Szkoła według ministra Czarnka odbierze uczniom wolność wyboru. Nauczyciele nie są zachwyceni
Więcej treści patriotycznych i katolickich - postuluje minister Czarnek. "Chyba raczej patriarchalnych i nacjonalistycznych" - komentuje nauczycielka i ocenia, że takie pomysły cofną polską szkołę o całe dekady.
W ostatnich dniach minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek kilkakrotnie wypowiadał się publicznie na temat palącej, jego zdaniem, potrzeby zmiany kanonu lektur szkolnych i programu nauczania historii w polskich szkołach. Jako że chodzi o wywiady dla różnych mediów, a nie oficjalne dokumenty ministerialne, zawierające zalecenia i propozycje, wciąż trzeba odnosić się tylko do mało konkretnych zapowiedzi ministra.
Wynika z nich przede wszystkim to, że chce on zwiększenia w programie ilości treści o charakterze katolickim i patriotycznym. Jedynym konkretnym autorem, którego nazwisko pojawiało się w wypowiedziach ministra, jest Karol Wojtyła.
Tomasz Siemoniak ostro o Przemysławie Czarnku: Kaczyński znalazł swojego jastrzębia
Po prawej stronie sceny politycznej natychmiast pojawiły się głośne głosy pochwalające nowe pomysły ministra. Nie brakuje ich również wśród zwykłych ludzi. Wystarczy poczytać komentarze pod artykułami dotyczącymi słów polityka.
"Brawo panie ministrze edukacji. Należy skończyć z dziadostwem, niech polska szkoła dąży do celu! Wyrzucić nieudaczników i LGBT, zabrać się do roboty!" - pisze internauta schowany za pseudonimem Polak. Jeszcze dalej poszła komentatorka podpisująca się jako Wiesława, która proponuje zmiany o systemowym charakterze: "Panie ministrze Czarnek, sprawa jest zbyt poważna, żeby mógł ją załatwić kanon lektur. To myślenie magiczne. Zamiast tego trzeba stworzyć szczegółowy, bardzo konkretny i długoletni program wyzwalania postaw patriotycznych, promowania ich i odpowiednio atrakcyjnego nagradzania".
Ale wśród tych, których te zmiany będą najbardziej dotyczyć: osób zajmujących się uczeniem młodzieży na różnych poziomach systemu edukacyjnego, można się spotkać z zupełnie innymi opiniami.
- Wiadomo, że nie chodzi tu o kwestie katolickie i patriotyczne, ale raczej patriarchalne i nacjonalistyczne - komentuje Marta Makowiecka, wieloletnia nauczycielka języka polskiego w warszawskim liceum Bednarska. - Z jednej strony trzeba więc przypomnieć dziewczynkom, że ich miejsce jest w kuchni, z drugiej - dać powody do rozbudzania fałszywej dumy narodowej. Można się więc spodziewać wyciągnięcia z lamusa XIX-wiecznych ramot kultywujących mesjański, romantyczny patriotyzm w najgorszym wydaniu. Gdyby Gombrowicz wciąż żył... umarłby, słysząc o tych projektach, cofających polską szkołę o całe dekady.
- Czytanie rozmaitych lektur nikomu nie szkodzi - komentuje lekko ironicznie prof. Stefan Chwin z Uniwersytetu Gdańskiego, literaturoznawca i pisarz. - Ale obawiam się, że te z pozoru niegroźne sformułowania ministra mogą zapowiadać kroki w stronę czystki ideologicznej dokonanej w spisie lektur. Byłoby dziwne udawać, że Karol Wojtyła nie istniał, ale równie dziwne, a wręcz niebezpieczne, jest przekonywanie uczniów, że polska kultura składała się z jednego głosu. Owszem, były w niej idee spod znaku, powiedzmy, Romana Dmowskiego, ale były też pisarki i pisarze, którzy z nim polemizowali albo byli wobec niego obojętni.
- Karol Wojtyła? No cóż, jego dorobek to przede wszystkim encykliki - dodaje Makowiecka. - Teksty literackie to w zasadzie tylko jeden dramat i kilka wierszy o, nie bójmy się tego słowa, dość wątpliwej wartości literackiej. Mówiąc krótko: szkoda na to czasu, brakuje go nawet na przedstawienie młodzieży tekstów innych autorek i autorów, znacznie bardziej wybitnych pod względem literackim. Gdybym miała jednym zdaniem podsumować najnowsze pomysły ministra Czarnka, musiałabym uciec się do stwierdzenia, że grożą one efektami w postaci niedokształcenia kolejnych roczników uczennic i uczniów. I może o to chodzi: niedokształconym narodem o wiele łatwiej się przecież steruje.
- To wygląda jak projekt polityczny, który starsze pokolenie dobrze pamięta z czasów PRL-u - dodaje prof. Chwin. - Szkoła ma być w tym ujęciu miejscem formowania ideologicznego według jednego wzoru, wykluczającym możliwość zapoznania się z innymi sposobami myślenia. Różnica będzie tylko taka, że zamiast marksizmu obowiązującym wzorcem będzie ideologia narodowo-katolicka. To kierunek, moim zdaniem, bardzo niewłaściwy. Uderza w coś, co człowiek ma najcenniejszego - wolność wyboru.