Od symbolu do gadżetu. Co się stało ze znakiem Polski Walczącej?
Znak Polski Walczącej na gaciach i koszulkach, na samochodach i kubkach. Na kiju bejsbolowym? Dlaczego nie, niech „lewactwo” widzi, kto je goni. Eugeniusz Tyrajski, ps. "Genek", żołnierz AK, nie ma wątpliwości: - Nigdy nie założyłbym ubrania z "Kotwicą".
Eugeniusz Tyrajski był jednym z pierwszych, którzy malowali znak Polski Walczącej na murach budynków okupowanej Warszawy.
- Robiliśmy to w dzielnicy niemieckiej, tak, by Niemcy ten symbol widzieli. Zaczynaliśmy malować tuż przed godziną policyjną i zaraz potem… chodu! Do domu – wspomina Eugeniusz Tyrajski podczas naszego spotkania. Tyrajski to polski żołnierz podziemia niepodległościowego, członek Szarych Szeregów i Armii Krajowej, a także uczestnik Powstania Warszawskiego. Żywa legenda.
Kto stworzył "Kotwicę"?
O to, kto wymyślił symbol Polski Walczącej, toczą się spory. Według relacji Władysława Bartoszewskiego, pomysł na "Kotwicę" zrodził się w gronie kobiet zorganizowanych w Wawrze. Z kolei Czesław Michalski pisał w swoich wspomnieniach, że powstał on w wyniku konkursu ogłoszonego przez Biuro Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK, a jego pomysłodawczynią jest Anna Smoleńska "Hanka". Inne źródła podają, że autorem znaku był plastyk Jan Michał Sokołowski. Jedno jest pewne: "Kotwica" była najważniejszym symbolem graficznym Polskiego Państwa Podziemnego.
"Kotwica" została pomyślana jako symbol oporu. Łatwo było ją namalować. Niemcom przypominała, że w Polakach nadal jest duch walki. Dlatego ważne było, by umieszczać ją w dzielnicach niemieckich. Było to jednak niebezpieczne. "Rudy", który własnoręcznie sporządzonym urządzeniem namalował "Kotwicę" na cokole pomnika Lotnika – znajdującego się wówczas nieopodal głównej siedziby SS i Gestapo – przeszedł dzięki temu czynowi do historii.
"Kotwica" w Powstaniu
Choć dziś znak Polski Walczącej powszechnie kojarzy się z Powstaniem, nie był wówczas symbolem pierwszoplanowym. Andrzej Zawistowski, kierownik działu historycznego Muzeum Powstania Warszawskiego, powiedział mi: - Wybuch Powstania Warszawskiego oznaczał faktyczne wyzwolenie terenów opanowanych przez Powstańców. Dlatego wróciły tam też najważniejsze symbole narodowe: biały orzeł i biało-czerwone flagi. Nie oznacza to, że kotwica Polski Walczącej całkowicie zniknęła. Pojawiał się na zdobytych przez Powstańców pojazdach, na wykonywanych przez nich odznaczeniach i w wielu innych miejscach. Ustępowała jednak zdecydowanie symbolice narodowej. Wreszcie, już po wojnie, kotwica znalazła się na wielu pamiątkowych znakach powstańczych oddziałów.
Zawłaszczanie symbolu
Dziś, po 76 latach, "Kotwica" znów wzbudza niemałe emocje. Niestety tym razem nie są one jedynie pozytywne. Od kilku lat toczy się dyskusja wokół zawłaszczania przez skrajną prawicę symboli narodowych i łączenia ich z ksenofobicznymi hasłami. Chętnie sięgają po nie środowiska kibicowskie i nacjonalistyczne. Ci, którym bliżej na lewo, biją na alarm i punktują każdy przypadek wykorzystania symboli w niestosownych sytuacjach. Z kolei prawica twierdzi, że to margines, a większość ludzi ma należyty szacunek do używanych przez siebie symboli. Jednemu nie da się zaprzeczyć – polskie symbole narodowe są coraz bardziej popularne.
Znajdziemy je na koszulkach, czapkach, przypinkach, kubkach, długopisach, nawet na parawanach. Są na bieliźnie i na tatuażach. Niektóre pomysły na ich zastosowanie są kuriozalne. Ale ewidentnie jest na nie popyt. Można już chyba mówić o popkulturowym wymiarze polskiego patriotyzmu. Przeniknął tam za sprawą odzieży tożsamościowej i sklepów, które robią na niej biznes.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Nie tylko kibole
Przed spotkaniem z szefem bodaj najbardziej znanego sklepu tożsamościowego, mam pewne obawy. O Red is Bad jest dość głośno. Mówi się, że to kontrowersyjny sklep, w którym ubierają się nacjonaliści. Ale Paweł Szopa jest po prostu biznesmenem. To otwarty rozmówca. Niemniej nie kryje się ze swoimi poglądami – jest antykomunistą i przeciwnikiem Unii Europejskiej w jej obecnej postaci – ale nie uważa, że to radykalne stanowisko. O swoich klientach mówi mi: - Utarł się jakiś schemat, że odzież tożsamościowa czy patriotyczna, czy nawet sam Red is Bad, kojarzy się z jakąś chuliganerią, z czymś, co się tak naprawdę działo wybiórczo i w małym stopniu. Naszymi klientami są ludzie w różnym wieku. Owszem, są wśród nich ludzie młodzi, którzy aktywnie uczestniczą w jakimś życiu kibicowskim, ale rozstrzał wiekowy jest między 6 a 70 lat – Rzeczywiście koszulki tej marki nosił sam prezydent Andrzej Duda, wywołując tym niemałe zamieszanie. A sklep w asortymencie ma odzież dla całej rodziny – nawet śpioszki dla niemowląt.
