Przyjaźnił się z jego synem. Wspomina ostatnią rozmowę ze Zdzisławem Beksińskim
Przyjaźnił się z Tomkiem, bywał w domu Beksińskich i widział jego ojca przy pracy. Po latach zainteresował się twórczością artysty. Prezes Fundacji Beksiński, Janusz Barycki, w wywiadzie dla WP opowiedział o relacji, która łączyła go z rodziną Beksińskich oraz najbliższych planach organizacji.
Magdalena Sawicka: Jak poznał pan Zdzisława Beksińskiego?
Janusz Barycki, prezes Fundacji Beksiński: Razem z Tomkiem Beksińskim chodziliśmy do tego samego liceum w Sanoku, a połączyły na wspólne zainteresowania muzyczne. Często bywałem w domu Beksińskich, i co za tym idzie, poznałem całą rodzinę. Odwiedzając syna artysty, widziałem jego ojca przy pracy, podczas malowania. Charakterystyczny zapach farb i terpentyny pamiętam do dziś. Już wtedy twórczość Zdzisława robiła na mnie olbrzymie wrażenie, ale w tamtym czasie najważniejsza dla mnie i Tomka była muzyka, zawsze wszechobecna w ich w domu.
Wtedy były to głównie rock i jazz, ale nieco później w płytotece artysty pojawiła się muzyka klasyczna. Zdzisław Beksiński miał ogromną wiedzę na temat kompozytorów. Zawsze była to muzyka nosząca w sobie duży ładunek emocjonalny. Jako dorosły już człowiek często bywałem u Tomka w Warszawie i przy okazji wpadaliśmy do mieszkania jego rodziców. Matka mojego przyjaciela zawsze wypytywała o Sanok, a pan Zdzisław z przyjemnością pokazywał "świeżo" namalowane obrazy. Klimat mieszkania Beksińskiego z pracownią i tą wszechobecną muzyką pozostał w mojej głowie do dziś.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
#dziejesienazywo: Wywiad z Leszkiem Bodziakiem i Jarosławem Mikołajem Skoczniem
Gdy byłem dyrektorem Akademickiego Biura Kultury i Sztuki "Alma Art" w Rzeszowie postanowiłem wykorzystać przyjacielskie kontakty z Tomkiem i zorganizować wystawę obrazów, które wisiały w jego mieszkaniu w Warszawie. Udało mi się także wypożyczyć prace z Muzeum w Sanoku. Mając w sumie ponad 30 obrazów zorganizowałem w 1987 r. w Muzeum Okręgowym w Rzeszowie pierwszą w swoim życiu wystawę malarstwa Zdzisława Beksińskiego, która okazała się sukcesem, a odwiedziło ją ponad 17 tys. widzów. Od tamtej pory zrobiłem Beksińskiemu kilkadziesiąt wydarzeń pokazujących jego twórczość.
A skąd wziął się oryginalny pomysł, aby pokazywać jego sztukę w odsłonie multimedialnej?
Beksiński przez całe swoje artystyczne życie bardzo interesował się nowymi technologiami, od aparatów fotograficznych, kamer video, komputerów, po okulary sferyczne, jako narzędziami pracy twórczej. Pierwszą formą zastosowania multimediów na wystawie Beksińskiego, było zorganizowanie łącza wideo i udział artysty na żywo online w wernisażu wystawy w Poznaniu w 2003 r. Wystawa nazywała się dumnie: "Zdzisław Beksiński – wystawa obrazów oraz spotkanie multimedialne z artystą". Beksiński, który jak ognia unikał wernisaży, pojawił się na żywo z miejsca, w którym czuł się najlepiej, czyli ze swojego mieszkania. To było ciekawe doświadczenie i nie ukrywam, że dla mnie jako organizatora dosyć nerwowe, bo artysta był perfekcjonistą i wszystko musiało być dograne na 100 proc., a łącza, zwłaszcza wideo w tamtych czasach, były raczej kiepskie.
Nakręciłem też "wywiad rzekę", który z Beksińskim przeprowadził Wiesław Banach, ówczesny dyrektor Muzeum Historycznego w Sanoku, prywatnie jego przyjaciel. Dzięki temu, że organizowaliśmy wystawy w różnych miastach Polski, miałem okazję odwiedzać Zdzisława – czasem z żoną, a niekiedy z synami – i przy każdej takiej okazji udawało nam się zrobić wywiad nagrany na kamerę. Dzięki temu mamy w zbiorach wiele wypowiedzi artysty na rozmaite tematy. To bardzo cenny materiał, który wykorzystujemy często na wystawach w części multimedialnej.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Aż przyszedł rok 2005 i ogromna tragedia. Jak pan wspomina tamten czas?
To był straszny wstrząs dla mnie i całej mojej rodziny ponieważ Beksińscy zawsze jakoś w naszym domu byli obecni, zwłaszcza, że widzieliśmy się dosłownie kilka dni wcześniej u niego w Warszawie. Właśnie na początku lutego 2005 r. otwieraliśmy wystawę w Kielcach i na wernisaż wystawy, nagraliśmy z mistrzem wywiad, w którym wspomniał, że za kilka dni będzie obchodził 76. urodziny. Mam to nagranie do dziś.
