Nie wierzę w TAKICH, co to w dzieciństwie nie lubili się BAĆ. Nie wierzę też w TAKICH, co to im z zza szafy nie wychodziła nigdy czarna ręka, a spod łóżka łysy pajac.
Osoby które powiedzą, że nigdy, ale to nigdy, nie wierzyły w czarną wołgę, królika mordercę, potwora z muszli klozetowej i szablozębnego szczura – zwyczajnie oszukują albo urodziły się mając od razu 45 lat.
Taką osobą na pewno nie jest pan Neil Gaiman, autor najbardziej przerażającej książki jaką ostatnio czytałam, a mianowicie Koraliny.
Czytelników o słabych nerwach prosimy o wyłączenie odbiorników, przełączenie kanału lub dobrowolne oddanie się lekturze ZDECYDOWANIE innej pozycji. Już dawno nikt tak bardzo mnie nie nastraszył, używając tak nieskomplikowanego języka, prostych opisów, krótkiej formy i oszczędnych ilustracji. Na dodatek powielając historię już raz opowiedzianą....
Jeśli bowiem zmienić imię Koralinie na Alicja, w roli ściany obsadzić lustro, to kota już zamieniać nie musimy, bez wysiłku z różnych, lekko poprzekładanych puzzli wyjdzie nam wciąż ta sama Alicja po tamtej stronie lustra. I choć przyczepić się do powielania historii moglibyśmy i my i Lewis Carroll, to jednak klimat opowieści jak i kunszt literacki Koraliny Neila Gaimana tak nas wciągnie, oczaruje i uzależni – że gęsia skórka na naszych plecach nie pozwoli nam na nic innego jak tylko UWIELBIENIE (i oczywiście obgryzanie paznokci z przerażenia).
Druga matka o oczach z guzików, ścigająca nas ręka na szkarłatnych paznokciach, dusze dzieci schowane w szafie, skrzypiące podłogi, szmer przemykających szczurów. Cienie na ścianach i mroczne kąty wielkiego mieszkania. Na dodatek losy świata w naszych rękach – bo przecież na te 170 stron horroru każdy z nas staje się maleńką Koraliną ratująca świat. Niech mi rękę podniesie ten, komu klimaty takie są OBCE. Ktoś kto w szafie u babci nie przechodził na drugą stronę. Niech mi który powie, że Koralina to nie najstraszniejsza bajka dla dorosłych ostatnich lat, że go znudziła i przysnął na stole czytając. I tak mu nie uwierzę, bo ja osobiście od tygodnia sypiam przy zapalonej lampie. Dziękuje Ci Panie Neil – jak mawiają gwiazdy rocka – FENKJU GUT NAJT.
PS.
Nie poleca się czytania tej książki dzieciom przed 18 rokiem życia, do snu – NO CHYBA ŻE BYŁY BARDZO, ALE TO BARDZO NIEGRZECZNE........