"Wjechał buldożer". Pracownicy IAM boją się o pracę. Część już sama odeszła
Szanowana instytucja sypie się w posadach - donosi OKO.press. Chodzi o Instytut Adama Mickiewicza, który do niedawna z powodzeniem zajmował się promocją polskiej kultury za granicą. Jego pracownicy spekulują, że dyrekcja i Ministerstwo Kultury chcą wygasić IAM. Tylko w tym roku około 20 osób odeszło z pracy. Ci, którzy zostali, boją się konsekwencji finansowych niewłaściwie zarządzanych projektów. Źle znoszą także panującą w pracy atmosferę.
Odpowiedzialnością za działania uniemożliwiające prawidłowe funkcjonowanie Instytutu Adama Mickiewicza rozmówcy OKO.press obarczają jego obecną dyrektorkę Barbarę Schabowską (w latach 2017–2019 dyrektor TVP Kultura). Z ich relacji wynika, że instytucja jest w bardzo złej kondycji. Niektórzy mają nawet wrażenie, że to celowe działanie, które może służyć jej wygaszeniu.
"Pracownicy prężnie działającej instytucji zostali sterroryzowani. Wjechał buldożer i zrównał z ziemią większość projektów i relacje z partnerami" - cytuje wypowiedź jednego ze swoich informatorów OKO.press.
Jednak Resort Glińskiego, pytany przez Marię Pankowską o plany likwidacji IAM, zaprzecza. "Nie wiemy, skąd pani czerpie swoje informacje, ale MKDNiS nie planuje likwidacji IAM i nie miało takiego pomysłu" - przytacza odpowiedź.
Zobacz: Sędzia Pawłowicz wzywa Szwedów. Politolożka mówi o zażenowaniu
Jednak z jej przejmującej relacji wynika, że w samej instytucji dzieje się bardzo źle. Tylko w tym roku z pracy zrezygnowało 22 wykwalifikowanych pracowników (podają związkowcy), a kompetencje zatrudnianych przez Barbarę Schabowską nowych podwładnych budzą obawy dotychczasowego zespołu.
"Zamiast sprawnych, gotowych do pracy osób zatrudniamy takie, których adaptacja do specyficznych warunków IAM wymaga dalszych nakładów osobowych i absolutnie nie gwarantuje zrealizowania projektów. Obecna sytuacja negatywnie odbija się na zdrowiu pracowników" – czytamy w liście związku zawodowego "Związkowa Alternatywa".
Zdaniem OKO.press atmosfera panująca w firmie jest tak zła (m.in. "krzyki, brak szacunku, obsesja kontroli"), że część zatrudnionych w IAM osób musi korzystać z pomocy lekarzy psychiatrów. Niektórzy z powodu kryzysu psychicznego zdecydowali się na L4.
"Osoby, które wyrażały swoje zdanie, były szykanowane, wyrzucane, degradowane. W końcu zamilkły" - twierdzi jeden z rozmówców.
Kiedy Schabowska obejmowała stanowisko, zaznaczyła, że ma inną wizję Instytutu. Zarządzana przez nią jednostka ma przejąć rolę "nie tyle 'zagranicznego domu kultury', ile instytucji odpowiadającej za komunikowanie konkretnych wartości polskiej kultury" - pisała. "Nie eksportujemy więc konfliktów i nie podważamy roli polskiej kultury w Europie, a nasze projekty wzmacniają jej pozytywny obraz" - instruowała podwładnych.
Zaczęło się blokowanie przedsięwzięć, które miały jakkolwiek związek z aktualną sytuacją polityczną. W marcu 2020 r. IAM wycofał np. wsparcie dla wystawienia w teatrze Skirball w Nowym Jorku "Procesu" w reżyserii Krystiana Lupy. Pracownicy zaczęli rozważać, które projekty mogą pokazywać.
Jeszcze gorzej zaczęło się dziać, kiedy w marcu tego roku Barbara Schabowska poszła na urlop macierzyński. Teoretycznie jej obowiązki przejęły zastępczynie: Urszula Penczek i Barbara Krzeska.
Pracownicy jednak twierdzą, że wtedy w Instytucie zaczął się "paraliż decyzyjny", a odpowiedzialność za to zrzucano na nich. W ten sposób przepadło lub zostało przełożonych już kilka ważnych projektów (w tym te związane z rokiem Stanisława Lema). Informatorzy OKO.press mówią o czarnym scenariuszu: możliwe, że w konsekwencji IAM będzie musiał zwrócić część otrzymanych pieniędzy i obniży dotacje na przyszłe lata.
Barbara Schabowska wróciła z urlopu macierzyńskiego 1 sierpnia.