„Domy są ważne (...) Są jak żywe istoty z duszą. Domy i ludzie nie mogą łączyć się przypadkowo. Nie zawsze im ze sobą dobrze. Są rzeczy, które do siebie nie pasują.” Oto niby stary, zwykły dom, jakich wiele. Należałoby mu na pewno wybaczyć wszelkie trzaski, piszczenie, nagłe skrzypnięcia, ale kroki, to już trochę za wiele! Nawet jak na tak stary dom! Każdy zdrowo myślący człowiek, dawno by się stamtąd ulotnił. Jednak dla Nory, jest to jej wymarzony dom. Jej własny dom, czuje to przez skórę, i choć Dag nie jest jej prawdziwym bratem, a Anders i Karin rodzicami, to jednak dom, w którym mieszkają jest na pewno jej. Przemawia przecież tylko do niej, a przynajmniej próbuje. Jednak czy ona będzie w stanie go wysłuchać? Przebić się do tego drugiego świata, przez ściany? W końcu poprzez swoją przeszłość, jest „otwarta” na wszelkie odgłosy. I pragnie ich, choć nie zdaje sobie z tego sprawy. Bo ona i ten dom do siebie pasują.
„... ona i ten niewidzialny należą do innych światów, czasów i miejsc. Do różnych wymiarów. Zwykle oba te światy są szczelnie od siebie oddzielone. Tylko niekiedy można przeniknąć z jednego do drugiego. To dość rzadkie, ale jej się to przydarza.” Najpierw Agnes Cecylia. Niesamowita historia to tylko świetnie nakreślony obraz psychologiczny bohaterki – Nory, która czuje się samotna w rodzinie. Rodzinie, która nie jest jej własną do końca, pomimo niewątpliwej, istniejącej miłości. To dlatego początkowo wszystko, co jej się wydarza, możemy zrzucić na karby osamotnienia. Jej ciągłe poszukiwania, muszą do czegoś doprowadzić. Jednak czy to, co widzi i słyszy w tym domu, my możemy uznać za prawdziwe? Z czasem jednak przychodzą fakty, intrygujące i niesamowite. A fakty nie mogą kłamać?
„Poprzez swoje milczenie odebrali jej prawo do uczuć związanych ze śmiercią.” Chcieli dobrze. Wszyscy. Nikt nie wiedział, jak powiedzieć Norze, że jej rodzice nie żyją. A potem, potem było już dla niej za późno na żałobę. Teraz ona sama, niczego nie poczuje poza może niezrozumieniem. Pozostanie w niej jednak żal i smutek. Jątrzące pytania, dlaczego ktoś odebrał jej część życia. Bardzo istotną część życia, która przecież ją stworzyła. Część, którą będzie musiała odnaleźć, zresztą, i ona będzie do tego dążyć. Mistycznie, z tej strony, gdzie mieszkają ci, którzy nie żyją... Ale nie do końca jest to opowieść o duchach.
Powieść Marie Gripe to historia o poszukiwaniu prawdy, która tkwi gdzieś głęboko, w podświadomości i w ścianach domu. Historia, której korzenie młoda bohaterka nie tylko będzie musiała odkryć, ale które same będą wyciągać do niej swoje końce. Błagając, by je wysłuchała. By spojrzała w szklane oczy lalki, którą ktoś tajemniczo jej przekazuje, odnalazła skrawki zapisanego papieru, zadała pytania i jak detektyw dotarła do prawdy, którą jest jej życie. Ale też życie ludzi, którzy byli jej przodkami i musieli podjąć ważne, wtedy tak drastyczne decyzje, tak skrajnie odważne w ustach kobiet. Książka początkowo przywodzi na myśl Wilki w ścianach Neila Gaimana, ale z czasem przeistacza się w opowieść o dokopywaniu się do korzeni, poszukiwaniu prawdy, która przemawia poprzez duchy i dusze. Przez jej wartką akcję, przemykają elementy mistyczne i duchowe, chwile pełne rozważań i niepewności, dzięki czemu historia staje się prawdziwa, by nie rzec, iż namacalna. Wraz z Norą zastanawiamy się nad tym, co sprawiło, że
ktoś z tej „drugiej strony” pragnie się z nią porozumieć. Wraz z nią poznajemy prawdę o jej rodzicach, by w końcu wkroczyć w głębsze pokłady przeszłości jej rodziny.
Powoli, z rozmysłem autorka daje nam najpierw do zrozumienia, że chodzi wyłącznie o Norę. Dopiero z czasem domyślamy się, że tak naprawdę historia jest o wiele bujniejsza. Książka do końca jest niespodzianką, a to w takich historiach jest najważniejsze. By nie wiedzieć kogo przyjdzie nam spotkać na końcu drogi. Tutaj ta świadomość przychodzi nagle... choć jeżeli ktoś zrozumie język psa, może dowiedzieć się wszystkiego o wiele wcześniej.