Duchy przeszłości nigdy nie odchodzą. Nawiedzały Arta Spiegelmana tak często, że został najsłynniejszym z rysowników komiksów.
Najpierw duchy przeszłości pojawiały się w bajkach na dobranoc, które opowiadał ojciec Arta Spiegelmana . Historie Władka Spiegelmana mogły napędzać stracha, gdy mały Artie posłusznie zasypiał. Nie były to bajki o wróżkach i rycerzach, które zazwyczaj ojcowie opowiadają synom, by dzięki szczęśliwym zakończeniom zaszczepić w swoich pociechach nadzieję. Były to wspomnienia człowieka, który jeszcze kilka lat wcześniej walczył o przetrwanie w Auschwitz. Władek Spiegelman, kupiec polsko-żydowskiego pochodzenia, i jego żona Anna przeżyli obóz koncentracyjny dzięki ostrożności i szczęściu. Ich pierwszy syn zmarł jeszcze w getcie, a drugi – Art – urodził się w 1948 roku w Sztokholmie, skąd rodzina wyemigrowała trzy lata później do Stanów Zjednoczonych.
Strach przed śmiercią, głód, stosy trupów – takie obrazy regularnie nękały Arta , najpierw małego chłopca, potem nastolatka i wreszcie dorosłego mężczyznę. Były powodem niejednego załamania nerwowego, ale gdyby nie one, Spiegelman nie zostałby najsłynniejszym i najbardziej wpływowym z żyjących rysowników komiksów.
Ucieczka w świat kreski
Mały Art , okularnik i outsider, wcześnie uciekł do świata kolorowych obrazków. Kaczor Donald szybko przestał go interesować. Jako siedmioletni chłopiec, idąc za rękę ze swoją mamą, poznał gatunek inny od tego, jaki prezentował Walt Disney. Jego odkryciem były „przerażające opowiadania, seks i przemoc, Mad Harveya Kurtzmana i wszystko, co wypaczyło całe pokolenie” – jak napisał sam Spiegelman we wznowionym wydaniu antologii Breakdowns. Portrait of the Artist as a Young %@?*! (symbole na końcu tytułu wyrażają samokrytyczne określenie o dość mocnej treści).
Regula Freuler
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.