Syn szejka prowadził rozrywkowe życie. Zmarł podczas jednej z imprez
O dzieciach szejków z Emiratów i ich hucznych imprezach zrobiło się w Polsce głośno, gdy Marcin Margielewski wydał książkę "Jak podrywają arabscy szejkowie". Mało kto wierzył w opisane w niej wydarzenia. Jednak historia Khalida zdaje się je potwierdzać.
Najmłodszy syn władcy emiratu Szardża zmarł w Londynie. Według brytyjskich tabloidów przyczyną nagłej śmierci 39-letniego księcia Khalida bin Sultana Al Qasimiego były narkotyki zażyte na imprezie we własnym domu.
Wieść o śmierci Khalida szybko przetoczyła się przez światowe media. Gdy w rodzinnych stronach 39-latka trwa żałoba, brytyjska prasa zaczyna podawać coraz więcej szczegółów na temat okoliczności śmierci syna emira. - To prawdopodobnie była impreza, w czasie której niektórzy goście brali narkotyki i uprawiali seks - twierdzi informator "The Sun".
Marcin Margielewski poznał arabskiego szejka. Opowiedział mu o skandalicznych imprezach
Mroczne historie bogaczy
Szejk był właścicielem brytyjskiej marki odzieżowej Qasimi. Firma działa na rynku od 2008 roku, a jej klientkami są m.in. Lady Gaga i Cheryl Tweedy.
- Jako dziecko wyjechał z Emiratów. Bardzo często szejkowie czy ich dzieci wyjeżdżają z kraju, by upalne lato spędzić gdzieś poza Emiratami. Khalid miał 9 lat, gdy przeprowadził się do Wielkiej Brytanii, a w ojczyźnie tylko bywał. Dzięki temu zrobił karierę zupełnie niezależną od bycia "synem szejka" – opowiada w rozmowie z WP Marcin Margielewski, autor książki "Jak podrywają szejkowie?".
- Ojciec zapewne wspierał jego budżet, ale Khalid miał całkiem owocną karierę projektanta. Skończył prestiżowe Saint Martins, szkołę, w której uczył się sam McQueen i wiele diw świata mody – dodaje.
Tak oficjalnie wiadomo niewiele. Po śmierci swojego starszego brata Khalid był jedynym następcą tronu w emiracie Szardża.
- Wiesz, nie dziwię się, że stamtąd wyjechał. To jest taki kawałek Arabii Saudyjskiej w Emiratach. Znaczy to, że mamy 7 emiratów, z czego 6 jest prowolnościowych i stara się pogodzić twarde reguły Koranu z zachodnimi zwyczajami. Natomiast Szardża sobie tym głowy nie zawraca. Panuje tam absolutna prohibicja, nie wolno w ogóle pić alkoholu, a prawo szariatu stosowane jest bardzo restrykcyjnie. Dla człowieka, który kocha wolność, Szardża może być koszmarnym miejscem. Trudno się dziwić, że Khalid chciał uciec. Dobrze, że chociaż to krótkie życie mógł spędzić, ciesząc się wolnością – mówi Margielewski.
Nieoficjalnie za to wiadomo znacznie więcej o tym, jak Khalid potrafił interpretować słowo "wolność".
W "Daily Mail" zamieszczono szczegółowy opis jego ostatnich imprez z udziałem prostytutek i narkotyków. – Szczególnie upodobał sobie metamfetaminę. To był najgorzej strzeżony sekret przez jego najbliższych współpracowników. Zawsze wiedzieliśmy, gdy to brał, bo następnego dnia przychodził do pracy w złym humorze. Jego zachowanie było naprawdę dziwne – mówi anonimowa osoba z firmy Khalida. – Przeważnie był miłym gościem, ale gdy długo imprezował, potrafił być potworem – dodał.
Inna pracownica powiedziała dziennikarzom: - Jak możecie sobie wyobrazić, był bardzo popularny ze względu na swój majątek i znajomości. Kobiet nigdy nie brakowało w jego towarzystwie. Ale zawsze traktował swoje pracownice z szacunkiem. Był niesamowicie pracowitym człowiekiem, poświęcał się temu. Ale także bardzo poświęcał się imprezowaniu. To go w końcu wykończyło.
Fortuna za ukrycie prawdy
Londyńska policja potwierdziła, że przeprowadzono testy toksykologiczne po śmierci Khalida. Wyniki jednak mają być podane do publicznej wiadomości (jeśli w ogóle) dopiero za dwa miesiące, nie wcześniej. Ciało syna szejka przetransportowano już do Emiratów, odbyły się uroczystości pogrzebowe.
Ale sprawa w Wielkiej Brytanii długo nie ucichnie. - Takie rzeczy się zdarzały i jeszcze nie raz usłyszymy podobne historie. To ciemna strona życia nieprawdopodobnie bogatych i bardzo zepsutych ludzi – komentuje Margielewski.
O historii Khalida jest wyjątkowo głośno i trudno się dziwić. Rozwój mediów społecznościowych, paparazzi śledzący znanych, nieprzekupni dziennikarze – imprezy dzieci szejków nie mogą pozostać w ukryciu. Zupełnie inaczej niż w latach 90. O takich przyjęciach pisał Margielewski w "Jak podrywają szejkowie?". W naszym tekście mogliście przeczytać, jak organizowano je kiedyś w Warszawie.
- Nie wszystko można już dziś kupić. Gazety coraz częściej piszą o kulisach imprez szejków, jak w tym przypadku. Jest oczywiście taka możliwość, że chłopak miał słabe serce, ale kto by w to uwierzył? Żył w świecie show-biznesu, wielkich pieniędzy, nie pierwszy raz ostro imprezował – komentuje autor.
I wspomina, że przełomem w opowiadaniu publicznie o wybrykach arabskich książąt i księżniczek była sprawa Sheikhi Salwy. Katarską księżniczkę przyłapano na orgii z 7 mężczyznami w jednym z londyńskich hoteli.
- Tę historię opisał "Financial Times" i absolutnie nie dali się przekupić. A proponowano im 50 mln dolarów za to, by dziennikarze zapomnieli o sprawie – wspomina Margielewski.
O historii było głośno. Ambasada Kataru ostro komentowała, że to fake news. Szejk Hamad Bin-Jaber al-Thani utrzymywał, że nie ma nawet córki o takim imieniu, o jakim wspominano w artykułach, które wkrótce zaczęły zalewać sieć. Mówiło się też, że zatrudnił specjalistów, by usuwali z internetu wszelkie wzmianki o wybrykach katarskiej rodziny rządzącej. Prawdy do końca nigdy nie poznamy. Ale przypomnijmy, że i brytyjska rodzina królewska z pozytywnym dla siebie skutkiem walczyła z publikacjami prywatnych zdjęć księżnej Cambridge (przyłapanej na wakacjach w bikini, ale i topless).