Henryka Jerzego Chmielewskiego, znanego kilku pokoleniom Polaków pod pseudonimem Papcio Chmiel, odwiedzam w mieszkaniu na warszawskim Dolnym Mokotowie. Tuż za bramą zaczepia mnie pani, która wnioskując po torbie, wychodzi właśnie po zakupy. „Idziesz do Papcia? – pyta. – Jestem jego żoną. Musisz iść prosto i w lewo” – instruuje. Wspomina jeszcze, jak latem opalali się z Papciem za wałami przeciwpowodziowymi, i szybkim krokiem kieruje się do bramy.