Śmierć skazana na banicję „Ten, kto odwraca swoje oblicze od śmierci, ten po to, aby żyć, może się wyrzec własnej matki”. Takie słowa wypowiada Efraim Dudak, nestor rodziny grabarzy, która w powieści Grigorija Kanowicza Nie odwracaj twarzy od śmierci, pełni rolę protagonisty. Książka godna jest polecenia współczesnemu człowiekowi, który żyje w głębokim poczuciu własnej nieśmiertelności, bowiem znakiem naszych czasów jest intensywne życie i absolutna niezgoda na jego kres. Philppe Aries w książce Człowiek i śmierć mówi o „śmierci na opak”, która nie jest traktowana jako naturalna konieczność, ale tragiczny wypadek, pomyłka Stwórcy, wobec której człowiek nie umie przyjąć właściwej postawy. Chowamy śmierć w szpitalach, hospicjach, rzadko towarzyszymy tym, którzy odchodzą. Kanowicz próbuje przywrócić śmierci godność, ponownie wprowadzić ją w dzisiejszą społeczność ludzką, oswoić z tym, co nieuchronne i naturalne. W subtelny sposób wypowiada się o sprawach ostatecznych, czasem przybiera nieco
sentencjonalny ton.
Litwa podczas drugiej wojny światowej, niezwykłe miejsce – Miszkinie, niemal baśniowa kraina, gdzie każdy ma swoje obowiązki, gdzie możliwa jest koegzystencja katolików i Żydów. Życie wolno się snuje, czasem naznaczane wielkim dramatem, czasem wielką radością. Wojna wydaje się być gdzieś daleko, grabarz Jakub nie wie, kim są Hitler i Stalin, chociaż można ich nazwać wybitnymi „kolegami po fachu”. Bohaterowie tej powieści są niecodzienni. Szukają nieistniejących motyli, na rozstajnych drogach czekają na Mesjasza, próbują wprowadzać władzę proletariatu, bądź w poczuciu prawdziwego posłannictwa wykuwają kolejne nagrobki. Wszystkie te postacie kochają, nienawidzą, walczą o tolerancję dla swoich poglądów, wyznania. Stają w obliczu śmierci swojej lub bliskich osób. Centralne miejsce w powieści zajmuje cmentarz, na którym często autor skupia uwagę czytelnika. Rodzina grabarzy ma tam swój dom już za życia. Ostatecznie wszyscy mieszkańcy Miszkinie spotkają się w tym miejscu wiecznego spoczynku, niezależnie od
wyznania. Zarówno krawiec, jak i grabarz, któremu teraz nikt nie chce podać ręki, staną się sobie równi. Cmentarz to najbardziej egalitarne miejsce na ziemi. Jest czas życia i czas śmierci. Kanowicz „otwiera” swój powieściowy świat, gdy stary i zmęczony życiem człowiek oddaje duszę Bogu, natomiast „zamyka” go, gdy przedwcześnie „gaśnie” dziecko. To prawdziwa próba, cud narodzin, a potem dramat śmieci. Wydaje się jednak, że bohaterowie znajdują w sobie tyle siły, aby przyjąć ostatecznie postawę stoicką. W ten sposób autor daje współczesnemu człowiekowi, który tak kurczowo trzyma się życia jakąś propozycję, ratunek przed własnym lękiem. Należy zgodzić się na to, co nieuchronne, ponieważ dopiero wtedy można być prawdziwie wolnym.
Kanowicz pisze barwnie, trafia w sedno, dotykając ponadczasowych spraw. Swoich bohaterów traktuje bardzo indywidualnie. Wprowadza ich „na powieściową scenę” i dokonuje prezentacji. Każdy rozdział, jak reflektor punktowy, w pełni „oświetla” swojego protagonistę, któremu towarzyszą postacie pełniące w jego życiu jakieś istotne role. Bohaterów poznajemy w przełomowych momentach ich życia, kiedy podejmują ważne decyzje lub gdy mają miejsce znaczące dla nich wydarzenia. Dzięki licznym retrospekcjom możemy poznać przeszłe życie bohaterów, ich przeżycia, które determinują ich dzisiejsze wybory i dylematy. Dopiero po przeczytaniu całej powieści możemy otrzymać pełniejszy obraz życia przedstawianych postaci, składając chronologicznie wszystkie „ poszarpane” przez autora wycinki ich życia. Tego rodzaju konstrukcja fabuły czyni powieść jeszcze bardziej interesującą i wymaga uważnej lektury.
Powieść niesie spory ładunek smutku i nostalgii, chociaż autor próbuje rozjaśnić pejzaż, wydobywając groteskowość niektórych bohaterów, ich komiczne zachowania, zabawne pomysły. Literackie spotkanie z powieścią Kanowicza pozwala skonfrontować się z problemami, które są zawsze obecne i w zasadzie zupełnie bez znaczenia jest to, że akcja utworu dzieje się podczas drugiej wojny światowej. Sam Kanowicz pisze: „ moje książki o przeszłości nie są o przeszłości! W rzeczywistości mówią o problemach odwiecznych: o wolności, zniewoleniu, o przemocy, samowoli, o losie małego narodu w systemie totalitarnym, o poniewieraniu ludźmi i o prawdziwym przeznaczeniu człowieka. Wszystkie są dzięki temu skierowane do współczesności. To jak by garderoba w studiu filmowym: mundury, suknie, kostiumy... Kostium jest stary, a ciało i dusza współczesne, nowe”. Autor pozwala zmierzyć się z naszym przeznaczeniem, pokazuje jak w pokorze znosić swój los i codzienność, która rzadko dostarcza cudownych uniesień, częściej rozczarowuje niż
zachwyca. Znaleźć swój cel, swoje miejsce, dostrzec drobne radości, banalne wydawałoby się, a jednak tak trudno osiągalne, tak często wydaje się być niemożliwe, szczególnie dziś, kiedy chcemy żyć pełnią życia, a śmieć skazaliśmy na banicje.