Olga Tokarczuk na Bruno Schulz Festival: "Będę robić wszystko, aby pozostać przy pisaniu"
"Dziękuję, że państwo tak tłumnie przybyli. Dobrze, że nie pada". Tymi słowami Olga Tokarczuk przywitała tłumy na placu Wolności we Wrocławiu.
10 października Olga Tokarczuk dołączyła do grona noblistów. Jeszcze przed ogłoszeniem nazwisk laureatów Literackiej Nagrody Nobla pisarka potwierdziła swój udział na Bruno Schulz Festival we Wrocławiu. Organizatorzy wydarzenia musieli zmierzyć się z nagłym wzrostem zainteresowania zebrania z autorką "Biegunów" i przenieść się do większej sali Narodowego Forum Muzyki. Ci, którym nie udało się zdobyć biletu na spotkanie, oglądali jego transmisję na pobliskim placu Wolności.
Podczas niedzielnego spotkania organizator festiwalu Ireneusz Grin wspomniał, że liczył się z faktem, że Olga Tokarczuk zostanie w tym roku noblistką. Zresztą rozmawiał telefonicznie z pisarką kilka minut przed telefonem od noblowskiej komisji i sam grzecznie stwierdził, że musi się rozłączyć, aby ktoś ważny mógł ogłosić literatce dobrą nowinę.
Olga Tokarczuk honorową obywatelką miasta Wrocław
Olgę Tokarczuk oficjalnie powitał prezydent Wrocławia Jacek Sutryk. W czerwcu br. pisarka została odznaczona honorowym obywatelstwem miasta. Gospodarz Wrocławia podkreślił, że "dziś drogowskazem dla nas jest Olga Tokarczuk i jej twórczość". Na ręce pisarki złożył symboliczne klucze do miasta Wrocławia.
Z podziękowaniami wystąpił również sekretarz Wisławy Szymborskiej, Michał Rusinek. - Jadąc tu, po prostu zastanawiałem się, czy nie przywieźć podania o pracę. Mam naprawdę dobre CV, przez 15 lat pracowałem dla noblistki i mam tylko 7 lat przerwy - zażartował. W imieniu zmarłej poetki podarował kolejnej laureatce Literackiej Nagrody Nobla figurkę pochodzącą z mieszkania Wisławy Szymborskiej. Przedstawia ona kota, który pilnuje stosu książek.
Pierwsze spotkanie noblistki z polskimi czytelnikami
Olga Tokarczuk w rozmowie z Katarzyną Kartner opowiedziała, w jakich okolicznościach dowiedziała się o przyznaniu jej Nagrody Nobla. Jechała wówczas z mężem Grzegorzem autostradą z Poczdamu do Bielefeld, gdzie miała spotkać się z niemieckimi czytelnikami. Pisarka zorientowała się przed odebraniem połączenia, że początek numeru +46 zwiastuje rozmowę ze Szwecji. Nie spodziewała się jednak, że to telefon od Akademii Noblowskiej. Gdy poinformowano ją o nagrodzie za rok 2018, zaczęła powtarzać słowa "nie, nie, to niemożliwe".
Pisarka powiedziała, że została wychowana w podziwie wobec kobiet nauki. - Mój ojciec wychował mnie, stawiając mi na wzór Marię Skłodowską-Curie. (....) Myślę, że ona wciąż jest wzorem dla wielu dziewczynek, które wychodzą poza schemat, poza ustalony wzór - przyznała.
Olga Tokarczuk nie chce być wyrocznią moralności
Zapytana, czy obawia się tego, że po zostaniu laureatką Nobla stanie się autorytetem moralnym, Olga Tokarczuk przyznała, że odczuła już efekt takiego myślenia. - Będę robić wszystko, aby pozostać przy pisaniu, a nie wygłaszaniu prostych komunikatów - powiedziała. Dodała, że jej zdaniem siła przekazu literatury jest potężniejsza niż proste wygłaszanie morałów.
O rozumieniu historii Olga Tokarczuk powiedziała: - Nic co nam się przydarza, nie jest jednoznaczne. To jest powód, dla którego zaczęłam pisać. Najbardziej odczuła to w trakcie pisania "Ksiąg jakubowych". Noblistka powiedziała, że jako osoba wychowana w XXI wieku nie może być ślepa na sprawy, które kiedyś były ignorowane. Dlatego dziś szczególną uwagę zwraca na nieobecność kobiet w historii, co jest zafałszowaniem faktów.
Pisarka o feminizmie i ekologii
Noblistka przyznała, że sama lubi "literaturę, która mnie dźgnie, która zmierzy mnie z poczuciem dyskomfortu". Prozą spod jej pióra, która przyniosła jej najwięcej satysfakcji, to "Anna Inn w grobowcach świata". - Pisałam ją, kiedy uczyłam się korzystać ze swojej kobiecej siły(...) czerpać z tej energii, którą my kobiety mamy, która daje życie, ale jest też energią buntu i nawoływania do rebelii.
Ważne są dla niej również postulaty praw zwierząt. - Za 50 lat jak się spotkamy, to będziemy się wstydzić, że jedliśmy mięso. Jestem przekonana, że tak będzie - oznajmiła. Noblistka przyznała, że cieszy ją fakt, że ludzkość robi krok w stronę natury i stara się stawiać na równych prawach z innymi zwierzętami.
Jej proza nie należy do najłatwiejszych
Twórczość Olgi Tokarczuk oscyluje w granicach realizmu magicznego, stąd interpretacje poszczególnych historii trudno odnosić do faktów. Jak mawia polska noblistka: “nie da się obronić realizmu bez krztyny metafizyki”. Dodała, że żyjemy w świecie zmian paradygmatów i musimy zbudować nowy sposób rozumienia świata.
- Z wykształcenia jestem psycholożką, psychoterapeutką i w tym zawodzie zawsze mówiło się, że rzeczywiste jest to, co jest przeżywane. Więc jeśli twój pacjent mówi, że widzi duchy, to, to jest rzeczywiste i trzeba się tym zająć - powiedziała.
Dlatego przyznaje, że gdy słyszy od czytelników pytanie, czy to co napisała jest prawdą, opadają jej ręce. - Kiedy siadam do pisania powieści to zakładam, że kreuję taką wersje rzeczywistości, która nie jest prawdą, ale i nie jest fałszem - powiedziała. Olga Tokarczuk boi się, że w epoce fake newsów ktoś może domagać się od literatury wyłącznie sprawdzalnych informacji, a nie spełnienie tego wymogu traktować jako powód do ocenzurowania sztuki.
- Spadają kompetencje czytelnicze, ludzie traktują literaturę rozrywkowo. Nie lubię podziału literatury na gatunki, bo to robi z niej towar do sprzedaży. Ludzie koncentrują się tylko na tym, że "ja czytam tylko kryminały", a to jest konsumpcja a nie czytanie - oceniła.
Śmiech na sali wywołały słowa Olgi Tokarczuk o postawie jej odbiorców. - Wiem, że dużo czytelników zaczyna z entuzjazmem czytać "Ksiegi jakubowe" i potem ich nie kończy - nawiązała do słów ministra kultury Piotra Glińskiego. Zażartowała, że najlepszą receptą jest dwutygodniowa choroba, która zmusi do pozostania w łóżku i uważnego oddania się lekturze. Ułatwienia nie będzie, gdyż pisarka przyznała, że nie potrafiłaby stworzyć bryku ze swoich obszernych powieści.