Pedofilia księży w przedwojennej Polsce. Czy to zjawisko w ogóle wówczas istniało?
W przedwojennej prasie donoszono o płciowych nadużyciach przedstawicieli niemal wszystkich zawodów stykających się z młodzieżą szkolną. Zarzuty omijały tylko katechetów. Czy w takim razie samo zjawisko pedofilii wśród duchowieństwa nie istniało? Co mówią o nim akta prokuratorskie?
Liberalni publicyści z epoki dwudziestolecia wspominali niekiedy o napastliwych spowiednikach, poświęcających niewspółmiernie wiele uwagi sprawom seksualnym. Robił to chociażby Tadeusz Boy-Żeleński, wracając pamięcią do swoich własnych doświadczeń z sakramentem pokuty. Ale o molestowaniu nieletnich przez przedstawicieli kleru nie mówiono w ogóle. Czytając przedwojenną prasę i publicystykę, można by wręcz dojść do wniosku, że zjawisko to nie było znane ówczesnym Polakom.
Pedofilia księży jako temat dowcipów?
Drobne sugestie, że także wśród duchownych trafiały się czarne owce, da się namierzyć właściwie tylko na łamach… pisemek humorystycznych. Zastanawiający dowcip opublikował w 1929 roku „Kabaret”:
Pewien ksiądz miał dziwne przyzwyczajenie: Zawsze ilekroć zażywał tabaki, szturchał końcem palca w tabakierkę przy czym mruczał: "Zobaczymy”. Raz przyszła do niego spowiadać się młodziutka panienka. Między innymi ksiądz postawił jej pytanie: "Panna czy mężatka?”. "Panna” – odrzekła cicho. Lecz pech chciał, że spowiednik w momencie tym właśnie zażył tabaki i szturchając w tabakierkę, zamruczał pod nosem: "Zobaczymy”.
Osobliwy komentarz dotarł do uszu pokutnicy. Natychmiast zerwała się z klęczek na równe nogi i "jak poparzona” rzuciła się do ucieczki. Najwidoczniej już to jedno słowo wystarczyło, by przerażona pomyślała, że "ksiądz zechce się przekonać o jej panieństwie”.
"Przez dłuższy czas zaczął się bawić jej ciałem”. Przypadek księdza C.
Zarzuty wobec kleru o występki natury erotycznej można namierzyć właściwie tylko w aktach przedwojennych urzędów prokuratorskich. Charakterystyczne dochodzenie prowadzono w Krakowie w roku 1938.
Pewien porucznik Wojska Polskiego złożył doniesienie na "księdza zamieszkującego w Krakowie /Dębniki/ (…), mającego przydział w domu wychowawczym Braci Albertynów”. Twierdził, że aż nazbyt dobrze poznał jego niemoralne postępowanie:
Ksiądz ten podnajmował w swoim czasie ode mnie jeden pokój. Przez kilka miesięcy jego pobytu w moim mieszkaniu zaobserwowałem, że zachowanie jego jest niegodne kapłana. Stale sprowadzał do swojego mieszkania kobiety i nieletnie dziewczęta, które przetrzymywał u siebie godzinami.
Ja sam przyłapałem w jego pokoju na w pół rozebraną starszą dziewczynę oraz kilkakrotnie widziałem wchodzące i wychodzące z jego mieszkania małe /około 12-14 lat/ dziewczynki. Oprócz mnie są świadkowie (…).
Postanowiłem wypowiedzieć mu mieszkanie, co też uczyniłem od dnia 1. września b.r. Dzisiaj dowiedziałem się, że przed kilkoma dniami, ksiądz C., sprowadził do siebie kilka nieletnich dziewczynek, rozmawiał z nimi dłuższy czas, wreszcie jednej kazał się zatrzymać, [a] inne wysłał do domu. Zatrzymanej (…) dał jakąś niedużą kwotę pieniężną, kazał się jej rozebrać zupełnie i przez dłuższy czas zaczął się bawić jej ciałem, dotykając się wszędzie rękami.
"Niestwierdzenie czynu nierządnego”
Autor listu twierdził, że na kapłana złożono już skargę w Kościele. Najwidoczniej bezskuteczną. Dochodzenie zostało wszczęte, ale na bardzo ograniczoną skalę. Przesłuchano głównie osoby wskazane przez porucznika. Podkomisarz Wydziału Śledczego Jan Pasierski raportował po dwóch tygodniach:
Zabawa księdza C. z dziewczynkami polegała na tym, że ksiądz C. brał jedną z dziewczynek na ręce, podnosił do góry, albo też obracał się z nią w kółko parę razy i stawiał na ziemi. Często ksiądz C. brał dziewczynki na kolana i całował w usta. Chodził z nimi również do ogrodu i tam w altanie na stole lub ławce kazał im tańczyć, a sam przypatrywał się.
Jedna z tych uczennic zeznała, że kapłan usiłował zamknąć drzwi na klucz, gdy zajrzała do jego pokoju. Wprawdzie udało jej się wybiec, ale przy innej okazji zauważyła, jak jej koleżanka Irena "siedziała u niego na kolanach i całowała go po twarzy”.
Ustalono, że oficer mylił się przynajmniej w jednym, znaczącym punkcie. Dziewczynki były nawet młodsze, niż mu się wydawało. Część z nich miała zaledwie po 9 lat. Co znaczące, oskarżycielski list zawierał także ataki natury politycznej, nie można więc wykluczyć, że autor kierował się innymi pobudkami niż tylko niepokojem o los małych dziewczynek. Prokurator w każdym razie nie uznał go za pieniacza i insynuatora.
Stwierdził wprost, że dochodzenie "ujawniło niewłaściwe postępowanie księdza C. i zebrało informacje, że uchodzi on za zboczeńca”. W tym samym zdaniu dodał jednak, że "wobec niestwierdzenia czynu nierządnego w rozumieniu art. 203 k.k. należy dochodzenie umorzyć”.
Kamil Janicki - Redaktor naczelny "TwojejHistorii.pl". Historyk, publicysta i pisarz. Autor książek wydanych w łącznym nakładzie prawie 150 000 egzemplarzy, w tym bestsellerowych “Pierwszych dam II Rzeczpospolitej”, “Żelaznych dam”, "Dam złotego wieku", "Epoki hipokryzji" i "Dam polskiego imperium". W maju 2018 roku ukazała się jego najnowsza książka: "Epoka milczenia".
Krzywda kobiet, o której wciąż nie chcemy mówić. Odarta z kłamstw historia Polek w nowej książce Kamila Janickiego pt. "Epoka Milczenia. Przedwojenna Polska, o której wstydzimy się mówić”. Kliknij i kup z rabatem w księgarni wydawcy.