WAŻNE
TERAZ

Nie było czego zbierać. Iga rozbita w Wuhan!

Pierwszy felieton nocny: Noc, przy której nikogo z nas nie było

Stapiając w jedno tekst i obrazy, Quignard, nierzadko sięgając po śmiałe i nieoczekiwane zestawienia, nieustannie wytrąca czytelnika z jego przyzwyczajeń.

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

Nie tak dawno rok 2008 zmienił się w rok 2009 w ciągu jednej – jak to ma w zwyczaju – nocy, a grube tysiące złotych poszybowały w niebo w postaci rac, petard i rakiet. Odpala to-to każdy, starzec i dziecię, trzeźwy i pijany w driebiezgi (stąd, jak co roku, urwane palce i wypalone oczy), mało kto jednak pamięta, czemu (w sensie głębszym niż płocha rozrywka) służą sztuczne ognie. Oto świat zmienia skórę, wychodzi ze starej wylinki i rośnie od nowa; jest słaby, skórę ma miękką, a wokół tłoczą się czyhające na ten moment demony. Dlatego też w tę właśnie szczególną noc należy czuwać, hałasować i rozświetlać mroki, aby demony nie miały dostępu do miękkiego świata.

Porę w ogóle mamy nocną, bo zimową – od nocy zadusznej, przez wigilijną i sylwestrową aż po Wielkanoc czyli czas zmartwychwstania (zbiegający się mniej lub bardziej z odrodzeniem wegetacji) ciemności kryją ziemię i pomyślałem sobie, że chciałbym Państwu napisać o trzech książkach nocnych, które w ostatnim czasie wywarły na mnie wrażenie.

Zacząć należy od Pascala Quignarda i jego Nocy seksualnej, bo to właśnie noc początku.

Noc seksualna, wydana przez gdańskie słowo/obraz terytoria w pięknej szacie graficznej i w równie pięknym (jak zwykle) przekładzie polskiego tłumacza Quignarda, Krzysztofa Rutkowskiego, to książka osobliwa: trochę album z reprodukcjami dzieł sztuki, trochę esej, trochę medytacja, trochę objet d’art, w którym obraz i tekst (biały na lśniących, czarnych kartach) stapiają się w jedno.

Ale też sam Quignard jest pisarzem wyjątkowym. Przez ćwierć wieku pracował u Gallimarda: zaczął jako czytelnik spływających do wydawnictwa rękopisów, dwadzieścia lat później został członkiem dyrekcji, a rok później – sekretarzem generalnym. Oprócz tego był wykładowcą uniwersyteckim i tłumaczem z języków klasycznych i chińskiego, a także współzałożycielem (z Mitterandem) Festiwalu Oper Barokowych w Wersalu i prezesem jednego z najsłynniejszych zespołów muzyki dawnej na świecie, Concert des Nations. I nagle człowiek, który zajmował mnóstwo poczesnych stanowisk i urzędów, kulturalna szycha pierwszej klasy, zrezygnował ze wszystkiego – pracy w Gallimardzie, festiwalu, prezesowania orkiestrze. „Od kwietnia 1994 roku – mówi skromnie – wyłącznie czytam i piszę”.

Książki wydawał już w latach 70-tych; w 1991 roku Alain Corneau sfilmował „Wszystkie poranki świata” (wspaniałą opowieść o dwóch barokowych muzykach – samotniku, Panu de Sainte-Colombe i jego nieporównanie słynniejszym uczniu, karierowiczu Marinie Marais), które odniosły ogromny sukces dzięki znakomitym rolom Marielle’a i Depardieu oraz muzyce granej przez Jordiego Savalla i jego Concert des Nations. Zresztą, wtedy właśnie Savall trafił do szerszej publiczności – dostał Cesara i dwukrotną nominację do Grammy, a płyta ze ścieżką muzyczną z filmu sprzedała się w 500 tys. egzemplarzy i otrzymała status platynowej. Również Quignard stał się dzięki filmowi sławniejszy, również poza granicami Francji; wreszcie za Błędne cienie (2002, wyd. polskie 2004) dostał najważniejszą francuską nagrodę literacką, czyli Nagrodę Goncourtów.

Piszę o tym wszystkim, bo kiedy ogłoszono, że gościem jesiennego krakowskiego Festiwalu Conrada będzie właśnie Quignard, redaktorzy krakowskiego dodatku GW (dodatku kulturalnego, że uściślę) zrobili wielkie oczy i sondaż, w którym pytali internautów czy wiedzą, kto zacz, dając do wyboru dowcipne chyba w zamierzeniu odpowiedzi: „Nie, ale do listopada nadrobię zaległości” (22%), „Tak, wszystkie jego książki przeczytałem jednym tchem” (30%) oraz „Quignard? Czy to deweloper?” (bezdyskusyjny zwycięzca, 48%). Tymczasem w Polsce od końca lat 90-tych wyszło już sześć książek tego pisarza i jeśli czemuś się tu dziwić, to wyłącznie rzeczonym redaktorom, którzy czym prędzej powinni pognać do najbliższej biblioteki. Albo przenieść się z działu „Kultura” do działu „Motoryzacja”.

