"Błagam, nie budź mnie". Ostatnie słowa Tomasza Beksińskiego do ojca przed śmiercią
Wielbiciele Beksińskich są podzieleni. Jedni cenią sobie bardziej film "Ostatnia rodzina" Jana P. Matuszyńskiego, inni książkę "Beksińscy. Portret podwójny" Magdaleny Grzebałkowskiej. Ci drudzy uznają tę pozycję biograficzną za równie intymną, ale prawdziwszą, w której Tomasz Beksiński jest tyranem, ale nie psychopatą, katem, ale i ofiarą, podobnie jak jego ojciec.
Autorka książki bardzo dogłębnie analizuje dzieciństwo Tomasza, który dorastał w cieniu mrocznej twórczości ojca i jego prywatnych strachów. Szczególnego znaczenia nabierają dwa zacytowane zdania, które znakomicie określają niedojrzałość rodzicielską seniora rodu: "Zdzisław Beksiński nigdy nie uderzy swojego syna. Zdzisław Beksiński nigdy nie przytuli swojego syna".
Już jako dorosły mężczyzna Tomasz miał żal do ojca, że nigdy mu nie przylał.
- Gdybyś dawał mi w d...pę, to ja bym wiedział, na co sobie mogę pozwolić i gdzie jest granica. Inne dzieciaki dostawały - wyrzucał przed kamerą ojcu, który na bieżąco rejestrował życie rodzinne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ostatnia Rodzina (2016)
Zdzisław nie ukrywał, że dzieci go przerażają, a nawet budzą w nim obrzydzenie. Nie mógł się doczekać aż syn dojrzeje i przestanie być "śliniącym się pulpetem". Ale kiedy Tomasz dorósł, zaczął niepokoić ojca jeszcze bardziej. Jego fascynacja wampirami i śmiercią mogła wyglądać komicznie, jak w programie "Wieczór z Jagielskim", w którym Tomasz paradował w płaszczu Nosferatu i chwalił się członkostwem w londyńskim Towarzystwie Wampirów. Jednak poza telewizyjnymi kamerami i radiowym mikrofonem ta demoniczność nie budziła już uśmiechu.
"Tomek zjawia się w drzwiach, krzyczy: ''Heil Hitler!'' i wychodzi jeść do kuchni. Milczymy, bo jesteśmy w szoku. Zosia też nic nie mówi. Tomek w audycjach radiowych (...) nikogo nie obrażał. To mi się zupełnie nie godziło z jego życiem codziennym. Ojca, a przede wszystkim matkę, maltretował" - opowiadał Grzebałkowskiej w jej biograficznej książce jeden z przyjaciół rodziny.
Tomasz od małego myślał o samobójstwie. Pragnął śmierci i jednocześnie jej się bał. Miał za sobą kilka prób, ale były one bardziej klasycznym wołaniem o pomoc. Ostateczne postanowienie, że chce umrzeć powziął w grudniu 1999 r.
- Wskazówki nieubłaganie odmierzają czas (...) Czy zdają sobie państwo sprawę z tego, że dziś spotykamy się po raz ostatni w latach 90. XX stulecia? I w ogóle może to być nasze ostatnie spotkanie. Nie wiadomo, co się wydarzy - żegnał się ze słuchaczami "Trójki". W wigilię przedawkował leki psychotropowe.
Zdzisław Beksiński ukrył przed policją list pożegnalny syna, który ten napisał na komputerze i nagrał na dyktafon. Ojciec nie chciał, żeby ostatnie słowa wpadły w ręce postronnych osób i przeciekły do tabloidów, stając się tanią sensacją. Dopiero po kilku latach przyznał do swojej kamery, co syn powiedział przed śmiercią.
"W przybliżeniu kończyło się to tak: 'Wiem, że to świat fikcji, ale może i ja przez te 41 lat byłem fikcją. Odchodzę do świata fikcji, bo tylko tam było mi dobrze. Błagam na wszystko, nie budź mnie'" - wspominał ojciec Tomasza.
Sam Zdzisław Beksiński przeżył syna o sześć lat. Został zamordowany w swoim domu podczas napadu rabunkowego.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o masakrowaniu "Znachora", najgorszych filmach na walentynki i polskich erotykach, które podbijają świat (a nie powinny) . Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.