawet w mowie. Bo mimo, że książka jest jak poprzednio cieniutka, to jednak jest jak rzucenie oka w pełnię. Nie pozbawiona barw, zachwycająca różnorodnością. Przesycona zapachami, smrodem szczurów, moczem, ale i cudownym aromatem jodu. Ale przede wszystkim cierpieniem. Oczywiście w służbie Cesarza. Cesarza, który ujawnia swoje oblicze. A dokładniej odkrywa je, na chwilę, część, jak sam Obraz...

Drugi tom trylogii Ukochani Poddani Cesarza, nie odbiega od pierwszej części. Może tylko mniej w tym wszystkim Jongi i jej „przyjaciela” generała? Ale za to więcej odnajdujemy tajemnic i obrazów, które same w sobie, są warte „obejrzenia”. Przytłaczają odrobinę, tak modne w polskiej fantastyce wulgaryzmy, ale widać, że nie są wciśnięte na siłę. Tak naprawdę, to w tej opowieści nic nie jest „na siłę”. Wszystko płynie, dopiero w naszej głowie układając się w rozumną całość. Jednocześnie uzmysławiając, że wszystkiego dowiemy się dopiero w Rombie, jeżeli na niego zasłużymy.

d1jxzb7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1jxzb7

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj