Trwa ładowanie...

Sława zdobyta na stadionach ratowała mu życie. Niemcy puszczali wolno polskiego sportowca

Sportowcy – uczestnicy Powstania Warszawskiego, to ludzie niebanalni, charyzmatyczni, lubiący ryzyko i życie na krawędzi. Dlatego losy wielu z nich mogłyby posłużyć za kanwę scenariusza filmu sensacyjnego.

Sława zdobyta na stadionach ratowała mu życie. Niemcy puszczali wolno polskiego sportowcaŹródło: Domena publiczna
d30r8ql
d30r8ql

Do grona bohaterów książki "Igrzyska życia i śmierci. Sportowcy w Powstaniu Warszawskim", obok medalistów olimpijskich – lekkoatletów, wioślarzy czy szermierzy, zaliczamy osoby, które na swoim koncie zapisały m.in. podróże do najdalszych zakątków świata, pracę w kopalni czarnych opali czy też szukanie skarbów we wrakach statków.

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Napoleon V publikujemy fragment książki.

Najbardziej znanym sportowcem – powstańcem warszawskim jest Eugeniusz Lokajski „Brok”. Lekkoatleta i olimpijczyk, pedagog i wychowawca młodzieży, żołnierz i dokumentalista. Człowiek, który przeszedł do historii. Dlaczego? Odpowiedzi na to pytanie szukał również Bohdan Tomaszewski, który stwierdził: „Legenda rodzi się wtedy, kiedy oprócz osiągnięć sportowych zawodnik dokonuje czynów, które wykraczają poza obręb boiska”.

(…)

Swój największy sukces odniósł w czerwcu 1936 r. podczas meczu Poznań-Warszawa. Rywalizując ze Stefanem Turczykiem w swojej koronnej dyscyplinie – w rzucie oszczepem, osiągnął wynik 73,27m. Był to wówczas trzeci rezultat w historii tej dyscypliny. Jak wydarzenie to zapamiętali obecni na stadionie widzowie?

d30r8ql

„Przed swym rekordowym rzutem Gienek długo wpatrywał się gdzieś daleko w jeden punkt, zupełnie jakby miał tam jakiś znak, podobnie jak na treningach w lesie bielańskim. (…) Wspaniały, harmonijny rozbieg, przekładanka, mocny wyrzut i długi, długi lot. Wydawało się, że ten oszczep nigdy nie spadnie. Wszystko to wyglądało jak w czasie jakiegoś fantastycznego seansu. Brawa, jakie nastąpiły po podaniu wyniku, zamieniły się w istną burzę. Stadion oszalał. Można to było określić jednym słowem jako coś fenomenalnego”.

Sam zawodnik podszedł do swojego sukcesu z dużym dystansem. Cieszył się z osiągniętego rekordu, ale i niepokoił, czy forma nie przyszła zbyt wcześnie. Oceniając swoje szansę olimpijskie, stwierdził, że chciałby zająć w finale co najmniej 6 miejsce.

Domena publiczna
Źródło: Domena publiczna

Największym marzeniem każdego sportowca jest występ na olimpiadzie. Podobnie było w przypadku Eugeniusza Lokajskiego, którego wszyscy uważali za murowanego kandydata do medalu. Niestety plany sportowca pokrzyżował pech. Jak stwierdził:, „Coś jakby zacięło się w funkcjonującej dobrze dotąd maszynce”.