Gadżetami z symbolami narodowymi handluje też Muzeum Powstania Warszawskiego. O używaniu tych symboli na przedmiotach codziennego użytku mówi Andrzej Zawistowski: - W rzeczywistości liczy się intencja. Co chcę w ten sposób zamanifestować? Czy zakładam koszulkę z Kotwicą, gdyż jest to modne, czy dlatego, że identyfikuję się z określonymi przez nią wartościami? Jasne jest więc dla mnie, że uczestnicy Biegu Powstania Warszawskiego stają na starcie w koszulce z Kotwicą. Zupełnie nie rozumiem, po co zakłada ją człowiek w stanie nietrzeźwości wykrzykujący steki przekleństw. To kwestia wychowania i dojrzałości - nie uregulujemy tego przepisami.
Znak chroniony ustawą
Stosowne przepisy już powstały. Znak Polski Walczącej jest chroniony ustawą od 2014 roku, według której "kto publicznie znieważa znak Polski Walczącej podlega karze grzywny". O ustawę starali się weterani II wojny światowej. Ale trudno określić, co oznacza "publiczne znieważanie". W rzeczywistości ustawa ta jest po prostu wyrazem szacunku dla znaku PW. Choć po Czarnym Proteście w 2016 roku ONR złożył zawiadomienie do prokuratury – uczestniczki marszu przerobiły dolną część, reprezentującą "W", tak, by przypominała kobiecy biust. Zdaniem ONR-u było to znieważenie symbolu.
Granice
Gdzie leżą granice jego używania? – Kilka lat temu pewna firma ze Szczecina wypuściła kije bejsbolowe z "Kotwicą" – mówi Paweł Szopa – wtedy media prosiły mnie o komentarz. Oczywiście skrytykowałem ten pomysł. Uważam, że to rzecz niedopuszczalna, a osoby, które to zrobiły, powinny ponieść za to odpowiedzialność. Ale nie widzę nic złego w tym, że ktoś chodzi w koszulce z symbolem Polski Walczącej na przykład do sklepu po bułki.
Szef Red is Bad podkreśla, że liczy się ze zdaniem kombatantów, którymi opiekuje się jego fundacja.W ramach jej działalności organizuje spotkania, podczas których dzieci mogą spotkać się i porozmawiać z Powstańcami. Mówi, że kombatanci cieszą się, gdy widzą "Kotwicę" na koszulkach. Innego zdania jest Karolina Korwin-Piotrowska, która sama jest córką Powstańca. W rozmowie z Dziennikiem Polskim powiedziała: - […] jak patrzę, co się dzieje z tym znakiem, z tym logo, za które mój ojciec i wielu jego kolegów walczyło, wielu zginęło […], to mnie krew zalewa, szlag trafia. Dla Powstańców ten znak to świętość, ta czerwono-biała opaska na prawej ręce to świętość. Ale jak widać dla naszego patriotycznego społeczeństwa nie. Dla firm, które robią na tym znaku, na Powstaniu Warszawskim pieniądze też nie.
Co pozostanie?
Pytam pana Eugeniusza Tyrajskiego, uczestnika Powstania, co sądzi o tym zjawisku.
- Traktuję 1 sierpnia jako dzień wspomnień. Nie tylko o powstaniu, ale też o przygotowaniach i o śmierci kolegów. Ja i inni powstańcy z pewnością życzylibyśmy sobie, żeby ten etos Powstania Warszawskiego trwał jak najdłużej. Dlatego przekazujemy informacje i wspomnienia w szkołach i nie tylko. Chcemy wzbudzić zainteresowanie, by żyła pamięć o Powstaniu. Umieszczanie znaku Polski Walczącej na różnych przedmiotach też jest pewną formą utrwalenia pamięci o tym okresie. Ale nie zawsze jest to robione właściwie. Jeżeli ktoś na przykład nosi znak Polski Walczącej na udzie, to ja nie uznałbym, że to jest taktowne. A sam na pewno nie założyłbym ubrania z tym znakiem.
Na koniec naszej rozmowy pan Eugeniusz raczy mnie wierszem Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej: - Gdy się miało szczęście, które się nie trafia: / czyjeś ciało i ziemię całą, / a zostanie tylko fotografia, / to - to jest bardzo mało... – Nachodzi mnie smutna refleksja: jeżeli znak Polski Walczącej stanie się dla nas jedynie nadrukiem na koszulce – to to też będzie bardzo mało. Pytanie, czy da się tego uniknąć.