O dwóch takich, co ze smokiem wojowali. Recenzja komiksu "Oskar i Fabrycy. Straszne smoczysko"
Przyznanie komiksowi Mieczysława Fijała nagrody w trzeciej edycji "Konkursu im. Janusza Christy na komiks dla dzieci" trzeba uznać za bardzo trafną decyzję.
Zarówno w świetnych rysunkach, jak i zabawnej fabule można bowiem odnaleźć ślady inspiracji twórczością mistrza, a zarazem przygodom Oskara i Fabrycego nie brakuje oryginalności. W efekcie "Straszne smoczysko" ma szanse nie tylko przypaść do gustu wielbicielom serii o Kajku i Kokoszu, ale stanowi również bardzo udany początek nowego cyklu, który z pewnością szybko zdobędzie liczne grono własnych fanów.
Oskar i Fabrycy to dwaj współcześni chłopcy, którzy w trakcie szkolnej wycieczki niespodziewanie przenieśli się w przeszłość. Stało się tak za sprawą Monrou - osobistego czarodzieja księcia Nierada. W pobliżu zamku tego władcy pojawił się bowiem smok, którego pokonać mógł jedynie śmiałek pochodzący z przyszłości. Monrou uznał młodych bohaterów za idealnych kandydatów do wypełnienia tej misji, ale niestety nie zdawał sobie sprawy, że Fabrycy był prawdziwym ekspertem od walki ze skokami - tyle że takimi z gier komputerowych! Wydarzenia zaś potoczyły się w takim tempie, że chłopcy nie mieli możliwości wyjaśnienie zaistniałego nieporozumienia i wkrótce stanęli oko w oko z przerażającą bestią... W tej sytuacji bez odrobiny strachu wprawdzie się nie obędzie, ale rozwój wydarzeń tak naprawdę nie ma trzymać czytelników w napięciu, lecz ich rozbawić w jak największym stopniu (no cóż, okazuje się, że nie taki smok straszny, jak go malują). I trzeba przyznać, że autorowi udało się cel ten zrealizować w stu procentach.
Oczywiście motyw przybysza z przyszłości, który musi odnaleźć się w realiach innej epoki, nie jest niczym nowym (wystarczy wspomnieć choćby "Jankesa na dworze króla Artura"), ale Mieczysław Fijał potrafił dobrze wykorzystać ten pomysł do stworzenia pełnej humoru opowieści, w której oprócz pary sympatycznych uczniaków możemy podziwiać między innymi łatwo ulegającego emocjom księcia Nierada, niezbyt wprawnego we władaniu magią czarodzieja, a przede wszystkim bardzo nietypową metodę pokonania smoka. Najważniejsze jest, że niemal na każdej stronie możemy liczyć na scenę, która potrafi nas rozśmieszyć do łez, a niespodziewane zwroty akcji niejednokrotnie wprawiają nas w osłupienie.
Wielką zaletą "Strasznego smoczyska" jest również warstwa graficzna, gdyż autor i pod tym względem podążył drogą wskazaną przez Janusza Christę i Alberta Uderzo. W trakcie lektury tego komiksu dobra zabawa jest więc gwarantowana, dlatego też z niecierpliwością będę czekać na kolejne albumy z przygodami Oskara i Fabrycego.
Marcin Mroziuk