Co było potem, po jego śmierci?
Po śmierci artysty doszedłem do wniosku, że tej całej pracy wykonanej od 1987 r. na rzecz twórczości Beksińskiego nie można tak po prostu zaniechać. Rok po śmierci artysty sformalizowałem działania i założyłem Fundację Beksiński, która we współpracy z Muzeum Historycznym w Sanoku zajmuje się promocją jego twórczości, organizując od 18 lat rozmaite wydarzenia.
Jakiego rodzaju są to wydarzenia?
Zasadniczo możne je podzielić na trzy grupy. Pierwsze z nich to działania edukacyjne, np. wykłady biograficzne dla szkół o życiu i twórczości Beksińskiego poparte niewielką wystawą prac artysty oraz pokazem multimedialnym. Pracujemy nieustannie nad młodym pokoleniem. Chcemy, żeby młodzi ludzie znali tę sztukę.
Kolejnymi przedsięwzięciami, które podejmujemy, są wystawy prac Zdzisława Beksińskiego, pokazujące zarówno całe spektrum jego działań artystycznych – od fotografii, poprzez grafikę, grafikę komputerową, aż po malarstwo – ale także wystawy multimedialne, które są połączeniem twórczości malarskiej z muzyką słuchaną przez artystę podczas malowania. Po wielu latach doświadczeń w organizacji wystaw pracujemy obecnie nad nową formą wystawy multimedialnej. Wkrótce efekty tej pracy będą przedstawiane szerokiemu odbiorcy.
Jednym z najwspanialszych wydarzeń, nie tylko dla nas ale i dla fanów twórczości Beksińskiego, pozostaje zapoczątkowany w 2008 r. koncert Świat Mistrza Beksińskiego, podczas którego wykonywany jest na żywo ulubiony utwór artysty "Requiem A" Schnittke'go. Beksiński słuchał go podczas tworzenia i twierdził, że jego muzyka jest w jakimś sensie tożsama emocjonalnie z jego obrazami. Zawsze zastanawiał się, żartując, czy tak samo odczuwałby to kompozytor, gdyby zobaczył jego obrazy.
Podczas koncertu utworowi temu towarzyszy specjalny multimedialny, zsynchronizowany z muzyką, pokaz twórczości malarskiej artysty, prezentowany na wielkim ekranie umieszczonym za i ponad orkiestrą. W części pierwszej koncertu wykonywany jest utwór Szymona Sutora "Sine Titulo", również wzbogacony pokazem prac artysty z najwcześniejszego okresu. W przerwie koncertu, dzięki uprzejmości Muzeum Historycznego w Sanoku, widzowie mogą obejrzeć wystawę oryginalnych obrazów w foyer sali koncertowej.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Świat Mistrza Beksińskiego to wielozmysłowe wydarzenie łączące zaawansowane technologie z muzyką klasyczną, autorski projekt Fundacji Beksiński – pierwszy tego typu projekt w Polsce. Koncert łączy współczesną muzykę symfoniczną z projekcją dzieł, oprawionych w efekty świetlne.
Znaliśmy Beksińskiego i wiemy, jak wysoko stawiał poprzeczkę w sztuce. Nigdy nie ośmielilibyśmy się np. zbyt mocno ingerować dzięki technologii w jego dzieła i prezentować jego sztukę po swojemu. To nie wchodzi w grę. Wiemy, jak mógłby zareagować. To że był człowiekiem otwartym na nowe formy, absolutnie nie oznacza, że wszystko mu się podobało.
Wydarzenia organizowane przez Fundację Beksiński charakteryzuje jeden wspólny mianownik, a mianowicie szacunek do artysty i jego sztuki, co niewątpliwie przekłada się na ich popularność. Jest wiele osób, które chcą promować siebie poprzez sztukę Beksińskiego. Dla Fundacji priorytetem jest promocja przede wszystkim samego Beksińskiego. Podczas wszystkich naszych wydarzeń nieustannie zachęcamy każdego do odwiedzenia jego największej galerii prac, która znajduje się w Muzeum Historycznym w Sanoku, z którym ściśle współpracujemy.
Jakie macie zatem plany na najbliższą przyszłość?
30 października w ICE w Krakowie odbędzie się koncert Świat Mistrza Beksińskiego. Następnie szykują się dwie wystawy obrazów z dużą częścią w formie multimedialnej. Mogę zdradzić, że we Wrocławiu niedługo zagości bardzo ciekawa wystawa, a na Warszawę w przyszłym roku planujemy coś bardzo specjalnego.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Zapraszamy wszystkich miłośników Beksińskiego na wydarzenia organizowane przez Fundację Beksiński, bo to na nich właśnie PO PROSTU czuć obecność Mistrza.
Magdalena Sawicka, dziennikarka Wirtualnej Polski