"Star Wars: Dziedzic Imperium": nowe szaty admirała
Dla jednych prawdziwa klasyka, dla innych relikt przeszłości. Obiektywnie rzecz biorąc "Dziedzic Imperium" to jedno z najważniejszych dzieł opisujących pozafilmowe uniwersum "Gwiezdnych wojen". 27 lat po premierze powraca na polski rynek, kusząc nową okładką i przekładem.
"Dziedzic Imperium", czyli pierwsza część tzw. "Trylogii Thrawna", to powieść, która po prostu musi znajdować się na półce fana "Gwiezdnych wojen". Wiele lat przed premierą ósmego epizodu rzesza fanów głosiła, że proza Zahna powinna być przeniesiona na wielki ekran, bo nikt lepiej nie opowiadał o dalszych losach Luke'a, Lei, Hana i reszty "dzieci" Lucasa.
Akcja powieści rozgrywa się pięć lat po "Powrocie Jedi". Darth Vader i Imperator nie żyją, Leia i Han wzięli ślub i wkrótce zostaną rodzicami, tymczasem Luke podąża za swoim przeznaczeniem, by dzierżyć miecz świetlny jako rycerze Jedi. Budowanie nowego ładu w galaktyce nie jest proste, łatwe i przyjemne - szczególnie, że resztki sił imperialnych nie wywiesiły białej flagi i wciąż stanowią zagrożenie. Wszystko za sprawą charyzmatycznego i enigmatycznego admirała Thrawna, który znalazł sposób na rozprawienie się z architektami Nowej Republiki.
Przez ostatnie 27 lat "Dziedzic Imperium" był na językach chyba wszystkich zaangażowanych fanów "Gwiezdnych wojen". To właśnie tutaj narodzili się legendarni bohaterowie pokroju Talona Karrde'a, Mary Jade i oczywiście Thrawna, który dostąpił zaszczytu odrodzenia w nowym kanonie Disneya. Sama historia ma rzeszę fanów i grono zagorzałych krytyków, nie mogących pojąć fenomenu "Trylogii Thrawna". Dzięki wydawnictwu Uroboros możemy znowu przeżyć niesamowite przygody działające na wyobraźnię starszych fanów już na początku lat 90. I nie ma wątpliwości, że pojawieniu się nowego wydania będą towarzyszyły (w mediach społecznościowych już są takie sygnały) nowe kontrowersje.
"Dziedzic Imperium" został bowiem przełożony na nowo przez Marcina Mortkę, popularnego pisarza i tłumacza, który dla Uroboros przełożył wcześniej gwiezdnowojennego "Tarkina". Za konsultacje merytoryczne odpowiadał (tak jak w "Tarkinie") Jacek Drewnowski. Czy nowy przekład jest lepszy od tego, który znamy z wydań Amberu? Z pewnością każdy fan wypracuje własną opinię, ale nie da się ukryć, że w tej materii ogromną rolę odgrywa nostalgia i przyzwyczajenie. Nie brakuje osób, które czytały trylogię po kilkanaście razy i jakakolwiek zmiana w tłumaczeniu będzie przez nich z miejsca zauważona i zapewne krytykowana.
Porównując pobieżnie wybrane fragmenty starego i nowego przekładu trudno mi jednak jednoznacznie opowiedzieć się za którymś z nich. Niektórych "interpretacji" Mortki zupełnie nie kupuję, inne z kolei sprawiają, że zdania są płynniejsze i przyjemniejsze w odbiorze. Tłumaczenie fachowych pojęć również będzie miało mnóstwo zwolenników jak i przeciwników. Jedno jest pewne – warto przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie, bo dzięki Mortce patrzymy na tę samą, doskonale znaną historię nieco inaczej.
Inną zachętą do sięgnięcia po nowego "Dziedzica Imperium" jest okładka, która będzie tworzyć z pozostałymi tomami (premiera w 2019) panoramiczny obrazek. Drobiazg, ale miły dla oka.