"Płacz": Zawirowania czasowe i uczuciowe [RECENZJA]
Podróże w czasie, spotkanie ze strzygoniem czy mojrami – to dla wielbicieli twórczości Marty Kisiel dobrze znane atrakcje, więc pod tym względem „Płacz” ich nie zaskoczy. Ale to właśnie oni będą zachwyceni lekturą tej powieści, gdyż na pewno z chęcią poznają przedstawione tutaj kolejne niesamowite perypetie bohaterów znanych z „Toni” i „Nomen omen”.
W „Płaczu” bez wątpienia na uwagę zasługuje przemyślana konstrukcja fabuły. Otóż już na samym początku dowiadujemy się, że Eleonorze Stern najprawdopodobniej przydarzyło się jakieś nieszczęście. Serie głuchych telefonów, które nękają jej siostrę Justynę (znaną jako Dżusi) oraz ciotkę Klarę, zyskują bowiem wyjaśnienie, gdy zadzwoni stary aparat w mieszkaniu sióstr Bolesnych. Wołanie nie z tego świataz tego świata mogła usłyszeć wszak tylko staruszka, która jeszcze niedawno była jedną z mojr!
Czytelnicy mogą zaś w rozdziałach rozgrywających się „teraz” obserwować formowanie się ekipy ratunkowej, a równolegle z tych zatytułowanych „przedtem” dowiadują się, co Eleonora robiła w położonej w Górach Sowich Jedlinie-Zdroju. No cóż, w jej przypadku próba oderwania się od swych kłopotów w miejscu, gdzie nikt (a w szczególności i były ukochany) nie będzie zakłócać jej spokoju, zwyczajnie przyniosła więcej szkody niż pożytku. Ale w sumie czy mogło być inaczej, skoro będącą psychopompem pannę Stern ciągnęło do podróżowania w czasie niczym wilka do lasu? Niestety tym razem pojawiły się komplikacje, z którymi sama zwyczajnie nie potrafiła sobie poradzić.
I właśnie tutaj dochodzimy do kolejnego mocnego punktu „Płaczu”. Jak łatwo się domyślić, z przeszłością Jedliny-Zdroju wiążą się mroczne tajemnice, z którymi będą musieli zmierzyć się bohaterowie powieści. Co istotne, Marta Kisiel umiejętnie nawiązuje tutaj do prawdziwych wydarzeń związanych z tą okolicą, jak choćby do funkcjonowania w czasie II wojny światowej w tej miejscowości filii obozu koncentracyjnego Groß-Rosen czy umieszczenia w pobliskim pałacu w Jedlince siedziby biura projektowego nazistowskiej Organizacji Todt. Tyle że ta historyczna podbudowa służy autorce do snucia doprawdy fantastycznej opowieści, w której znajdzie się też miejsce dla stworów z horrorów czy ludowych opowieści.
Oczywiście w „Płaczu” nie mogło zabraknąć również rozmaitych komplikacji w sferze uczuciowej bohaterów. Z zainteresowaniem obserwujemy więc, czy Gerdowi uda się naprawić to, co łączyło go z Eleonorą (tutaj autorka przygotowała dla nas zaskakującą niespodziankę), a także pragniemy się dowiedzieć, czy Dżusi zdecyduje się budować wspólną przyszłość z Karolkiem. Ale doprawdy niezwykła okaże się więź łącząca Matyldę Bolesną z budzącym u innych grozę Ramzesem.
Wszystko to sprawia, że „Płacz” może być wciągającą lekturą, ale aby w pełni docenić zalety tej powieści, koniecznie trzeba wcześniej przeczytać „Toń” i „Nomen omen”.
Ocena – 7/10