Polska odpowiedź na "50 twarzy Greya". Liczba erotycznych scen rozkłada oryginał na łopatki
Szał to mało powiedziane. Książkę "365 dni" Blanki Lipińskiej przeczytały w ciągu kilku dni od premiery tysiące kobiet. Numer 1 na liście bestsellerów Empiku. Erotyk firmowany jako odpowiedź na "50 twarzy Greya" od pierwszej strony nie bierze jeńców.
Właściwie gdyby porównać "365 dni" i "50 twarzy Greya", chce się śmiać. Historia Anastazji i Christiana ubarwiona była mnóstwem komicznych, czasem żenujących dialogów, do tego podszyta całą masą taniej pruderii. Milioner i studentka wprowadzili czytelników w świat BDSM – rozsmakowali ich w płomiennej erotyce. Książka sprzedała się rekordowo nie tylko w Stanach, ale i wielu innych krajach na świecie. To był fenomen, więc doszły do tego jeszcze filmy. Kolejny hit – jeden po drugim. I tak się w tej erotyce rozsmakowaliśmy, że gdy pojawiła się polska odpowiedź na "Greya" czytelniczki tłumem rzuciły się do księgarni. "365 dni" już na pierwszych kilku stronach pokazuje, że to nie jest grzeczna historia.
Porno z elementami filmu gangsterskiego
Żeby jednak nie być gołosłownym: tę historię otwiera scena brutalnego seksu oralnego w samolocie ze stewardessą. "Klękaj – warknąłem, pociągając ją w dół. Zamruczałem, chwaląc ją za odpowiedni rodzaj uległości, i kciukiem przejechałem po ustach, które posłusznie rozchyliła. Nigdy nie miałem z nią nic wspólnego, a mimo to dziewczyna dobrze wiedziała, co ma robić. Oparłem jej głowę o ścianę i zacząłem rozpinać rozporek. Stewardessa głośno przełknęła ślinę, a jej wielkie oczy cały czas były we mnie wpatrzone…" – pisze Lipińska. Dalsze szczegóły tego osobliwego spotkania mogłyby spokojnie zainspirować Larsa von Triera do zrobienia kolejnej części "Nimfomanki".
Ale od początku. "365 dni" opowiada o Laurze Biel – warszawiance, która razem z chłopakiem i przyjaciółmi przyjeżdża na wakacje na Sycylię. Już po wyjściu z lotniska dostrzega ją Massimo Toricelli. Mężczyzna jest głową sycylijskiej rodziny mafijnej. Cosa nostra w pełnej krasie. Przystojny Don dostrzega w Laurze dziewczynę, którą widział w swojej wizji, gdy kilka lat wcześniej został postrzelony i otarł się o śmierć. Gdy przywrócono go do życia, obiecał sobie, że odnajdzie kobietę, którą zobaczył. Więc gdy widzi Laurę na lotnisku, zaczyna robić wszystko, by była jego.
To "wszystko" zakłada porwanie dziewczyny, grożenie śmiercią jej rodzinie, straszenie bronią i sprawienie, że jej były chłopak dopuszcza się zdrady. Massimo daje Laurze 365 dni na to, by go pokochała i została z nim. Laura zamiast dostać zawału - tudzież uciekać na pierwszy komisariat policji - godzi się na taki układ. Nie trudno domyślić się, że nie mija kilkanaście dni, a jest po uszy zakochana w przestępcy. A to podobno "50 twarzy Greya" miało zmyślną historię. Studentka poszła zrobić wywiad z milionerem, który z nią flirtował? Naprawdę? E.L. James byłaby zawstydzona po przeczytaniu historii Laury i Massima.
Książkę wypełniają sceny seksu (jaki tylko sobie wyobrazicie). Nie ma tam nic z niewinności. Laura to świadoma swojej seksualności, wykształcona kobieta, która dokładnie wie, czego chce od faceta. Massimo to nie amant i daleko mu do amerykańskiego Greya. Porywczy, brutalny, uwielbiający luksus i piękne kobiety mafioso. W jednej chwili rzuca Laurze gorące spojrzenia, w drugiej zaciąga ją do łóżka, w trzeciej przestrzela dłonie innemu gangsterowi, który próbuje dotknąć jego kobietę.
