Pożegnanie z człowieczeństwem. Recenzja ''Książę nocy. Pierwsza śmierć''
Lekturę cyklu "Książę nocy" spokojnie można rozpocząć od "Pierwszej śmierci", chociaż powstała ona jako siódmy album tej serii. Dzieje się tak, gdyż Yves Swolfs przedstawił tutaj sam początek historii Kergana. Czytelnicy, którzy wcześniej nie zetknęli się z "Księciem nocy", już z pierwszych kadrów dowiedzą się, że główny bohater stał się wampirem, a dalsza część komiksu odsłania przed nami powody, które pchnęły tego młodzieńca ku światu ciemności.
Zanim do tego doszło, był on wszak synem jednego z wodzów dackich i krew przelewał jedynie na polach bitew, gdzie jego plemię dzielnie stawiało opór rzymskim legionom. Możemy się przekonać, że Kergan był bez wątpienia walecznym dowódcą, ale jego odwaga nie zawsze szła w parze z rozwagą. W dodatku zwycięstwa syna wodza nad Rzymianami najwyraźniej nie wszystkimi na dworze ojca były w smak...
Trzeba przyznać, że fabuła "Pierwszej śmierci" jest zaskakująca przede wszystkim z tego powodu, że jej główną część stanowi opowieść o dworskich intrygach i spiskach, a dopiero w końcówce przeradza się ona w prawdziwy horror. Istotne jest przy tym, że Yves Swolfs potrafił całkiem przekonująco ukazać motywy członków rodziny władcy, którzy rywalizują między sobą o wpływy. Na dworze tym jest bowiem niczym w kłębowisku żmij, wszyscy próbują mieć jak najwięcej władzy tylko dla siebie. Z jednej strony obserwujemy ambitnego Kergana marzącego o zajęciu tronu, z drugiej zaś starzejącego się, ale nadal lubieżnego ojca, który zarazem pragnie wszystko i wszystkich kontrolować. Kluczową postacią okaże się jednak ponętna macocha Kergana, która chce zapewnić sukcesję własnemu synowi i w tym celu jest gotowa dosłownie na wszystko. Nic dziwnego więc, że cała historia jest naprawdę przesycona namiętnościami i jesteśmy świadkami wielu dramatycznych wydarzeń. Najbardziej zadziwiające jest w sumie to, że momentami wręcz współczujemy głównemu bohaterowi, który przecież w końcu dokonał straszliwego wyboru (a wiemy przecież o tym już od początku komiksu!).
Wszystko to sprawia, że "Pierwsza śmierć" może przypaść do gustu nie tylko wielbicielom horrorów, ale także osobom, które mają ochotę na rozgrywającą się w starożytnej scenerii opowieść o brutalnej rywalizacji o władzę, której towarzyszy też poruszająca historia miłosna. Tak naprawdę jedynym mankamentem albumu jest pewna przewidywalność fabuły, bo przecież cały czas mamy świadomość, że po prostu wszystko musi się źle skończyć. Przynajmniej częściowo rekompensuje to jednak warstwa graficzna, bo Yves Swolfs rysuje znakomicie i poszczególnymi kadrami można się naprawdę długo delektować. W każdym razie "Pierwsza śmierć" powinna stanowić dla czytelników całkiem dobrą zachętę do zapoznania się z dalszymi losami Kergana.
Marcin Mroziuk