d30r8ql

Bezpośrednią przyczyną tragedii stała się prawdopodobnie zbyt krótka rozgrzewka. A także nadmierna presja i zainteresowanie mediów. Na boisku wokół lekkoatlety zgromadził się tłum dziennikarzy, kibiców i innych sportowców. Wszyscy prosili, aby oddał jeden rzut wykonany na 100% możliwości. Sam Lokajski początkowo nie chciał się zgodzić, jednak w końcu uległ namowom. Po wykonaniu rzutu poczuł ogromny ból mięśni grzbietu. Trening przerwano. Po badaniu okazało się, że wszystkie ścięgna prawego boku i ramienia miał w stanie ruiny. Wyjazd na olimpiadę stał się praktycznie niemożliwy. Jednak ogromna ambicja sportowca zwyciężyła nad rozsądkiem. W pierwszym olimpijskim rzucie osiągnął wynik 66,36 m, w drugim – 59 m, trzeciego nie był już w stanie oddać. Start zakończył na 7 miejscu, nie kwalifikując się do wymarzonego finału. Po latach jego siostra stwierdziła: „Mógł nie rzucać, byłby usprawiedliwiony, ale wola walki była silniejsza niż ból. (…) Uważam, że ten start był jego największym bohaterstwem. Poniósł porażkę w walce z zawodnikami, którzy mieli największy atut – zdrowie”.

Po zaleczeniu kontuzji Eugeniusz Lokajski został zaproszony do Niemiec, do sanatorium w Hohenlychen, na badania. Ich koszt w całości zobowiązali się pokryć gospodarze. Po jakimś czasie poddał się tam skomplikowanej operacji. Leżąc w gipsowej formie, obserwował, jak przeprowadzano rekonwalescencję pacjentów.
(…)
Sportowiec czuł się w Hohenlychen wyśmienicie. Czasami wprawdzie pomiędzy Polakiem a Niemcami dochodziło do sporów na temat oceny możliwości obu armii. Zawsze jednak kończyły się one wspólnym śmiechem.

d30r8ql

Marzenia Eugeniusza Lokajskiego o powrocie do kariery sportowej i występie na kolejnej olimpiadzie (1940) przerwała wojna. Podczas kampanii wrześniowej walczył jako podporucznik w 32 pułku piechoty na terenie Brześcia. Po wkroczeniu do Polski wojsk radzieckich został aresztowany, lecz dzięki dużej sprawności fizycznej udało mu się uciec z transportu. Tak uniknął losu oficerów polskich zgładzonych w lesie katyńskim. Po powrocie do Warszawy prowadził w Komorowie komplety dla swoich dawnych uczniów. Kiedy zainteresowali się nim okupanci, ukrywał się i pracował jako robotnik w młynie w Paprotni. Bardzo chciał się włączyć w działania konspiracyjne, ale ze względu na ogromną rozpoznawalność zawodnika władze podziemne nie wyraziły na to zgody. Momentem przełomowym pod tym względem okazał się dzień śmierci jego młodszego brata – plut. pchor. Józefa Lokajskiego „Grota” (22 grudnia 1943 r.). Po tym wydarzeniu Eugeniusz jako ppor. „Brok” stał się żołnierzem III Rejonu Rembertów Okręgu Warszawa.

Warto wspomnieć, że przygoda ze sportem dwukrotnie uratowała lekkoatlecie życie. Pewnego dnia, wracając ze Śródmieścia na Saską Kępę, znalazł się w środku łapanki. Tramwaj zatrzymano na moście Poniatowskiego. Nie było szans na ucieczkę. Ale jednym z żołnierzy okazał się sportowiec, którego Lokajski poznał podczas pobytu w sanatorium w Hohenlychen. To z nim toczył spory na temat wartości obu armii. Niemiec rozpoznał polskiego zawodnika i pozwolił mu bezpiecznie odejść, przypominając jednak z miną zwycięzcy temat ich dawnego sporu. Podobna sytuacja miała miejsce na ul. Szpitalnej. Tym razem Lokajski został rozpoznany przez uczestnika berlińskiej olimpiady (wówczas żandarma), który z wyraźną dumą przypomniał się oszczepnikowi. Lekkoatleta został uwolniony, a nawet zapewniono mu eskortę pod sam dom.