To pewnie między innymi dlatego książka cieszy się taką popularnością. Lipińska serwuje czytelnikom mało prawdopodobną historię z porachunkami mafii w tle. Bohaterowie też są wyjątkowo przerysowani. Massimo jest władczy, czasem zachowuje się nawet jak rozjuszone zwierzę. Laura musi być oczywiście wysportowana, piękna, do tego ma akceptować to, ze facet ma nad nią absolutną kontrolę. Schemat stary jak świat. Ale to w erotykach czytelników pociąga najbardziej. Akcja dzieje się też częściowo w Polsce, co jest dość egzotycznym doświadczeniem. Mafioso na polskim ślubie, kolacje u gangsterów w warszawskich restauracjach… Tego jeszcze nie było. Plus motyw dominacji. Mówi się, że w książkach odnajdujemy to, czego brakuje nam w prawdziwym życiu… Ale to już materiał dla socjologów.
Trzeba przyznać, że "50 twarzy Greya" to przy "365 dniach" elementarz. Seks w łazience, w samolocie, w samochodzie, na łodzi, na festiwalu filmowym – jeśli ktoś sięgnie po książkę dla mocnych, erotycznych scen to się nie zawiedzie. Fragmenty takie jak: "Myślałem, że dam radę, ale kiedy paradujesz przede mną nago, to ciężko mi się skupić, więc za chwilę położę cię na stole i delikatnie, aczkolwiek stanowczo posiądę" – należą do najdelikatniejszych.
Polki oszalały
A że tak się stało świadczą komentarze w sieci. Strona Empiku zalana jest pozytywnymi recenzjami czytelniczek. "Co mogę napisać...książka cudo!!! Po raz pierwszy przeczytałam książkę w dwa dni! Najśmieszniejsze jest to, że tak bardzo wyczułam się w tą historię, że cały czas o niej myślę", "Zanim się pojawi kolejna część, to tą będę znać na pamięć", "Jedna z lepszych książek, jakie czytałam. Jestem ciekawa następnej części i nie mogę się jej doczekać!" – to tylko niewielki ułamek z tego, co można przeczytać w komentarzach.
Blance Lipińskiej zdecydowanie udało się przyciągnąć kobiety. Trudno jednak momentami nie mieć wrażenia, że jej bohaterowie (szczególnie Laura) mają poważne problemy psychiczne. Lansowany romans z głową mafii psycholodzy zdiagnozowaliby pewnie jako syndrom sztokholmski. Jest nawet na to dobry przykład w książce: "Mój przewrotny umysł w ramach walki z pożądaniem podesłał mi myśl o tym, że ten boski mężczyzna masturbujący się przede mną chce zabić moją rodzinę".
"365 dni" to erotyk w krwi i kości. Trudno też doszukiwać się w tym ambitnych treści na miarę Pulitzera. Nie o to przecież chodzi. Historia musi być taka, by pokochały ją kobiety różnych klas społecznych i to się w tym przypadku udaje. Dziś książka Lipińskiej wyprzedza wszystkie inne publikacje z ostatnich tygodni. Nawet Remigiusz Mróz musiał ustąpić miejsca na liście bestsellerów.
Ciekawe jest to, jak "50 twarzy Greya" rozgrzało rynek erotyków. Było już kilka pisarek, które próbowały wybić się na fenomenie tego typu historii, ale o żadnej nie zrobiło się głośno. Lipińska może więc spokojnie zapisać sobie niemały sukces na koncie. I po odbiorze pierwszej części przygód Laury można być pewnym, że będzie kontynuacja. A może i film w przyszłości? To byłoby dopiero wyzwanie dla polskich filmowców.