Trwa ładowanie...
recenzja
11-06-2015 14:17

Szegedzkie opowieści

Szegedzkie opowieściŹródło: Elibri
d1mkscr
d1mkscr

Dzięki „Kwiatożercom” czytelnicy mogą się wybrać w doprawdy niezwykłą podróż do dziewiętnastowiecznego Szegedu. Laszlo Darvasi kreśli na kartach powieści fascynujący obraz tego położonego nad Cisą węgierskiego miasta, którego ludność była barwną mozaiką przedstawicieli różnych nacji Cesarstwa Austriackiego - obok Madziarów żyli tutaj wszak Żydzi, Serbowie, Niemcy czy Cyganie.

W spokojnych czasach narodowość mieszkańców nie miała wielkiego znaczenia, gdyż łączyły ich rozmaite powiązania urzędowe, handlowe oraz towarzyskie i wspólnie przyczyniali się do wzrostu dobrobytu Szegedu. Nie zapobiegło to jednak konfliktom, kiedy sytuacja w całym kraju stała się bardziej napięta. Trzeba tutaj dodać, że autor z jednej strony nadał swojej opowieści baśniowo-poetycki klimat, z drugiej potrafił w sugestywny sposób przedstawić autentyczne dramatyczne wydarzenia tamtego okresu, związane choćby z powstaniem węgierskim 1948 roku czy wielką powodzią, która w 1879 roku spustoszyła miasto.

W „Kwiatożercach” możemy podziwiać bogatą galerię zapadających w pamięć postaci, wśród których znajdziemy przedstawicieli wszystkich wymienionych wyżej nacji. Zdecydowanie najjaśniej świeci jednak tutaj gwiazda Klary Szep, z domu Pelsoczy. Poznajemy ją jako ładną i mądrą dziewczynkę, która jednak z radością wkraczała w pełen fantazji świat swego niewylewającego za kołnierz ojca. Kiedy wyrosła na piękną, a zarazem obdarzoną silnym charakterem i bujną wyobraźnią kobietę, w jej życiu pojawili się niemal równocześnie trzej mężczyźni - kochający kwiaty naukowiec Imre Szep (którego poślubiła), jego obdarzony wielką siłą oraz żyłką do interesów Péter oraz przemykający przez życie niczym cień bladolicy Adam Pallagi. Wkrótce możemy się przekonać, że w losach każdego z czworga głównych bohaterów kryją się mniejsze i większe sekrety, a więzi ich łączące są jeszcze bardziej skomplikowane, niż mogłoby się nam wydawać. W dodatku przyszło im żyć w tak burzliwych czasach, że nawet wygłoszony przez Imrego wykład o kwiatach
może być uznany za jawny bunt przeciwko władzy cesarskiej...

„Kwiatożercy” to nie książka, którą pochłania się w mgnieniu oka – zarówno ze względu na jej sporą objętość, jak i styl Laszlo Darvasiego, który wymaga od czytelnika pełnej koncentracji. Z pewnością można jednak rozsmakować się w tej prozie, delektować się niezwykle plastycznie nakreślonymi scenami, a także na podstawie pojawiających się w powieści różnych wersji przebiegu wydarzeń wreszcie zrozumieć, co się działo z Klarą i trzema mężczyznami rywalizującymi o jej względy czy dobrotliwym doktorem Schützem, bez którego udziału nie może się obyć praktycznie żadna z opisanych tutaj historii. Warto zaznaczyć, że odnalezienie właściwego sensu przedstawionych w książce zdarzeń nie jest wcale prostym zadaniem, skoro na przykład w jednej opowieści László Pelsoczy często zabierał Klarę własnym parowcem w rejsy po Cisie, w innej zaś ojciec i córka jedynie przesiadywali na wraku, który nawet nie mógłby odbić od brzegu, a w wielu przypadkach nawet czyjaś śmierć nie oznacza, że dana postać jeszcze nie powróci. Trudno
byłoby więc uznać fabułę „Kwiatożerców” za w pełni realistyczną, a dodatkowym źródłem magii są tutaj już takie zupełnie baśniowe postacie jak harfiarz traw Néró Koszta, Korzenna Pani, Pan Robak i Pan Listek, które pojawiają się w wielu kluczowych momentach. Chociaż akcja powieści rozgrywa się w konkretnym czasie i miejscu, to zarazem świat wykreowany przez Laszlo Darvasiego sprawia wrażenie, jakby przenikały się w nim jawa i sen. W efekcie tych pisarskich zabiegów tytuł ten przypadnie do gustu przede wszystkim osobom, które lubią taką nieco oniryczną prozę i dlatego z przyjemnością podążą wytyczoną przez autora drogą wprost do niezwykłego dziewiętnastowiecznego Szegedu, w którym można było spotkać ludzi jedzących kwiaty.

d1mkscr
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1mkscr