d30r8ql

Moment wybuchu Powstania zastał Eugeniusza Lokajskiego na lewym brzegu Wisły. Nie mogąc przedostać się na drugą stronę rzeki, nie dotarł na swój punkt koncentracji. Dzięki rekomendacji swojej siostry przyłączył się do żołnierzy kpt. Stefana Micha „Kmity” ze Sztabu Obszaru Warszawskiego Armii Krajowej „Koszty”. Służbę rozpoczął od pełnienia obowiązków oficera łącznikowego. Ze względu na zdolności fotograficzne otrzymał zaświadczenie uprawniające do noszenia i używania aparatu fotograficznego i filmowego. Początkowo do zadań sportowca należało m.in. wykonywanie zdjęć, prowadzenie dokumentacji po zabitych żołnierzach i przekazywanie jej rodzinom poległych. Jak wspominała jego siostra: „W czasie Powstania przychodził do domu, bo wywoływał zdjęcia w łazience i tam je suszył. Wciąż robił awantury mojej córce, bo dorysowywała na zdjęciach wąsy, strasznie się o to złościł. W czasie Powstania starałam się być zawsze blisko, bo wtedy śmierć nadchodziła niespodziewanie i to było właśnie najtragiczniejsze”

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Dzięki relacjom Zofii Lokajskiej-Domańskiej możemy sobie wyobrazić, jak wyglądała rzeczywistość powstańcza lekkoatlety. Początkowo można go było często spotkać pomiędzy ul. Łucką, gdzie mieszkała rodzina Lokajskich, a kwadratem ulic Sienkiewicza, Moniuszki, Marszałkowskiej i pl. Napoleona – obszarem działania Kompanii „Koszta”. „Wola płonęła, trwały naloty. Łucka, wyjąwszy kilka domów murowanych, miała zabudowę przeważnie drewnianą, mieściły się tu liczne stajnie dorożkarskie. Kiedy ogień dochodził do naszego domu, Gienek przeniósł chorą mamę na Sienkiewicza. Odtąd byliśmy już razem”.

d30r8ql

Eugeniusz Lokajski uczestniczył w jednym z największych triumfów powstańczej Warszawy – zdobyciu budynku PAST-y. Poszedł do walki uzbrojony w „błyskawicę”, ale i aparat fotograficzny oraz kamerę. Tuż po opanowaniu budynku odbył się w kinie „Palladium” pokaz filmu nakręconego w czasie szturmu. Zofia Lokajska skomentowała to wydarzenie następująco: „Nazwiska mego brata nie podano”.

Z dnia na dzień powstańcza rzeczywistość wyglądała coraz bardziej przygnębiająco. Pożary, głód, nieustanne zagrożenie. I najgorsze – śmierć najbliższych. Matka Eugeniusza i Zofii umarła 22 września 1944 r.
Podporucznik „Brok” ze względu na wykruszanie się kolejnych oficerów otrzymał przydział na pierwszą linię walki. W nowej roli wystąpił podczas organizowania natarcia ze Śródmieścia w kierunku pl. Bankowego. Jego oddział poszedł śmiało do przodu. O świcie okazało się jednak, że musi się wycofać – sąsiadujące jednostki nie dotarły aż tak daleko. Po kilku kolejnych udanych akcjach sportowiec został mianowany dowódcą plutonu interwencyjnego, broniącego m.in. ruin Poczty Głównej. Oddział przebywał na stanowisku 48 godzin – bez wody, pożywienia, amunicji. Ale placówka została utrzymana!

Zdjęcie wykonane przez Eugeniusza Lokajskiego. kamienica na rogu ulicy Kredytowej i Placu Dabrowskiego . Strzalka wskazuje lokal gdzie w pierwszych dniach powstania znajdowala sie radiostacja " Rafal "/Eastnews
Źródło: Zdjęcie wykonane przez Eugeniusza Lokajskiego. kamienica na rogu ulicy Kredytowej i Placu Dabrowskiego . Strzalka wskazuje lokal gdzie w pierwszych dniach powstania znajdowala sie radiostacja " Rafal "/Eastnews

