"Palcojad": w zagłębiu seryjnych morderców [RECENZJA]
Jedno amerykańskie miasteczko zrodziło więcej seryjnych morderców niż jakiekolwiek inne miejsce na Ziemi. Jednym z nich jest tytułowy Palcojad, który zawdzięcza swój pseudonim zamiłowaniu do obgryzania wiadomych części ciała swoich ofiar.
Palcojad, a właściwie Edward Warren, jest jednym z szesnastu Rzeźników z Buckaroo urodzonych po 1969 r., bo tak ochrzczono niesławnych obywateli niewielkiego miasteczka w Oregonie. Edward to przystojny, inteligentny mężczyzna, który za 64 zabójstw powinien smażyć się na krześle elektrycznym. Tego oczekuje opinia publiczna śledząca proces zwyrodnialca, który ku zdziwieniu wszystkich – wychodzi na wolność.
Edward wraca do rodzinnego Buckaroo, gdzie zawitał także rządny prawdy o Rzeźnikach agent NSA. Mężczyzna stara się za wszelką cenę poznać tajemnice miasteczka słynącego z seryjnych morderców. Zbiera dowody, rozmawia z mieszkańcami i… zapada się pod ziemię. Jego śladem podąża inny agent, zawieszony w obowiązkach służbowych za nadużywanie siły, który znajduje wspólny język z miejscową policjantką. Wkrótce okazuje się, że kobieta jest w pewien sposób powiązana z Palcojadem. Zresztą jak wielu innych mieszkańców Buckaroo. W tak małym miasteczku praktycznie każdy jest spokrewniony z którymś z Rzeźników.
Pierwszych dziesięć zeszytów "Palcojada" zebranych w jednym tomie wprowadza nas w historię na wyrost porównywaną do kultowego "Siedem" Finchera czy serialu "Twin Peaks". Komiks Joshuy Williamsona (scenariusz) i Mike'a Hendersona (rysunki) nawiązuje do klasyków gatunku, ale jednocześnie prezentuje całkiem oryginalny pomysł, który balansuje na granicy thrillera i horroru. Jest brutalnie, bardzo tajemniczo, ale ciężki klimat nie przytłacza. Widać pewne szaleństwo, które sugeruje rychłe pojawienie się wątków fantastycznych, ale w pierwszym tomie to tylko domysły.
"Palcojad" przez namnożenie wątków w oparciu o jednostkowe historie kilkunastu zabójców nie trzyma równego tempa przez cały tom. Można się domyślać, że prędzej czy później pojawi się klamra spinająca wszystkie tajemnice, ale na razie mamy do czynienia z ciekawą ze względu na pomysł, ale momentami pogubioną ekspozycją. Tak czy inaczej – czekam na ciąg dalszy, bo Rzeźnicy z Buckaroo wzbudzają ciekawość.