Po reformie Czarnka nauczyciel pyta: czy znów będę musiał iść w konspirę?
W tym roku wiedza o społeczeństwie zostanie zastąpiona nowym przedmiotem – Historia i teraźniejszość. Jakie będą tego konsekwencje? Nauczyciel WOS: - Mam wychować człowieka posłusznego nowej władzy, zamkniętego na inność, konserwatywnego, antyeuropejskiego.
Minister edukacji Przemysław Czarnek zapowiedział, że od września 2022 roku lekcje Wiedzy o społeczeństwie zostaną zastąpione w polskich szkołach nowym przedmiotem Historia i teraźniejszość. O podstawie programowej nowego przedmiotu rozmawiamy z nauczycielem, który dotąd uczył wiedzy o społeczeństwie w liceum. Nauczyciel prosił o anonimowość, bojąc się konsekwencji dla siebie i dyrekcji szkoły ze strony kuratorium.
Sebastian Łupak: Jaki wpływ na uczniów będzie miało zastąpienie wiedzy o społeczeństwie przedmiotem Historia i teraźniejszość?
Nauczyciel historii i wiedzy o społeczeństwie: Teoretyczne założenia nowego przedmiotu są bardzo niebezpieczne. Historia i teraźniejszość ma być podporządkowany bieżącej polityce PiS. Ja mam odtąd uczyć, że dobre w najnowszej historii Polski było tylko to, co zrobił PiS, a wszystko, co zrobili inni, było złe. To jest wykorzystanie lekcji historii do celów czysto politycznych.
Zamęt wokół nowego przedmiotu. Wiceminister odpiera zarzuty
Czego na przykład będzie pan miał uczyć?
Na przykład, że rok 1989 i Okrągły Stół to zdrada narodowa. Moim zdaniem to jest fałszywa wizja historii.
Poza tym widzę, że z nowej podstawy programowej wyrzuca się takie kwestie, jak prawa człowieka, demokracja, równość obywateli czy samorządność. Jeśli całe pokolenie wychowamy bez wiedzy o ich prawach jednostki, to będziemy mieć spory problem. Ja mam - w założeniu - wychować teraz człowieka posłusznego nowej władzy, zamkniętego na inność, konserwatywnego.
Jak rozumiem częścią nowego programu ma być także zniechęcenie uczniów do Unii Europejskiej i struktur zachodnich. Unię Europejską obwinia np. o kryzys energetyczny, wysokie koszty polityki klimatycznej czy zgubny wpływ na naszą tożsamość narodową.
Eksperci mówią też, że w podstawie programowej nowego przedmiotu ma być nacisk na żołnierzy niezłomnych, Wałęsa ma być właściwie pominięty, a uczeń ma się dowiedzieć, że pełną wolność uzyskaliśmy dopiero po dojściu PiS-u do władzy w 2005 roku, bo wcześniej Polską rządzili zdradzieccy postkomuniści. Będzie pan tak uczył?
Pożyjemy, zobaczymy. To wyjdzie w praniu od września. Ale widzę, że znów będziemy wymagać od nauczycieli heroicznych postaw.
To znaczy?
W latach 80. mój nauczyciel historii mówił w szkole: ja nie mogę wam oficjalnie powiedzieć, kto strzelał do Polaków w Katyniu, więc proszę, żeby to co powiem zostało między nami. Ja wam powiem: w Katyniu strzelało NKWD na rozkaz Stalina.
I teraz też pan się będzie zastanawiał, co powiedzieć uczniom o Okrągłym Stole, Wałęsie, Unii Europejskiej i konieczności rozdziału Kościoła od państwa?
To jest paradoks: czy ja mam być propagandystą rządowym czy historykiem. Ale jeśli będę tym drugim, to ryzykuję, że stracę pracę. Grożą mi poważne konsekwencje.
Pojawi się więc dylemat, czy my znów mamy iść w konspirację? Przy czym w latach 80. nie było telefonów komórkowych i nikt nauczyciela nie nagrywał. A teraz to może szybko dojść do dyrekcji i kuratorium.
Czyli już pojawia się strach?
Mam nadzieję, że dalej będę sobą. Postaram się na przykład o debatę oksfordzką. Dam temat: okrągły stół – za i przeciw. Podzielę dzieci na dwie grupy. Losowo wybiorę, która część klasy jest za, a która przeciw. Uczniowie będą się uczyć argumentacji. Jest to jakiś sposób wyjścia. Ja im nie narzucę mojej wizji - oni sami będą debatować, oczywiście przy mojej pomocy.
Oburzenie po liście Czarnka. "Krucjata ideologiczna"
Będzie pan zadawał – zgodnie z nową podstawą programową – więcej lektur Jana Pawła II i prymasa Wyszyńskiego?
To są dwie postaci, które miały bardzo ważny wpływ na historię Polski, więc nie widzę w tym nic złego, że one się pojawiają. Ale muszą być zachowane zdrowe proporcje. Jeśli uczymy o latach PRL, to obok myśli Karola Wojtyły i Prymasa Tysiąclecia, uczmy też myśli Karola Modzelewskiego, Jacka Kuronia czy Jana Józefa Lipskiego. Wspaniałych ludzi z tych lat mamy dużo. Nie widzę powodu, żeby uczyć tylko jednej, religijnej i konserwatywnej wizji świata.