Tajemnicza biografia Kaczyńskiego rozeszła się jak ciepłe bułeczki. "A teraz czas na prawdę"
Książka "Dobre intencje, demokracja, kobiety – Pełna historia Jarosława Kaczyńskiego" narobiła sporo zamieszania jeszcze przed premierą. Zapowiadało się, że czytelnicy dostaną mocną historię, a autorzy doczekają się niejednego pozwu. Prawda jest jednak zupełnie inna.
Na facebookowym profilu Mariusza Szczygła pojawiła się informacja o nowej książce, która miałaby obnażyć prawdę o Jarosławie Kaczyńskim - opowiadać o jego karierze i życiu prywatnym. "Tak prawdziwej publikacji o Kaczyńskim jeszcze nie było" – pisał reportażysta. "Ta książka działa na wyobraźnię jak najwybitniejsza powieść. Na moją działa zwłaszcza rozdział o kobietach tak, że sam natychmiast chciałbym dopisywać swoje myśli na jej marginesach" - dodał Szczygieł.
Przewrotnie ostrzegał swoich obserwatorów, aby nie kupowali opisywanej książki. "[…] lepiej jej nie kupować, bo można przeżyć szok, a nawet wejść w stan agresji. Nerwy mogą puścić. Ostrzegam!!!" - pisał dziennikarz. Szczygieł zrobił anonimowym autorom "Dobrych intencji" najlepszą reklamę. Pierwszy nakład rozszedł się w mig, a wydawnictwo poinformowało o planowanym dodruku. Okazuje się jednak, że "Dobre intencje" nie są tym, co mogłoby się wydawać. To tylko żart.
Zobacz: Kaczyński "pójdzie siedzieć"? Wymowny komentarz
Mariusz Szczygieł opublikował zdjęcia książki. Okazuje się, że nie jest to w żadnym wypadku reportaż, na który mogli czekać czytelnicy, którzy wykupili cały pierwszy nakład. Jarosław Kaczyński i jego prawnicy mogą spać spokojnie.
"A teraz czas na prawdę - kilkoro z Was dobrze odczytało mój post między wierszami. Rozdział 'Dobre intencje' to puste strony, 'Demokracja' – puste strony, 'Kobiety' – puste strony" - zdradza Szczygieł.
"To, moim zdaniem, najlepsza charakterystyka tych aspektów u Jarosława Kaczyńskiego. Można wydawnictwo potraktować jak dzieło sztuki (nawiązuje do różnych awangardowych poczynań). Można jako notes. Można jako znak czasu. Można jako inwestycyjkę, którą spieniężycie na starość w antykwariacie" - komentuje.
Szczygieł pisze, że autorem "Dobrych intencji" jest 27-letni Jarek (nazwiska nie podaje), który wydrukował 1000 sztuk książki z własnych oszczędności. Puste strony mają być jedynym sposobem na to, żeby mieć swój udział w dyskusji politycznej jako obywatel.
"Jednak tym samym zwiódł i naraził innych obywateli na koszty. Tak, ale – co napisano na każdym egzemplarzu - zysk z książki zostanie przekazany na FUNDACJĘ CENTRUM PRAW KOBIET" - zaznacza Szczygieł.
Autor, jak cytuje go dziennikarz, nie chce na książce zbijać żadnego kapitału, ani popularności, dlatego też nie podaje swojego nazwiska w mediach społecznościowych, nie zaznacza go na okładce książki.
"Jedynie na czym mi zależy, to żeby te wszystkie osoby, które otrzymają egzemplarz, nie były rozczarowane, żeby można było wesprzeć Centrum Praw Kobiet i żeby trochę ludziom rozświetlić dzień takim żartem." - czytamy.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Książka sprzedawana jest na Allegro, by ci, którzy jednak nie podchwycą żartu, mogli dokonać darmowego zwrotu "Dobrych intencji".
Co sądzą o tym internauci, którzy po wpisach Szczygła byli zainteresowani kupieniem egzemplarzu? "Pomysł znakomity. To taki książkowy performance w zabawie z dyktaturą" - pisze jedna z internautek.
"Trochę szkoda, zamówiłem 2 egzemplarze i czekałem na 'krwiste' opisy" - punktuje inna osoba. Chętnych jednak dalej nie brakuje.