Nasze koleje losu? Śmierć i narodziny. Narodziny i śmierć. Czyjś ostatni oddech, jest dla kogoś tym pierwszym. Drobinki powietrza krążą w zamkniętej atmosferą planecie, jednym ofiarując początek, innym odbierając wszystko. Pierwszy krzyk. Gwałtowny, walka o łyk powietrza, które właśnie wydostało się z jeszcze ciepłego ciała. Tak niewyobrażalnie żywego. Tak wciąż jeszcze obecnego.
Koleje losu?
Śmierć i narodziny. Narodziny i śmierć. I umieranie. Czasem tak długie. Kolejne dni rozkładu, które sprawiają, iż czujemy, że możemy w końcu przegapić tą śmierć. Bo to już nie jest życie. Ostatnie prezenty, spojrzenia, odór odchodzenia i gnicie. Umieranie jest czasem tak długie. Tak zbyt długie. Wystarczające na wspomnienia, zbyt długie jednak na wszystkie myśli, rodzące się smugi niezrozumienia.
Koleje losu?
Śmierć i narodziny. Narodziny i śmierć. Oto słowa, które spajają się w zdania pełne bólu, a jednocześnie tak urzekające i piękne. Wstrząsające szczerością, straszące ekshibicjonistycznie rozwartą duszą. Ostatnie: „Monety na wstęp do nieba”. Pośmiertny głos pisarki... Jej życie, któremu odebrano czas przyszły.
Koleje jej losu?
Aglaja Veteranyi zmarła 3 lutego 2002 roku w Zurychu. Tu zostawiła swoje ciało, ale migdałki w Madrycie, ślepą kiszkę w Czechosłowacji, poczęta zaś została w Krakowie, urodziła się w całości w Bukareszcie... Kto zabrał jej ostatnie tchnienie? Czyj protest, gdy tylko ujrzał światło inne niż ciepłe i bezpieczne, mroczne wnętrzności matki, wypełnił się jej oddechem?
Koleje losu?
Narodziny i śmierć... Czyżby po prostu jeden wielki cyrk, w którym należy uczynić jedno: „Znajdź czas na szczęście”, ale chyba jej akurat się nie udało. „Przede wszystkim umierałam na moją matkę, która wyrastała mi z twarzy”. I umarła, a całe życie, było tylko przygotowaniem do oddania Bogu ostatniego tchnienia. Tchnienia, które przerodziło się w krzyk duszy. Jednak dla nas pozostały dwie książki. Wstrząsającą, ale i miejscami dziwnie zabawna, czyli Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze oraz niedokończony Regał ostatnich tchnień. Niedokończony, któremu nadano kształt pierwszego bestselleru. Czy wprowadziłaby poprawki, gdyby starczyło jej czasu? Nie dowiemy się tego. Może zwyczajnie wyrzuciłaby te słowa, tak silne, tak przybijające. Tak prawdziwe, czekające na każdego z nas. Jak śmierć. Nikogo nie ominie, ale też nie mamy wpływu na to jaka będzie. Czy taka, jak opisywana przez autorkę, a przeżywana przez jej ciotkę. Czy będzie tak wpływać na innych, jak konanie ciotki, na pisarkę? Czy każdy z nas
zapisze się w tej jedynej w swoim rodzaju bibliotece o wielu wymiarach. W której jest miejsce na każde słowo?
„Każdy umarły przynosi Bogu swoje ostatnie tchnienie, mówi Costello. Z tego tchnienia Bóg może odczytać życie tego człowieka jak z książki.
Biblioteka Boga to regał ostatnich tchnień.”
Oby tchnienie Veteranyi, znalazło tam dobre miejsce. Szczególnie teraz.