- Od pół wieku wydaję książki i nigdy nie miałem promocji - żartował Tadeusz Konwicki podczas środowego wieczoru autorskiego w kawiarni wydawnictwa Czytelnik w Warszawie, poświęconego czwartemu, a pierwszemu bez cenzury, wydaniu książki Kalendarz i klepsydra.
Każda kolejna książka Tadeusza Konwickiego wywoływała dyskusje. Sam o swoich dokonaniach literackich mówi z sarkazmem, a siebie samego zwykł określać jako „ohydną hybrydę na pograniczu dwóch światów: polskiego i rosyjskiego”.
- Przystałem na wznowienie tej książki, ponieważ miałem ochotę lekko ocenzurować moich cenzorów, którzy trzydzieści lat temu znęcali się nad nią - powiedział autor powstałego w 1974 roku, a wydanego po raz pierwszy dwa lata później Kalendarza i klepsydry.
Ponad stu zgromadzonych miłośników twórczości Konwickiego co chwila wybuchało śmiechem, słuchając żartów 79-letniego pisarza. - Kiedyś czymś w rodzaju promocji były reakcje obrażonego komitetu partyjnego albo krążące po mieście plotki, że Konwicki coś napisał - wspominał.
- To niewątpliwie najważniejszy polski dziennik literacki drugiej połowy XX wieku - podkreślił prowadzący spotkanie pisarza z czytelnikami prof. Andrzej Mencwel, polonista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Spotkaniu towarzyszyło otwarcie wystawy fotografii „Bywalcy”, autorstwa Judyty Papp, dedykowanej Konwickiemu. Dziesięć portretów przedstawia stałych gości kawiarni Czytelnika, m.in. Gustawa Holoubka, Sławomira Mrożka, Janusza Głowackiego, Romana Polańskiego i Ryszarda Kapuścińskiego.