Noc seksualną trudno czytać w oderwaniu od pozostałych książek Quignarda, zwłaszcza w oderwaniu od Seksu i trwogi gdzie z niezwykłą swadą, w wywodach skrzących się nawiązaniami, cytatami z antycznych pisarzy, pozornymi sprzecznościami i błyskotliwymi (nad)interpretacjami Quignard nakreślił obraz seksualności starożytnych Rzymian z ich zabobonnym lękiem przed impotencją i obsesyjnym manifestowaniem męskiej siły (w czym autor widzi m.in. przyczynę rzymskiej manii podbojów). Można tu znaleźć również odbicia Tarasu w Rzymie, gdzie opisywał losy holenderskiego rytownika, osnuwając całą historię na kolejnych sztychach (rzecz jasna zmyślonych, podobnie jak sama postać artysty): widać tę samą namiętność w pochłanianiu obrazów, w doszukiwaniu się głębokich sensów w płótnie, tablicy, rysunku.

Stapiając w jedno tekst i obrazy, Quignard, nierzadko sięgając po śmiałe i nieoczekiwane zestawienia, nieustannie wytrąca czytelnika z jego przyzwyczajeń: czasem tekst jest dokładnym odbiciem reprodukowanego obok dzieła, czasem się z nim leciutko rozmija, czasem wręcz stoi z nim w jawnej sprzeczności. A wszystko by opowiedzieć o niezwykłej, tajemnej i magnetycznej „nocy seksualnej”, czyli nocy, w którą każdy z nas został poczęty i której nikt z nas nie pamięta. To właśnie w tym momencie, a raczej – w naszej niewiedzy o tym momencie, o „scenie ukrytej” – Quignard upatruje źródeł całej twórczości artystycznej, a może nawet źródeł samoświadomości człowieka. „Tylko ludzie – pisze – łączą ze sobą spółkowanie i poród. Te sceny dręczą tylko człowieka. Wrażenia i emocje z tymi scenami związane mają charakter przerażający i wstydliwy, ale upewniają człowieka w pewnym przekonaniu. Przerażenie i wstyd odczuwane na widok tych scen świadczą, że pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem występuje wyraźna różnica. […]
Jesteśmy jedynym gatunkiem rozmnażającym się drogą płciową świadomie. Jesteśmy jedynym gatunkiem w przyrodzie, który ustanowił związek pomiędzy osobniczą śmiercią, zindywidualizowanym wychowem, macierzyństwem, a genitalną rozkoszą.”

Z kolejnych czarnych stronic atakują nas obrazy – japońskie drzeworyty i płótna XIX-wiecznych pompierów, średniowieczne iluminacje i sztychy Rembrandta, anonimowe ryciny z francuskich książek pornograficznych i studia anatomiczne Leonarda. Balthus sąsiaduje z Tycjanem, Bacon – z Friedrichem. Jednak pozorny chaos w miarę czytania układa się w całość, fascynującą właśnie swoim eklektyzmem. Noc seksualna przypomina nieco te graficzne zabawy, w których tysiące małych zdjęć układają się, jak piksele, w zupełnie inny obraz.

Oczywiście, taką książkę może stworzyć tylko erudyta (taki jak Quignard), tylko on bowiem skojarzy siedemnastowieczną akwafortę Mellana ze sceną z Chciwości von Stroheima albo zestawi na jednej stronie Tertuliana, Lacana, św. Tomasza i de Sade’a pisząc o przyjemnościach, wynikających z istnienia piekła; tylko ktoś, kto zna od podszewki antyczną mitologię (ale nie tę z wydania szkolnego), historię sztuki, kultury, psychoanalizę, antropologię, itp., itd. mógł napisać książkę, w której czarownice Goyi spotykają się z chińskimi pejzażami, mary Füsslego – z Pietą z Awinionu, a straszne wnętrza Beckmanna z – egipskim papirusem; słowem: książkę, w której czytelnik gubiąc się i zatracając zarazem się odnajduje.

Noc seksualna wydaje się długą, męczącą i fascynującą zarazem wędrówką przez ciemności, rozświetlane jedynie obrazami i cytatami, wędrówką, która z pozoru niczego nie wyjaśnia – ale po przejściu wszystkich korytarzy tej książki, po niezliczonych powrotach, zakrętach, powtórkach ukazuje się obraz w intuicyjnie zrozumiały. Gdzieś w głębi czujemy, że teza Quignarda jest przekonująca: biblijne opowieści, książki, mity, sztuka, społeczne popędy i popędy prywatne wyrastają z podstawowego ludzkiego lęku, wynikającego z niepoznawalności chwili własnego poczęcia, z nieznajomości własnego początku. A nawet jeśli tak nie jest, to przejście przez kolejne teksty i obrazy (przedstawienia bóstw i kopulujących par, dręczonych przez demony świętych i krwawych morderstw, podglądanych piękności i ukrytych w macicy płodów) sprawia, że jesteśmy całkowicie otumanieni: coś ciemnego wygląda z czarnych kart Nocy seksualnej i bierze nas we władanie. Całkowicie.

Wybrane dla Ciebie

Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]