Portowe przyjemności, część 2
Mathews z wrażliwością poety, swawolnością komika, cierpliwością etnografa, seksuologa i socjologa razem wziętych rozciąga przed nami całą panoramę onanizmu.
Jednym z najbardziej oczekiwanych spotkań na tegorocznym Porcie Wrocław był przyjazd Harry’ego Mathewsa. Mathews, nowojorski poeta, krytyk, prozaik i eseista, związany jest luźno z tak zwaną „szkołą nowojorską” (rok temu nakładem Biura Literackiego ukazała się świetna antologia O krok od nich, na którą złożyły się teksty poetów takich jak Ginsberg, Reznikoff, Ashbery, Berryman czy O’Hara w świetnych przekładach Piotra Sommera)
a bliżej z OuLiPo (Warsztat Literatury Potencjalnej – m. in. Perec, Quenau, Calvino, Duchamp), grupą literackich eksperymentatorów, którzy lubują się (a w większości: lubowali się, bo OuLiPo powstało już blisko pół wieku temu, w roku 1960) w zabawie słowem i misternych grach z pogranicza literatury i matematyki (kombinatoryka, teoria gier). Mathews w ostatnim momencie odwołał swój przyjazd z powodu nagłej operacji kolan, ale Elżbieta i Andrzej Sosnowscy oraz Tadeusz Pióro w fantastyczny sposób odczytali na scenie „Osobne przyjemności”, jeden z trzech (obok „Wiejskiej kuchni z
Francji centralnej…”* i „Ormiańskich zwitków”*) tekstów pomieszczonych w małym zbiorku pod tym samym tytułem, który wydało właśnie Biuro Literackie.
„Wiejska kuchnia z Francji centralnej: pieczona luzowana nadziewana łopatka jagnięca (farce double)” to rozdęty do granic wytrzymałości (na czternaście stron drobnego druku) przepis na potrawę z Owernii, w którym Mathews w najlepsze sobie dworuje z konwencji literackiej książek kucharskich. „Ormiańskie zwitki” to z kolei trzydzieści dwa krótkie fragmenty, składające się na stylizowaną na dawną kronikę opowieść o straszliwym najeździe na Armenię i o młodym człowieku, miotającym się pomiędzy produkcją śliwkowej brandy, romansem z władczą kobietą, pisaniem wierszy, pomaganiem ciemiężonym a współpracą z mefistofelicznym wrogiem.
„Osobne przyjemności” wreszcie to typowy przykład oulipowskiej kombinatoryki: 61 krótkich tekstów, w których opisano masturbujących się mężczyzn i kobiety. Za każdym razem w innym wieku (od dziewięciolatka po osiemdziesięciolatka) za każdym razem w innym zakątku globu, za każdym razem w inny sposób. Głośna lektura „Osobnych przyjemności” w pełnej sali Teatru Polskiego wzbudzała salwy śmiechu na widowni, zwłaszcza, że czytający byli opanowani jak troje przedsiębiorców pogrzebowych i recytowali kolejne historie jak fragmenty kroniki policyjnej, ustępy książki kucharskiej albo spis dowodów załączonych do akt sprawy.
Tekst Mathewsa nie jest jednak skeczem czy krotochwilą, choć autor w oczywisty sposób puszcza oko do czytelnika, jak choćby wtedy, gdy opisuje powstanie MAID:
Założona ostatnimi czasy w Pradze quasi-wywrotowa organizacja zachęca swoich członków, by wymyślali przeszkody do przezwyciężenia w trakcie masturbacji. Organizacja nazywa się Masturbation and Its Discontents (Masturbacja jako źródło cierpień) – w skrócie: MAID. Pierwsze zadanie postawione przez kapitułę angielską to pełna masturbacja z jednoczesną recytacją „Il Penseroso” Miltona przed co najmniej trójką słuchaczy. Jako pierwszy dokonuje tej sztuki pięćdziesięciosiedmioletni mieszkaniec Durham, ejakulując przy wersie „Kiedy pszczoła z nóżką w miodzie”.
Dalej następują opisy orgazmów pod dentystycznym wiertłem i w trakcie joggingu na wzgórzach pod Tbilisi (próba udaremniona przez nachalną pastereczkę, zakończona usunięciem członka – nomen omen – z organizacji MAID). Kiedy indziej jednak Mathews pisze z rozdzierającym smutkiem:
Mężczyzna olbrzymiego wzrostu i tuszy dźwiga się i zapada w drobne ciało kobiety, leżącej pod nim na brzuchu. Z ręką między nogami, kobieta na próżno usiłuje doprowadzić się do szczytu, który zbiegłby się z jego orgazmem. Właśnie ejakulował; wycofuje się; niebawem, wciąż rozwalony na jej ciele, zapada w sen. Kobieta z ostrożną delikatnością ponawia masturbację i po jakimś czasie zadowala się, nie budząc chrapiącego mężczyzny. Tak oto wchodzi w dwudziesty czwarty rok życia, wśród mroków nocy, w Ałma Acie.
Albo też angażuje czytelnika w subtelne gry z konwencjami literackimi czy artystycznymi:
Leżąc na macie, z głową opartą na łokciu i oczami utkwionymi w ekran włączonego telewizora, gdzieś w Kioto dwudziestoletni młodzieniec oddaje się masturbacji. W telewizorze widać młodzieńca leżącego na boku i oddającego się masturbacji z oczami utkwionymi w ekran telewizora, w którym młodzieniec leży na boku i oddaje się masturbacji z oczami utkwionymi w ekran telewizora – zbyt małego, by cokolwiek zobaczyć.
Mathews z wrażliwością poety, swawolnością komika, cierpliwością etnografa, seksuologa i socjologa razem wziętych rozciąga przed nami całą panoramę onanizmu, pisząc tak naprawdę o zupełnie czym innym: o rozmaitości ludzkich potrzeb (nie tylko seksualnych przecież), o różnicach kulturowych, i wreszcie o tym jak rozpaczliwa i jak radosna może być masturbacja, która oznacza tu, jak sądzę, nie tylko „osobną przyjemność” ale w ogóle korzystanie z radości świata tego, czy, szerzej, przeżywanie świata. Wszystkie te opisy seksu z młodym pniaczkiem kauczukowca, w parach, samotnie, z karczochem, wątróbką, zwojem kaligrafii, w więzach, z maszyną w seksszopie, na pokładzie samolotu, na brzegu morza, są razem niebywale piękne, mądre i zabawne. I mówią więcej o człowieku, jego relacjach z innymi ludźmi i światem niż niejedna poważna księga. Niech się wstydzi ten, kto widziałby w nich cokolwiek zdrożnego.
- Tłum. Kuba Kozioł * Tłum. Tadeusz Pióro (a któżby inny, skoro o jedzeniu?) ** Tłum. A. Sosnowski