Policja wiedziała o planowanym napadzie. W ostatniej chwili przestępcy przesunęli datę skoku
W ciągu 20 minut czterech mężczyzn stało się milionerami, a zarazem najbardziej poszukiwanymi ludźmi w Szwecji. Ich brawurowy napad przeszedł do historii, fascynując miliony ludzi na całym świecie.
Na początku lipca do polskich księgarni trafi książka "Helikopter" Jonasa Bonniera. Zanim pojawiła się na liście bestsellerów w Danii, Szwecji i Norwegii prawa do jej publikacji sprzedano do 30 innych krajów. Niebawem ruszą zdjęcia do fabularyzowanej wersji opisywanych wydarzeń. Projekt filmowy jest dziełem Netfliksa, a jedną z głównych ról ma zagrać Jake Gyllenhaal.
"Helikopter" opowiada o historycznej kradzieży z wykorzystaniem tytułowego pojazdu, do której doszło w sztokholmskiej dzielnicy Västberga 23 września 2009 r. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by jakikolwiek szwedzki przestępca ośmielił się na równie brawurową akcję zakończoną udaną kradzieżą.
Łupem czterech śmiałków padło 39 mln koron (po dzisiejszym kursie ok. 16,5 mln zł), których nigdy nie odnaleziono. Autor "Helikoptera" jako jedyny dotarł do sprawców napadu i po wielogodzinnych rozmowach opisał kulisy długotrwałych przygotowań do skoku. Dowiedział się także, co wydarzyło się tuż po napadzie, który był relacjonowany przez media w całym kraju. Opis wydarzeń brzmi jak gotowy materiał na scenariusz.
O 5:15 nad budynkiem depozytu gotówkowego G4S pojawił się helikopter. Cztery minuty później sztokholmska policja odebrała zgłoszenie napadu. Trzy lub cztery osoby dostały się do wnętrza budynku przez okno w dachu, po chwili było słychać wybuchy. Kilka minut później na pokład śmigłowca zaczęto wrzucać worki z pieniędzmi.
O 5:25 na miejscu zdarzenia pojawiły się pierwsze jednostki policji. Funkcjonariusze nie interweniowali w oczekiwaniu na przybycie jednostki specjalnej.
O 5:35 śmigłowiec ze wszystkimi złodziejami na pokładzie odleciał w kierunku północy. Policja zauważyła, że na drogach dojazdowych przestępcy rozmieścili kolczatki, uniemożlwiające pościg. Jedynym wyjściem było wysłanie helikoptera policyjnego, ale tym także zajęli się przestępcy.
O 5:49, gdy funkcjonariusze z jednostki specjalnej przeczesywali miejsce zdarzenia, na policyjnym lotnisku w Värmdö pilot zauważył przed hangarem rzekomą bombę. Pościg helikopterem został udaremniony.
O 7 rano policja doniosła, że żaden pracownik depozytu nie odniósł obrażeń. O 8:15 śmigłowiec przestępców, który został wcześniej skradziony, odnaleziono 30 km na północ od Sztokholmu. Po złodziejach i pieniądzach nie było śladu.
Na konferencji prasowej zorganizowanej przez sztokholmską policję wyznaczono nagrodę w wysokości 7 mln koron (prawie 3 mln zł) za udzielenie cennych informacji, które pozwolą schwytać sprawców. Pierwsze aresztowania nastąpiły kolejnego dnia. W mediach pojawiały się sugestie, że za brawurowym napadem stoi szef bałkańskiej mafii. Ivica Dačić, serbski minister spraw wewnętrznych (później premier kraju) twierdził, że na pokładzie śmigłowca znajdowali się byli członkowie jugosłowiańskich Czerwonych beretów.
Ostatecznie aresztowano dziesięć osób rzekomo powiązanych z napadem, z czego trzy zostały oczyszczone z zarzutów. Policja podejrzewała, że za skokiem mogło stać nawet dwadzieścia osób, jednak sprawiedliwość dosięgnęła tylko siedmiu mężczyzn w wieku 21-36 lat. Dwóch odpowiedziało za dostarczenie fałszywego alibi (1-2 lata pozbawienia wolności), trzech organizatorów skoku trafiło do więzienia na 3-5 lat. Najdłuższy wyrok 7 lat pozbawienia wolności odsiedział jeden ze złodziei i pilot śmigłowca. Wszyscy są już na wolności.
Jonas Boonier dowiedział się, że wszystko zaczęło się od cynku pracownicy depozytu, która pracowała na szóstym piętrze budynku. Złodzieje już wcześniej wiedzieli, że największe pieniądze są trzymane na drugim piętrze w nowoczesnym sejfie. Nie wiedzieli natomiast, że wystarczy rozbić okno w dachu na szóstym piętrze i dostać się do trzech pomieszczeń, w których przechowywanych jest kilkadziesiąt mln koron.
Kobieta przedstawiła swój pomysł "inwestorowi" z półświatka, który znalazł odpowiednich ludzi do wykonania skoku. Co ciekawe, w gronie wtajemniczonych znalazł się pewien Bośniak, który był objęty programem ochrony świadków. Mężczyzna wyznaczony na pilota opowiedział o planie Interpolowi i szwedzkiej policji. Nie znał co prawda wszystkich szczegółów, ale znał model śmigłowca, jakim miał sterować, znał datę napadu, dwie potencjalne lokalizacje i nazwisko jednego ze złodziei.
Władze śledziły i podsłuchiwały wskazanego podejrzanego przez kilka tygodni. Kiedy nadszedł dzień spodziewanego skoku – 16 września, okolice dwóch wspomnianych depozytów zostały otoczone przez dziesiątki policjantów. Nic się nie wydarzyło. Przestępcy dowiedzieli się bowiem o niedoszłym pilocie, który gra na dwa fronty.
Policja potraktowała słowa informatora bardzo serio, ale kiedy do niczego nie doszło, uznano, że przestępcy po prostu porzucili swój plan. W rzeczywistości przesunęli datę planowanego ataku na następny tydzień.
"Helikopter" Jonasa Bonniera ukaże się w polskich księgarniach 4 lipca.