24 września 1944 r. Eugeniusz Lokajski otrzymał zadanie przygotowania zdjęć dla grupy powstańców, która miała wyjść z miasta wraz z ludnością cywilną w celu dalszego rozbudowy-wania podziemnych struktur. Następnego dnia udał się na poszukiwanie niezbędnych materiałów. Jak wspominał Jan Gozdawa-Gołębiowski „Dziryt”: „Podszedł do mnie i mówi: «Janek, idę naprzeciwko, tam mogą być filmy. Chodź ze mną». A ja nie podniosłem się, bo sił nie miałem. Sam pobiegł. I chwilę potem nastąpił wybuch. Pocisk uderzył właśnie w tę kamienicę przy Marszałkowskiej 129, w której był sklep. Wybiegliśmy. Olbrzymia kamienica, chyba pięciopiętrowa – do piwnic zburzona”.

d30r8ql

Tego dnia Zofia Lokajska-Domańska wybierała się jak zwykle do magazynów browaru Haberbuscha & Schillego. Brat odwiedził ją przed wyjściem do sklepu Stanisława Bieńkowskiego. „Nie wiem, czy było to przeczucie – zostawił mi pudełko z filmami, mówiąc, że mam tego specjalnie strzec, bo to ważne dla historii. Więcej go nie widziałam”.

Dzień po tzw. wyzwoleniu Warszawy, 18 stycznia 1945 r. siostra sportowca wróciła do miasta i rozpoczęła starania o wydobycie ciała brata. Niestety w stolicy zaczynały urzędować już nowe władze. Na ocalałych ruinach rozwieszano plakaty „Śmierć bandytom z AK” oraz „AK – zapluty karzeł reakcji”. Zofia prosiła o pomoc w Wydziale Kultury Fizycznej, ale tam poradzono jej, żeby w tej sprawie lepiej się do nich nie zwracała. Wsparcie otrzymała od przyjaciół lekkoatlety i jego sympatii Zofii Łosakiewicz. Po dwóch tygodniach prac, 15 maja 1945 r., udało się dotrzeć do ciała sportowca. Nie było w ogóle zniszczone – pył ceglany tak dobrze je zakonserwował. Pogrzeb potwierdził popularność i sympatię, jaką Eugeniusza Lokajskiego darzyli warszawiacy. „W czasie nabożeństwa kościół był pełen, być może dlatego, że trumna okryta biało-czerwonym sztandarem, tonąca w biało-czerwonych różach była symbolem. Takie powinny być wszystkie pogrzeby powstańcze”.

Za podsumowanie losów lekkoatlety niech posłużą słowa Jerzego Piórkowskiego:

„Nikt ze współczesnych nie zdawał sobie sprawy, że ten spokojny, cichy eks-sportowiec w randze podporucznika będzie w przyszłości człowiekiem, który na dnie klęski, zza własnego grobu dokona tego, czego nie udało się powstańczym generałom i wodzom: da dowód polskiej prawdzie tej wojny… Na tej wojennej Olimpiadzie walki o prawdę i godność człowieka (…) odniósł swoje niezapomniane zwycięstwo, którego nikt już nie jest w stanie mu wydrzeć…”.

O autorce:
Agnieszka Cubała: Pasjonatka historii Powstania Warszawskiego. Swoją przygodę z tematem rozpoczęła od napisania książki „Ku wolności… Międzynarodowe, polityczne i psychologiczno-socjologiczne aspekty Powstania Warszawskiego”. Pracowała w Muzeum Powstania Warszawskiego, zajmując się koordynacją prac nad realizacją ekspozycji stałej i przygotowaniem wystaw czasowych. Opracowała hasła autorskie do Wielkiej Ilustrowanej Encyklopedii Powstania Warszawskiego. Była konsultantką historyczną dwóch rozdziałów polskiego wydania książki Normana Davisa „Powstanie’44”. W ostatnich latach ukazały się jej dwie kolejne książki: „Sten pod pachą, bimber w szklance, dziewczyna i… Warszawa. Życie codzienne powstańczej Warszawy” oraz „Skazani na zagładę? 15 sierpnia 1944. Sen o wolności a dramatyczne realia”. Za pierwszą z nich otrzymała prestiżową nagrodę Klio.

d30r8ql
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d30r8ql